Rozdział 6: I Can't Help Myself - The Kelly Family

 

Niemcy/Monachium 

Po trzech tygodniach udanego urlopu na Cyprze, Patricia wraz z mężem i synami wrócili do domu. Po wyjściu z lotniska wsiedli do samochodu, a dokładnie do czarnego Audi A5, które stało na strzeżonym parkingu lotniska. Drogę do domu mieli wyjątkowo dobrą. Aż dziw uwierzyć, że w trakcie ich powrotu do domu miasto nie było tak mocno zakorkowane. 

Denis zaparkował pod domem. Wszyscy wysiedli z samochodu, a następnie Denis wraz z synami zaczęli wyjmować walizki z bagażnika. Patricia podeszła do drzwi przeszukując torebkę w poszukiwaniu kluczy. 

- Gdzie one są. – powiedziała z nosem w torebce

- Masz je. – krzyknął za nią Denis wyciągając walizki z bagażnika 

- Przecież miałam je na wierzchu. 

- Alex idź do ogrodu, tam w jednej z doniczek z piwoniami są zapasowe klucze. 

- Jasne tato. – powiedział jeden z synów Patricii i Denisa 

- Nie trzeba są. Zesunęły się na dno torebki. – powiedziała wyjmując klucze z torebki

Patricia otworzyła drzwi domu. Parter domu był nie naruszony, pozostawiony tak, jak przed wyjazdem. Wiec nie zauważyła, że u niej od kilku dni przebywa Patrick. Denis wraz z synami rozłożyli się na jednej z kanap w salonie. Salon był nie duży: trzy kanapy ułożone w literę „U”, stolik po środku nich. Na tylnej ścianie za środkową kanapą znajdowała się mała biblioteka. Naprzeciwko niej był kominek. W rogu z jednej ścian znajdował się fortepian, na którym często grali synowie Patricii i sama Patricia.

Patricia zaś postanowiła wziąć relaksującą kąpiel po podróży.

- Nareszcie w domu. – powiedział Alexander siadając wygodnie na kanapie.

- A co z psami? – spytał Ignacy 

- Jutro je odbierzemy od cioci Kathe. Dzisiaj odpoczywamy.

- Na Cyprze było świetnie, ale w domu najlepiej. – powiedział Alexander

- Ja chyba dzisiaj, nikomu się nie pokazuje. – powiedział Ignacy

- To wy sobie tutaj odpoczywajcie, a ja idę wziąć sobie kąpiel. – Patricia skręciła w stronę schodów i poszła na górę.

Weszła na piętro i skręciła w stronę sypialni. Sypialnia była niewielka, koloru jasny beż. Ma jednej ze ścian było duże łóżko i dwa nocne stoliki z lampami. Naprzeciwko stała komoda, a na niej telewizor. Obok komody były dodatkowe drzwi, a za nimi mała garderoba. Patricia położyła walizkę obok łóżka i usiadła na nim. Zdjęła sandały, które po podróży wydawały się dla niej dużym ciężarem. 

- Rany, jak mnie nogi bolą. – powiedziała schylając się, aby pomasować stopy

W Pewnym momencie nad głową Patricii rozległ się dziwny dźwięk skrzypiących drzwi, jakby ktoś przebywał na górze. Spojrzała na górę, siedziała przestraszona przecież nikt tam nie mieszka i nikt podczas ich urlopu nie miał do nich przyjechać. Szybkim odruchem podniosła się z łóżka. Boso wybiegła z sypialni i poleciała na dół.

- Denis. Ktoś jest na górze. – powiedziała przestraszona wbiegając do salonu

- Tak, jasne chyba duchy. – zażartował Denis 

- Nie mówię serio. Ktoś tu jest. Drzwi zaskrzypiały nad naszą sypialnią.

- Ale, kto by tu mógł być. Mamo. – powiedział Alexander podnosząc się z kanapy – Idę do kuchni zrobić sobie coś do picia. 

- Alex, jak idziesz do kuchni, to zrób mi też coś do picia. – powiedział Ignacy do Alexandra 

- Patricia przestań, jesteś zmęczona podróżą i przez to słyszysz dziwne dźwięki. 

- Ja mówię serio, ktoś tu jest.

- Ale kto tu może być. – zdziwił się Ignacy – Przecież nikomu nie powierzyliśmy opieki nad domem. Mamo!

- Ale, ja naprawdę coś słyszałam. – upierała się Patricia 

- Patii usiądź, odpocznij po podróży. – Denis pociągnął Patricie za rękę, aby ta usiadła obok niego. 

- No dobrze, może masz racje. Chwilę odsapnę, a później wezmę kąpiel.

W pewnym momencie do salonu wbiegł Alexander.

- Mama ma rację, ktoś tu jest. 

- Kolejny, który słyszy dziwne dźwięki. – powiedział Ignacy

- Dźwięki czy nie dźwięki, ale śmietnik jest pełny. A z tego co pamiętam to Iggo przed wyjazdem go opróżniał.

- Cooo? … - zdziwili się wszyscy

- A w lodówce widziałem pudełko z kawałkiem pizzy. Zresztą znikły też soki, bo ich nie widzę. 

- A mówiłam, że ktoś tu jest. A ty mnie nie słuchasz. – Patricia zerwała się z kanapy i poszła w stronę schodów

- A ty gdzie idziesz? – spytał Denis 

- Sprawdzić kto tam jest.

- Stój! My to sprawdzimy, a ty tutaj zostań. Jak by co zadzwonisz na policję. – Denis podniósł się z kanapy i wraz z synami poszedł w stronę schodów. 

- Poczekaj tato jeszcze. – powiedział Ignacy skręcając w stronę kuchni. 

Szybkim krokiem wbiegł do niej z pojemnika na ladzie wyjął tłuczek do mięsa i pałkę do ciasta. Zaś ze szuflady wyjął wałek do ciasta. I razem, z tym wszystkim wyszedł z kuchni.

- Trzymajcie, na wszelki wypadek. – podał tłuczek Denisowi, a pałkę Alexandrowi

- Dobra idziemy, ale po cichu. Jak krzyknę to wezwiesz policję. – powiedział Denis  

Denis z synami poszli po cichu na poddasze. Wchodząc na górę usłyszeli dźwięk lejącej się wody. Ustawili się tak, aby osoba będąca w łazience nie zauważyła ich stojących przez szybę w drzwiach. 

Po paru minutach drzwi łazienki się otworzyły. Na wychodzącego z niej mężczyznę owiniętego tylko ręcznikiem, Denis wraz z synami rzucili się.

- A masz ci. Jak tu wlazłeś. – krzyknął Denis 

- Mów bo wezwiemy Policje. – powiedział jeden z synów 

- Ałaaa…. Denis to ja. – krzyknął męski głos 

- Wujek Paddy? – zdziwił się Ignacy

- Ja pierdziele moje kości, czym wy mi przywaliliście. – powiedział Patrick podnosząc się z podłogi, jedną z rąk trzymał się za bolący go bark, drugą zaś trzymał za ręcznik, który o mały włos nie zsunął się z Patryka – Rany boskie, wałkiem do ciasta. – powiedział widząc co trzyma Ignacy 

Ignacy po słowach Patricka wyprostował się, a wałek schował za plecy.

- Stary co ty tutaj robisz? – spytał Denis

- Jak na razie, to zwijam się z bólu. – powiedział Patrick poprawiając ręcznik, a następnie poszedł w stronę kanapy

Patricia czekając na znak Denisa czekała na parterze z telefonem w ręku. Nie słysząc żadnego krzyku i hałasu bójki, postanowiła pójść na górę i sprawdzić co tam się dzieje. 

- Denis wszystko w porządku. – spytała stojąc za drzwiami 

- Tak, mamo! – Alexander podszedł do drzwi wpuszczając Patricie do środka – To wujek Paddy. – dodał 

- Cooo… - Patricia słysząc słowa syna szybkim krokiem wbiegła do salonu na poddaszu, aby uściskać brata siedzącego na kanapie. – Paddy, co tu robisz?

- Aaał … siostra nie tak mocno. – powiedział próbując się uwolnić z uścisku siostry – Zerwałem z Joelle i wróciłem tutaj do Monachium na stałe.

- Cooooo…? – zdziwili się Patricia z Denisem

- A co ze ślubem, mieliście się pobrać. – dodała Patricia 

- Nareszcie. – powiedział Alexander. Patricia wraz z Patrickiem spojrzeli na chłopaka – No co, nie pasowała do wujka. – dodał widząc wzrok Patricii

- Ślubu nie będzie. Jej rodzice i tak fochy stroili. 

- A co się stało, że zerwaliście? – spytała Patrysia siadając obok brata 

- Na pewno chcesz to usłyszeć. 

- Jak, już zacząłeś to mów stary. – powiedział Denis 

- Przyłapałem ją z innym i to w łóżku. 

- Co? – zdziwiła się Patricia 

- Jej zdrada to pikuś. Bardziej mnie zabolało to, że zaczęła nas wyzywać od nierobów i wariatów. A najbardziej zaczęła obrażać Barby. 

- Coś ty powiedział. – Patricia, aż ze złości podniosła się za kanapy. – Jak ona śmiała. – dodała 

Patricia nie mogła uwierzyć w słowa brata. Zaczęła wypytywać Patricka co jeszcze Joelle planuje. Na odpowiedz brata stanęła przerażona, nie mogła uwierzyć, że Joelle mogła by go osądzić o gejostwo. Przecież Patrick w młodości umiał flirtować z dziewczynami. A tu takie oskarżenie. 

- Zastanawiam się czy dobrze zrobiłem występując z zakonu.

- Paddy przestań. Znajdziesz jeszcze tą, która cię pokocha, takim jakim jesteś. 

- Wiem siostra. Ale było lepiej, jak nikomu nie przeszkadzałem. 

- A komu ty stary przeszkadzasz. – zdziwił się Denis 

- Aaa. – westchnął Patrick – Większość ludzi i tak ma mnie dosyć.

- Jakie większość Paddy, jesteśmy rodziną i nikt nie ma cię dosyć. – powiedziała Patricia 

- Słuchajcie wiem, że poddasze było przygotowane dla jednego z chłopaków. Ale czy mogę chwilę tu zamieszkać – spytała Patrick 

- Jasne, że tak. – powiedzieli wspólnie Patricia i Denis 

- Tylko do czasu, kiedy nie znajdę czegoś dla siebie.

- Możesz tu mieszkać, ile będziesz chciał. – dodała jeszcze Patricia

- Dzięki!

Patrick wiedział, że zawsze może liczyć na pomoc Patricii. Od dziecka dobrze się ze sobą dogadywali i wspierali w trudnych chwilach. To Patricia wraz z siostrami na zmianę często odwiedzała Patricka, gdy on przebywał w zakonie. To właśnie Patricia była przy nim w tych trudnych chwilach, jakim było dla niego zerwanie kontaktów z rodziną Kowalik.

Podczas, gdy reszta rozmawiała, o tym co spotkało Patricka, Ignacy spojrzał na stolik. Na stoliku leżało pudełko, w którym Patrick trzymał swoje pamiątki z dzieciństwa. Pudełko było otwarte, a na stole leżało parę zdjęć i tajemnicza kartka złożona na cztery, którą wcześniej zabrał od Joelle.

Chłopak chwycił za kartkę i ją rozłożył. Na kartce był naszkicowany ołówkiem portret Jezusa z chustą na głowie. 

- Ty patrz Alex, taki sam rysunek, co nad łóżkiem rodziców. – Ignacy obrócił kartkę pokazując rysunek bratu

- A to kto? – spytał Alexander chwytając za jedno ze zdjęć, na którym była Wiktoria. 

Patrick zezłościł się widząc, jak chłopcy grzebią w jego rzeczach. 

- Ej chłopaki, ja nie grzebie w waszych rzeczach. – powiedział wyrywając chłopakom zdjęcie i kartkę 

- Zostawcie nas. – powiedziała Patricia widząc, jak Patrick wyrywa zdjęcie Wiktorii.

Denis z synami wyszli z pomieszczenia. Patricia zaś wróciła do rozmowy z bratem. Wiedziała, jak bardzo ten rysunek jest cenny dla Patricka, a co dopiero Wiktoria, którą tak Patrick miłował w młodości.

- Paddy, co się dzieje? – spytała Patricia  

- Nic siostra.

- Nic, a to. – pokazała na zdjęcie Wiktorii – Co jest braciszku. 

- Nic. Po prostu za nią tęsknie, brakuje mi jej. Ona by wiedziała, co teraz mam, z tym wszystkim robić.

- O rany, ty dalej, ją kochasz. Przecież wiesz, że ona ma męża i jest szczęśliwa. Sam zdecydowałeś, że się od niej odsuniesz i nie będziesz jej przeszkadzał w miłości.  

- Wiem Patricia. Ale zrozum. Tak bardzo długo jej nie widziałem, że cholernie za nią tęsknie. I to bardzo. Chciałbym, żeby tu teraz weszła usiadła przy mnie i tym swoim zielonym wzrokiem, w milczeniu wsparła mnie tak, jak wtedy, gdy miałem depresje. Nie musiałem nic jej mówić, a ona już wiedziała co mi jest.

- O rany,  Michael!

- A ty, nie tęsknisz za nimi, nie brakuje ci rozmów z ciociom i jej gościnności. – spytał Patrick siostry.

Patricia spuściła głowę i zamknęła oczy. Wzięła głęboki oddech, a po chwili odpowiedziała bratu.

- Brakuje i to bardzo. Ciocia zawsze umiała nas wszystkich wysłuchać. Czasami czułam się, jak bym miała drugą matkę. 

- No właśnie. Ja tęsknie za Wiki. Za jej uśmiechem, za rozmową z nią. Tego mi brakuje. 

- Powiem Ci braciszku, że nieraz zastanawiam się co u nich słychać. – Patricia podniosła się z kanapy i podeszła do aneksu kuchennego. Z jednej z górnych szafek wyjęła dwie szklanki, wypłukała je, a następnie nalała do nich stojący na blacie sok pomarańczowy w butelce.

- Ja też się czasami zastanawiam, siostrzyczko. Ciekawe czy Janek się ożenił, czy Dorotii z kimś życie ułożyła. 

- O rany, Dorotii. Ta to miała w sobie duszę imprezowiczki. Nic, tylko impreza za imprezą. Cud, że Wiktorie w to nie wciągnęła. – powiedziała Patrysia stawiając szklanki z sokiem na stoliku

- Wiki to przeciwieństwo Dorotii. Ona wolała własne towarzystwo: ona i jej przyjaciółki. Oprócz dziewczyn, mało kto mógł wejść do tego grona. Dobrze, że chociaż nam otworzyła drzwi przyjaźni i nam zaufała. – powiedział chwytając za szklankę z sokiem

- To prawda. A może dobrze, że taka jest, wie czego chce i z kim się chce przyjaźnić.

- A pamiętasz, jak się wszyscy spotykaliśmy czy to w domu dziecka, czy na farmie, to Janek z Hansem udawali, co to nie oni, że bab nie potrzebują. – zaśmiał się Paddy

- Tak jasne, a teraz Hans jest żonaty i to z kim, z koleżanką z ośrodka. – powiedziała ze śmiechem Patricia 

- A wiesz, że Emma urodziła. Maja córkę.

- Ooooo… A ty skąd wiesz. – zdziwiła się Patricia 

- Dzwonił Hans i poprosił, abym został ojcem chrzestnym. Pomożesz mi wybrać prezent dla małej.

- Oczywiście, że tak. – Patricia upiła łyk soku – Ja się czasem zastanawiam, jak ciocia daje sobie rade po śmierci wujka Piotra. 

- Też się zastanawiałem. Powiem ci siostra, że brakuje mi czasami tej rodzinnej atmosfery, która była u nich w domu. 

- Mi brakuje uśmiechu i gościnności cioci. 

- A pamiętasz, jak Kathe próbowała zrobić sama jedno z ciast cioci. Na ich przywitanie, jak przyjechali do nas na jedne z urodzin ojca. – zaśmiał się Patrick

- Pamiętam. Tak się spieszyła z ciastem, tak się spieszyła, że aż garnek spaliła robiąc własną masę serową. – zaśmiali się oboje

- A później ciocia sana zrobiła ciasto, krok po kroku. Szkoda, że nie pojechaliśmy na pogrzeb wujka. Chociaż, tak bym ją zobaczył. – powiedział upijając łyk soku.

- Paddy! Przecież wiesz, że dowiedzieliśmy się, o tym po fakcie. Hans w dniu swojego ślubu powiedział, że oni przepraszają i nie będą na ślubie, bo wujek zmarł dwa tygodnie wcześniej. 

- Wiem, siostrzyczko.

Patrick z siostrą dalej wspominał przyjaciół z Polski. Jak przyjeżdżali do rodziny Kowalik w odwiedziny, po każdym koncercie w Polsce. Jak Wiktoria z rodzeństwem przyjeżdżała do nich na wakacje. Jak wraz z przyjaciółkami uczestniczyła podczas, niektórych tras koncertowych. Jak obie rodziny pomagały w opiece nad dziećmi z domu dziecka w Berlinie. To tam właśnie poznały się obie rodziny. 

Po rozmowie Patricia zeszła na dół, aby zamówić coś do jedzenia dla wszystkich z rodzinnej restauracji. Zamówiła, także stolik na wieczorne spotkanie z siostrami. Skontaktowała się z Maite i Kathe, aby zaprosić je na babskie spotkanie w restauracji. Skontaktowała się, także z Tanią, żonę Joeya. 

Patrick zaś poszedł się ubrać. Wszedł do sypialni i wyjął z szafy czarne dżinsy, a z komody szary T-shert, czarne bokserki i czarne skarpetki, i zaczął się ubierać. A następnie poszedł do garażu, w którym przebywał obecnie Denis.

- Denis jesteś! – powiedział wchodząc do garażu 

- Jestem, jestem. – krzyknął Denis z samochodu, którego wcześniej wprowadził do garażu 

- Coś ci pomóc. 

- Nie trzeba stary. Sprawdzam czy wszystko w porządku z samochodem. Trzy tygodnie na parkingu lotniska stał.

- A co, wyście nie dali tym razem samochodu pod czyjąś opiekę.

- Dali, ale Kathe zapomniała zabrać zapasowy kluczy od nas. Psy zabrała, a klucza już nie. A ty co zrobiłeś ze swoim samochodem. – powiedział Denis spoglądając na Patricka z samochodu

- Ja swój oddałem Chrisowi. Ma go sprzedać. – powiedział podchodząc do Denisa 

- Sprzedajesz. Nie wracasz do Brukseli. – Denis wyszedł z samochodu i podszedł do małej lodówki, która stała w prawym rogu na tyłach garażu i wyjął z niej dwa piwa

- Nie! Zerwałem umowę z Pierem.

- Ty mówisz poważnie. – Denis podał Patrickowi butelkę piwa, a następnie podszedł do stołu, na którym leżały śrubki, klucze itp. – Gdzie ten otwieracz. O jest! 

- Tak. Mówię serio. Nic mnie już tam nie trzyma.

- A co z karierą? – Denis otworzył piwo swoje i Patricka 

- Nie wiem. Na razie robię przerwę. A co później zobaczymy.

- To co planujesz, teraz robić.

- Na razie chce odpocząć i zebrać myśli. Musze się pozbierać, po tym co zrobiła mi Joelle. – Patrick z Denisem usiedli na stołkach, które znajdowały się przy stole

- Dobra stary opowiadaj. – powiedział Denis upijając łyk piwa. Denis dobrze wiedział o tym, że najpierw trzeba porozmawiać z Patriciem i go wysłuchać, żeby nie doszło do powtórnej sytuacji z próbą samobójczą Patricka.

Patrick opowiedział Denisowi całą historię, jaka go spotkała ze strony Joelle. Opowiedział o jej fałszywych kłamstwach. Opowiedział, jak nie spodziewanie zaczęła go bić i wyzywać jego rodzinę. Denis był zdziwiony, nie mógł uwierzyć w słowa szwagra. Patrick opowiedział, także Denisowi, co skłoniło go po tak długim czasie, że wyciągnął stare zdjęcia Wiktorii i zaczął ją wspominać. Że widok jednej kobiety, podobnej do Wiktorii, tak na niego zadziałał.

- Czekaj, widok jednej dziewczyny, aż tak bardzo przypomniał ci o Wiki. – zdziwił się Denis

- Tak. Ona była tak podobna do niej, jak bym widział Wiki, jak wtedy gdy miała 20 lat. – powiedział upijając łyk piwa

- A Joelle ją widziała. – spytał Denis

- Kogo? – zdziwił się Patrick 

- No tą dziewczynę, o której mówiłeś. Może dlatego Joelle tak się zachowała wobec ciebie. – powiedział Denis upijając łyk piwa

- Nie, nie widziała jej. Na tą dziewczynę natknąłem się, jak już miałem odjeżdżać z pod domu Joelle w dniu naszej kłótni. 

- A ja myślałem, że ma żal do ciebie o Wiktorie. I dlatego taki numer wyczyniła. 

- Joelle nigdy nie widziała Wiktorii na oczy. One się nie znają. A widok tej dziewczyny przypomniał mi tylko o rysunku Wiktorii, który u Joelle zostawiłem. Tylko po to się do niej wróciłem. – powiedział upijając łyk piwa

- Ciekawe, jak by teraz wyglądała. – powiedział Denis 

- Też się zastanawiam. 

Podczas rozmowy Patrickowi zadzwonił telefon, wyjął go z kieszeni. Na ekranie telefonu wyświetlił się numer Joelle. 

- A ta czego chce. – powiedział widząc numer Joelle 

- Co jest stary? – spytał Denis. Patrick pokazała szwagrowi, kto do niego dzwoni – Lepiej odbierz, będziesz miał ją z głowy. – dodał widząc numer telefonu

Patrick odebrał telefon od Joelle. Rozmowa nie przebiegała pozytywnie dla niego. Joelle złościła się, że Patrick nie chce podać konkretnego terminu odebrania swoich rzeczy. 

- To kiedy! – powiedziała Joelle przez telefon

- Jak znajdę kogoś do pomocy, to przyjadę po nie. – powiedział Patrick

- Jest was tyle, a ty nie masz kogo wziąść.

- Kobieto, zrozum. Nie wszystko jest na twoje zawołanie. Oni mają własne rodziny. Nie mogę tak o rozkazać im, bo ty sobie tego chcesz.

- To co mam z tym zrobić. Chce sprzedać mieszkanie. I jechać do rodziców.

- Co, Tomas się już tobą nacieszył. – powiedział upijając łyk piwa

- Przestań! On taki nie jest. 

- Jasne, nie jest. To po co jedziesz do rodziców.

- Tomas jest synem milionera i jeździ w interesach. Nie tak, jak ty nie potrzebnie.

- Jasne, w interesach.

- Przestań nie masz prawa, go obrażać.

- A ty miałaś prawo obrażać moją rodzinę. – ze złości uderzył pięścią o stół. 

Joelle nie odpowiedziała na słowa Patricka. Usłyszała przez słuchawkę uderzenie pięści. Więc nie chciała wchodzić w dalszy etap kłótni. 

- To kiedy zabierzesz swoje rzeczy.

- Tak jak mówiłem, jak znajdę pomoc i transport, to dam ci znać kiedy po to przyjadę.

- A co z mieszkaniem.  

- Zostaw puste mieszkanie, a klucze przekaż Chrisowi. Nie bój się koszt opłaty mieszkania biorę na siebie. Sknero. 

- Coś ty powie… - Joelle nie dokończyła wypowiedzi. Patrick ze złości wyłączył telefon nie chciał dalej prowadzić tej rozmowy.

Chwycił za piwo i długim łykiem wypił piwo do końca. 

- Hej, hej, hej. Paddy zwolnij. Jeszcze zdążysz się upić i to nie raz. Ale nie rób tego przez dziewczynę. – powiedział Denis chwytając za butelkę, którą trzymał Patrick – Ona nie jest tego warta. – dodał 

- Masz racje, nie jest tego warta. – powiedział ściskając ręce w pięść 

- Ochłoń trochę, a później zadzwoń do Joeya. Ustalimy w trójkę co dalej robić. Może załatwi się jakiś transport na twoje rzeczy. 

- Dobra stary. – Patrick zawsze mógł liczyć na Denisa. Nigdy nie miał problemów z poproszeniem szwagra o pomoc.

W pewnym momocie Patricia weszła do garażu i zawołała chłopaków do domu, aby coś zjedli z przywiezionych właśnie dań, które ona wcześniej zamówiła. Patrick z Denisem poszli do domu.

Podczas posiłku Alexander z Ignacym próbowali wyciągnąć od rodziców i wujka, kim jest tajemnicza kobieta, którą zobaczyli na zdjęciach u Patricka. Patrick nie chciał rozmawiać na ten temat. Denis tak samo nie chciał odpowiadać na pytanie synów. Nie znał tak dobrze Wiktorii, jak jego żona czy Patrick. I nie chciał narażać się Patrickowi, że coś źle powie o jego nastoletniej miłości. Jedynie Patricia odpowiedziała swoim synom, kim jest Wiktoria. I co zrobiła dla ich rodziny. 

- Ta pani ze zdjęcia ma na imię Wiktoria. I to jej zawdzięczamy to, że wujek Paddy żyje. – powiedziała Patricia dolewając wszystkim sok 

- Cooo … ? – zdziwili się chłopcy 

- Czekaj mamo o czym ty mówisz? – spytał Alexander

- Przecież dobrze wiecie, że wujek miał depresje. To właśnie Wiki, w ostatniej chwili uratowała wujka przed próbą samobójczą.

- Myślałem, że to wujek Jimmy uratował wujka. – powiedział Ignacy 

- Nie. To Wiktoria wyczuła, że coś jest z wujkiem Paddym nie tak. A wujek Jimmy załatwił w tedy dobrego lekarza.  

- To dlaczego nigdy o niej mówicie. – dodał Alexander

- Bo nie wszystko musicie wiedzieć. – powiedział Denis upijając łyk soku

Patrick się nie odzywał podczas posiłku. Był zły, że chłopcy poruszyli temat o Wiktorii, a Patricia im tak łatwo odpowiedziała.

Po posiłku Patrick poszedł do siebie, aby zadzwonić i umówić się z Joeyem na spotkanie. Joey był zaskoczony nagłym przyjazdem brata do Niemiec. Chciał od razu dowiedzieć się co się stało, że Patrick przyjechał bez zapowiedzi, ale Patrick nie chciał rozmawiać na ten temat przez telefon. Umówili się, że o 20:00 wraz z Denisem spotkają się w trójkę w pupie Irland należącym do Seana syna Kathe.

Patrick został na poddaszu. Nie chciał słuchać, jak chłopcy wypytują dalej Patricie o Wiktorie. Siedząc na kanapie w swoim salonie wysłał Denisowi sms-em wiadomość, że z Joeyem umówieni się o 20.00. Po wysłaniu wiadomości, podniósł się z kanapy i poszedł położył się na łóżku w sypialni. Wpatrzony w sufit myślami zaczął wyobrażać sobie, jak dziś wyglądała by Wiktoria i co by jemu doradziła w tej trudnej sytuacji. Po chwili obrócił się na bok i zasnął.


"Drzwi poddasza się otworzyły do środka weszła młoda dziewczyna o długich kasztanowych włosach, ubrana w błękitną długą sukienkę z satyny z długim rękawem. Boso poszła do sypialni, w której spał Patrick. Po drodze spojrzała jeszcze na stolik w salonie, na którym leżały zdjęcia. Weszła do sypialni i podeszła do biurka, który stał pod oknem. Chwyciła za krzesło i przeniosła je bliżej łóżka. Usiadła na nim plecami do drzwi. 

Siadając ma krześle ułożyła nogę na nogę. Jedną z rąk oparła łokciem o kolano, a na jej dłoń położyła brodę. I w takiej to pozycji siedziała wpatrując się w śpiącego Patricka, który leżał tyłem do niej. 

Patrick zaczął się pomału budzić. Spojrzał w stronę uchylonego ona. Biorąc głęboki oddech poczuł delikatny zapach perfum o zapachu kwiatów. Odwrócił się w stronę drzwi, aby upewnić się czy ktoś u niego jest. Odwracając się zobaczył siedzącą na krześle dziewczynę.

- Wiktoria! – Patrick na widok dziewczyny zerwał się z łóżka i usiadł

Dziewczyna podniosła się z krzesła i usiadła na łóżku obok niego. Jedną z dłoni dotknęła jego policzka. Patrick chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął dłoń, aby ją ucałować.  

- Mów, wysłucham cię tak, jak zawsze. – powiedziała widząc zasmucony wzrok mężczyzny. Patrick nic nie mówił cały czas trzymając rękę dziewczyny, wpatrzony był w jej zielone oczy. – Czemu nic nie mówisz. Chodzi o Joelle, o tym co powiedziała o twoich bliskich. 

- Joelle!? Przecież nigdy Ci o niej nie mówiłem. – zdziwił się Patrick, wiedząc o tym, że nigdy nic nie mówił Wiktorii o swojej sympatii z dzieciństwa

- Nie przejmuj się nią. Ona będzie jeszcze, żałować, że cie zostawiła. A ty bądź sobą, nie przejmuj się takimi słowami.

- Skąd wież o Joelle? – spytał Patrick 

- Od niego! – powiedziała kobieta spoglądając w górę – Co się dzieje Michael? – spojrzała z powrotem na Patricka

- Ja chyba znów jestem ludziom niepotrzebny na tym świecie. – powiedział całując cały czas dłoń dziewczyny

- Nie mów tak. – powiedziała dotykając z powrotem policzka Patricka – Masz wspaniałe rodzeństwo, dla którego warto żyć. I które cię zawsze będzie wspierać w trudnych chwilach. 

- Ale ciebie przy mnie niema. 

- Jestem i zawsze będę cię wspierać. Nie ważne czy będę to robić z bliska czy z oddali. Ale zawsze będę przy tobie w twoich myślach. – powiedziała, a po chwili pocałowała Patricka w usta. 

Podczas ich rozmowy diametralnie zmieniła się pogoda. Z pięknego słonecznego dnia czar prysnął. Nad domem pojawiły się czarne kłęby chmur i mocny wiatr. Okno, które było uchylone, całe się otworzyło, zrzucając donice z parapetu. Do domu wleciały fruwające liście. Oboje spojrzeli w stronę okna. Patrick zerwał się z łóżka i pobiegł, aby je zamknąć. Po chwili odwrócił się w stronę łóżka, aby wrócić do dziewczyny, ale jej już nie było, znikła. Zostało tylko po niej puste krzesło. 

- Wiki…"


Drin, Drin, Drin….

Patrick zerwał się na dźwięk telefonu. Odwracając się w stronę dzwoniącego telefonu, uderzył ręką o stolik nocny. Telefon zesunął się ze stolika i upadł na podłogę rozwalając się cały.

- Szlak! – powiedział widząc rozwalony telefon

Podniósł się z łóżka, aby podnieść z podłogi sprzęt. Złożył go na nowo, a następnie włączył, aby sprawdzić, kto do niego dzwonił. Czekając na uruchomienie ekranu spojrzał dookoła sypialni. Krzesło było na miejscu, stało tak, jak zawsze przy biurku. Nikt go nie ruszał i nie przenosił, aby na nim usiąść. Okno zaś było uchylone, tak jak w wcześniej. Za oknem była piękna słoneczna pogoda, nie było widać, żeby przeszła jakakolwiek burza.

- Boże, czy ja aż, tak mocno za nią tęsknie, że ona mi się śni. – powiedział siadając na łóżku 


Cdn… 

 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 26: I Really Love You - The Kelly Family

Rozdział 27: Calling heaven - The Kelly Family

Rozdział 25: The Children Of Kosovo - The Kelly Family