Rozdział 3: Shake Away - Michael Patrick Kelly

 

 Niemcy/Monachium 

Następnego dnia zaraz po wyładowaniu samolotu w Monachium Patrick pojechał Taxówką do domu Patricii. Patricia miała przepiękny dom pod Monachium. Dom był w stylu niemieckim z dużym pięknie zadbanym ogrodem i dwoma garażami. Dom nie był duży, ale było tam czuć atmosferę rodzinną. Parter domu był podzielony na dwie nierówne połowy. W większej połowie znajdowały się kuchnia z jadalnią, salon i łazienka. A w mniejszej połowie Patricia miała małe prywatne studio nagraniowe. Na Pietrze zaś były pokoje sypialniane należące do Patricii i Denisa, a także ich synów, łazienka i dwa pokoje gościnne. W jednym z nich przebywała często Barbie, będąc pod opieką siostry. Dom posiadał, także poddasze, które Denis urządził w formie małego mieszkania, na wypadek gdyby któryś z synów chciałby się usamodzielnić i zamieszkać z dziewczyną. Na poddaszu były trzy pomieszczenia. Salon z aneksem kuchennym, sypialnia i mała łazienka. To tam właśnie ulokował się Patrick po przyjeździe z Brukseli, znajdując zapasowe klucze do domu w donicy z kwiatami.

Patrick miał szczęście Patricii w tym czasie nie było w domu. Więc miał czas na przemyślenie, jak poinformować rodzeństwo o jego rozstaniu z Joelle. Na pierwszy rzut postanowił najpierw ostrzec swoich przyjaciół z zakonu. Nie wiedział co Joelle planuje. Do tej pory nie może zrozumieć co wstąpiło w nią, że aż tak się zmieniła z miłej sympatycznej i cichej dziewczyny na agresywną kobietę. 

Nie chcąc się ujawniać pozostałemu rodzeństwu postanowił, że przez kolejne kilka dni, do póki Patrycja się na nie go nie natnie, nie pojawi się w restauracji czy w kawiarni. Postanowił także zrezygnować z porannego joggingu, którego tak bardzo lubił robić. Zawsze sobie powtarzał, że sport na pierwszym miejscu, bo daje jemu energie do dalszej pracy. Przed porannym prysznicem, a dokładnie popołudniowym, bo na zegarku była już godzina czternasta z minutami, zrobił sobie najpierw cytrynę z miodem i imbirem, do której składniki znalazł w kuchni Patricii. Nauczyła go tego Joelle. Co rano podawała ten napój Patrickowi do picia. Szklankę z cytryną wziął ze sobą do sypialni, usiadł na łóżku i chwycił za telefon. Po chwili zastanowienia wykręcił numer do zakonu, w którym wcześniej przebywał.

- Szczęść boże ojcze. – powiedział Patrick 

- Szczęść boże synu. Coś się stało potrzebujesz znów naszego duchowieństwa. – powiedział głos w telefonie

- To na pewno ojcze. Ale najpierw dzwonię do was aby was ostrzec. – Patrick upił łyk soku z cytryny 

- Ostrzec, przed czym? – zdziwił się Ojciec Samuel 

- Chodzi o Joelle Verreet tą dziennikarkę co przeprowadzała z nami wywiad. 

- Pamiętam, obecnie jest twoją partnerką.

- Już nie. Rozstaliśmy się. – przez Patricka przeszło pewne ciepło, jak by przeczuwał, że zaraz dostanie ochrzan od kapłana.

- Jak to, a co się stało?

- To nie jest rozmowa na telefon. Ale powiem tylko w skrócie, że Joelle mnie zdradziła.

- Rozumiem, ale dlaczego nas ostrzegasz przed nią? – spytał ojciec Samuel

- Podczas ostatniej naszej kłótni, która wydarzyła się podczas rozstania. W Joelle coś dziwnego wstąpiło agresywnego. Zaczęła zarzucać mi, że za dużo spędzam z wami czas i w pewnym momencie … – Patrick chwile ucichł musiał wziąć głęboki oddech – Nie wiem czy powinienem to mówić.

- Mów synu, wysłucham cię. 

- Ojcze czy na pewno chcesz to usłyszeć. 

- Jak już zacząłeś to skończ. Przyjmę nawet ciężką obrazę.

- Joelle nazwała mnie gejem. Więc w ten sposób obraziła także was.

- Tego bym się po niej nie spodziewał. Przecież ona pisała doktorat. Może to tylko chwilowe. 

- Nie wiem czy to chwilowe, że tak się odniosła do mnie. Ale miałem wrażenie, że podczas naszej kłótni wszedł w nią diabeł. 

- Jeśli tak mówisz, to te słowa mogły nie być wypowiedziane przez nią samoistnie. Ale dziękuje za ostrzeżenie.    

- Proszę ojcze. Po prostu wolałem was ostrzec, żeby nie było niespodzianki. – Patrick znów upił łyk soku 

- Dziękuję. Na pewno porozmawiam z resztą na ten temat i ustalimy co dalej robić. A ty Michaelu jak się czujesz.

- Jestem obecnie w Niemczech u jednej z swoich sióstr. Muszę zebrać myśli co dalej robić i jak im to wszystko powiedzieć.

- Wiesz, że zawsze możesz do nas przyjechać. 

- Wiem ojcze. Na pewno przyjadę, ale najpierw powiadomię rodzinę.

- Dobrze czekamy na ciebie. Przepraszam, ale właśnie mnie wzywają na modlitwę.  Szczęść boże synu.

- Dobrze ojcze. Pozdrów tam wszystkich ode mnie. Szczęść boże. – po zakończonej rozmowie wypił pozostałą ilość soku z cytryny, a szklankę położył na stoliku nocnym

Po rozmowie z ojcem przełożonym Patrick postanawia od razu poinformować swoich znajomych, z którymi tworzył zespół, że wrócił do Niemiec i nie ma zamiaru wracać do Belgi, no może tylko w ramach koncertu. Większość z nich nie była zła na niego, wręcz przeciwnie pochwalała jego decyzję i nawet chcieli z nim kontynuować współprace na terenie Niemiec. Gorzej było podczas rozmowy z Pierem, menadżerem Patricka, ta rozmowa nie skończyła się pozytywnie dla niego. Pier oskarżył muzyka, że włożył pieniądze w błoto i groził Patrickowi sądem za zerwanie przedwcześnie kontraktu.

- Czekaj czy ja się przesłyszałem. Zrywasz umowę. Człowieku!– powiedział głos w telefonie

- Tak, jak powiedziałem, nie wracam do Belgi. Zostaje tu w Niemczech. – Patrick stał z łóżka i podszedł do okna w sypialni 

- Człowieku, zainwestowałem w ciebie. Przez ciebie zmarnowałem kasę. 

- Jak chcesz dalej ze mną współpracować to tylko w Niemczech.

- Słucham. Ja mam do ciebie jechać do Niemiec. Oszalałeś!

- To współpracujmy na odległość, jak nie chcesz  przyjeżdżać do Niemiec. 

- Człowieku ty chyba na łeb upadłeś, na odległość. Jak ty to sobie wyobrażasz.

- Normalnie. Przecież są takie sytuacje, że artysta mieszka w jednym mieście a menadżer w drugi, a wytwórnia jest gdzie indziej. Zresztą my tak mieliśmy w latach ’90 w Kolonii mieszkaliśmy, a z Berlina był nasz menadżer i jakoś dobrze współpraca przebiegała.

- Człowieku po pierwsze, żaden artysta mający umowę podpisaną ze mną, nie ma prawa mieszkać dalej ode mnie niż kilka kilometrów. To ja rządze, umowa ma być na moich zasadach. A po drugie era Kellysów się już zakończyła, dla mnie jesteście nikim, nikim. 

- Słucham! To po co podpisywałeś ze mną umowę. – spytał Patrick

- A jak myślisz, dla pieniędzy. 

- Wiesz co, jeśli pieniądze są aż tak dla ciebie ważne, niż nasza przyjaźń. To oddam ci wszystko co do centa.

- Ciekawe z czego. Ledwo co dawałeś rade w Belgii i myślisz, że w Niemczech będziesz wielką gwiazdą, już to widzę. 

-  Nie bój się dostaniesz wszystko, co we mnie zainwestowałeś. Podaj mi tylko ile mam ci zwrócić. 

- Dobra. Masz czas do października. Jak nie zobaczę pieniędzy na koncie to widzimy się w sądzie. Kwotę i konto podam ci mailem.

- Dobra. – Patrick po rozmowie z Pierem postanowił wziąć prysznic. Chciał ochłonąć po tym co usłyszał. Położył telefon na komodzie. A następnie chwycił za kosmetyczkę i czystą bieliznę, którą wyjął z walizki i poszedł do łazienki.

Półgodziny później ubrany tylko w czarne slipy przeszedł z łazienki do swojej sypialni. Chwycił za walizkę i ułożył ją na łóżku. A następnie pomału zaczął się rozpakowywać. Nie miał dużo rzeczy: kilka par skarpetek, kilka slipów, ze trzy pary spodni, kilka t-shertów, kilka bluz z długim rękawem, ze dwie koszule i małe pudełko na drobiazgi. Pochował wszystko do szuflad komody, a koszule i spodnie powiesił do szafy. Na łóżku pozostawił tylko spodnie, w których przyjechał, szary t-shert i pudełko. 

Patrick założył na siebie tylko T-shert, a następnie boso zszedł do kuchni, zrobił sobie kanapki z resztek co było w lodówce i wraz z talerzem wrócił na poddasze. Talerz położył na stoliku w salonie, a następnie ze spodni w sypialni wyjął wcześniej wspomnianą kartkę. Chwycił za pudełko i wraz z tym wszystkim wrócił do salonu i usiadł na kanapie. Chwytając za jedną z kanapek otworzył pudełko. W pudełku były pamiątki z dzieciństwa: kilka zdjęć, łańcuszek z krzyżykiem, ołowiany żołnierzyk, drewniany różaniec, pluszowy mały miś i ręcznie robiona bransoletka ze sznurka, którą dostał właśnie od Wiktorii. Kartkę schował do pudełka. Z pudełka zaś wyciągnął wspomnianą bransoletkę i jedno ze zdjęć. Na zdjęciu była nastoletnia Wiktoria. Było to zdjęcie małe, takie klasyczne do dowodu osobistego, lub paszportu. Patrick skradł jej zdjęcie, gdy Wiktoria szykowała się do wyrobienia pierwszego dowodu osobistego. 

Boże, ile bym dał, aby móc cofnąć czas. Dlaczego nie walczyłem o naszą przyjaźń Wiktoria. Dlaczego dałem się zastraszyć temu dupkowi. Tak mi cię brakuje. Ty byś wiedziała co dalej robić. Jak walczyć z takimi ludźmi. Tak bardzo brakuje mi twojego wsparcia. Tak bardzo brakuje mi twojego uśmiechu. Wiki ukochana”. – pomyślał ocierając zdjęcie palcem. 

Patrick rzucił się w wir wspomnień. Wspominał chwile spędzone z Wiktorią i jej rodziną. Jak przyjeżdżał do Polski, a ciocia Ela, mama Wiktorii zawsze ugościła ich polskim obiadem. Jak uczył Wiktorię i jej siostrę jazdy na koniu. Jak z Angelo i Jankiem bratem Wiktorii pojechali na ryby, a podczas wędkowania Janek i Angelo wpadli do wody. A w szczególności wspominał chwile, jak Wiktoria była przy nim, gdy ten wpadł w depresje. To właśnie Wiktoria podała Patrickowi rękę, gdy on tego potrzebował. To ona wraz z Jimmym zaprowadziła Patricka do psychiatry. To Wiktoria czekała na niego pod szpitalem psychiatrycznym, gdy ten zakończył swoja terapie po próbie samobójczej. I to ona pokazała jemu czym jest miłość do Boga. 

Chwilę wspomnień Patricka przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu, który wydobywał się z drugiego pokoju. Odstawiając zdjęcie na stolik podniósł się z kanapy i poszedł do sypialni. Chwycił za telefon który leżał na komodzie. W telefonie wyświetlał się numer Hansa Gutenga.

- Hans! Cześć stary. Co tam u was. Jak tam Emma? – razem z telefonem wrócił z powrotem do salonu i usiadł na kanapie

- Cześć Paddy! A u nas rodzina kwitnie. Cztery tygodnie temu Emma urodziła. – powiedział głos w telefonie

- Gratulacje stary. Chłopak czy dziewczynka.

- Córa. Anja! – zaśmiał się Hans w słuchawce

- A całe dzieciństwo zarzekałeś się że się nie ożenisz. A tu proszę szczęśliwy mąż i ojciec. – Patrick zajadał dalej kanapki 

- Oj tam całe życie. Człowiek musiał dorosnąć. – zaśmiali się w wspólnie – A wracając do rozmowy mam do ciebie sprawę.

- Jaką…

- Chciał bym cię o coś poprosić, ale  nie wiem czy się zgodzisz.

- Zgodzić na co? Hans co się dzieje. – Hans milczał przez pewien czas, nie odpowiedział Patrickowi – Halo Hans, jesteś tam. 

- Czy zgodzisz się zostać ojcem chrzestnym naszej Anji. Wiem powinniśmy przyjechać do was do Brukseli i cię poprosić osobiście. Ale Anja jest jeszcze za mała. – Patrick ucieszył się, że najlepszy przyjaciel prosi go, aby został ojcem chrzestnym jego dziecka, ale zarazem zdziwiło go niepewność Hansa czy on się zgodzi.

- Stary jasne, że się zgadzam. A czemu ty się z taką nie pewnością pytasz.

- No bo Joelle …

- Co Joelle? – zdziwił się Patrick  

- Wiesz jak skończyła się wasza wizyta na naszym ślubie. Wiec Joelle może mieć pretensje, że znów cię o coś proszę. 

- Joelle nie ma nic do tego. Z resztą … - Patrick nie dokończył wypowiedzi 

- Co z resztą? Coś się stało? – spytał Hans

- Wczoraj rozstałem się z Joelle.

- Co takiego? Co się stało? – dopytywał się Hans. Z drugiej strony cieszył się, że intryga jego żony się uda, że połączy starych przyjaciół w parę.  

- Wiesz co Hans, nie obraź się, ale to nie jest rozmowa na telefon.  

- Rozumiem. Opowiesz, jak będziesz gotowy. 

- Dzięki stary! Ty zawsze mnie rozumiałeś. 

- To gdzie ty teraz przebywasz? W hotelu w Brukseli? – spytał Hans

- Nie, jestem w Monachium u Patricii. Od razu wróciłem do Niemiec. 

- Rozumiem. A co z karierą muzyczną. Przecież tam miałeś menadżera.

- Właśnie przed naszą rozmową zerwałem umowę z Pierem. 

- I nie zgadnę, nie za dobrze się to skończyło.

- No niestety. Musze jemu oddać wszystkie zainwestowane pieniądze we mnie. 

- A co z dalszą karierą. – spytał Hans

- Na razie robię przerwę. Zresztą musiał bym kogoś pewnego znaleźć, kto by nie bał się współpracy ze mną na solowej drodze. 

- A reszta z rodzeństwa wie o twoim powrocie do Niemiec i sytuacji jakiej się znalazłeś. 

- Nie, jeszcze im nie powiedziałem. Zresztą, jak przyjechałem to Patricii nie było w domu, gdzieś chyba wszyscy wyjechali. Chociaż mam czas, żeby się przygotować do rozmowy z nimi i ciągłych pytań.

- Rozumie stary. Ale wracając do chrztu, czyli mogę na ciebie liczyć. Zostaniesz ojcem chrzestnym.

- Tak, jasne. Tylko powiedz kiedy i o której. 

- Dokładną datę i godzinę jeszcze ci przekażę. Mieliśmy w wczoraj wszystko pozałatwiać, ale niespodziewanie księdza wezwano do chorego. 

- Rozumiem. A już macie osobę na matkę chrzestną. – dopytywał się Patrick 

- Matkę chrzestną! Eeeee…. Jeszcze nie mamy nikogo. Dzisiaj z Emmą będziemy się zastanawiać kogo wybrać. – Hans skłamał wiedział przecież kogo Emma wybrała na matkę chrzestną, wolał żeby intryga jego żony się udała. Zresztą nie wiadomo, jak by Patrick zareagował, jak by wiedział, że matką chrzestną ma zostać Wiktoria czy nie zrezygnował by od razu. – Ty nam wpadłeś jako pierwszy do głowy jako ojciec chrzestny, dlatego dzwonie i pytam.

- Rozumie, trzeba wszystko dobrze przemyśleć, kogo się bierze. 

- No właśnie. Dobrze mówisz. Trzeba dobrze wszystko przeanalizować. 

- My tu mówimy o uroczystości chrztu. A jak się czuje Emma i maleństwo. – spytał Patrick

- Wiesz co dobrze. Emma dobrze się czuje, o właśnie z małą są w ogrodzie i odpoczywa. A mała zakochasz się w niej, jak ja zobaczysz. – zaśmiali się wspólnie 

Patrick porozmawiał z Hansem jeszcze parę minut. W dalszej rozmowie wspominali stare czasy z dzieciństwa. Patrick nawiązał w rozmowie do rodziny Kowalik, ale nie wypytywał się z dokładnością co u nich słychać. Przypomniał, tylko niektóre dobre chwile, spędzone wspólnie z nimi.

Po zakończonej rozmowie Patrick posprzątał wszystko ze stolika. Pochował wszystkie pamiątki do pudełka i zamknął. A następie zszedł do salonu Patrcii i z części, z której znajdowała się biblioteczka wyjął pismo święte, i wrócił wraz z nim na poddasze. Wraz z pismem świętym usiadł znów na kanapie w salonie. Nie szukał konkretnego fragmentu do przeczytania, wręcz przeciwnie. Otworzył pismo na chybił trafił, a dokładnie na fragmencie starego testamentu mówiącym o przyjaźni: „Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł. Wierny przyjaciel jest lekarstwem życia.” (Syr 6, 14-15)


Niemcy/ Berlin 

Hans po rozmowie z Patrickiem wyszedł do ogrodu, w którym przebywała jego żona wraz z ich córeczka. Nie mieli dużego domu, pół bliźniaka. Zaledwie 85m2, ale swoje. Na parterze było kuchnia jadalnia i salon z wyjściem do ogrodu, wszystko ze sobą połączone. Był także dodatkowy pokuj, w którym Hans zrobił sobie gabinet i łazienka. Na piętrze była sypialnia i dwa pokoje gościnne. Gdzie jeden z nich za jakiś czas będzie pokojem małej Anji. Na Pietrze była, także dodatkowa łazienka.

- Możesz się zacząć cieszyć. – powiedział Hans podchodząc do Emmy leżącej na leżaku z książką

- Co… Coś mówiłeś. – spytała się Emma odrywając się od książki

- Mówiłem, że możesz pomału się cieszyć.

- Z czego mam się cieszyć. 

- Rozmawiałem z Patrickiem. Właśnie się dowiedziałem że rozstał się z Joelle.

- Nie, naprawdę. Dzięki ci Boże, że mnie wysłuchałeś. – Emma spojrzała w stronę niebios

- Będziesz miała teraz wolną rękę. – Hans usiadł przy stoliku w ogrodzie, chwycił za dzbanek z sokiem i nalał do szklanki – Dolać tobie soku?

- Dolej mi. O co ci chodzi z tą wolną ręką. – Emma stała z leżaka i podeszła do wózka w którym spała mała Anja, a następnie usiadła do stolika – Śpi dalej.

- No nie Emma. A kto chciał wyswatać Patricka i Wiktorię. 

- A o to chodzi. A co się stało. Mówił czemu zerwali.

- Nie, nie chciał na razie na ten temat rozmawiać. I nie dzwoń do Maite. Nic o tym nie wie. Nie powiedział im jeszcze że z nią zerwał. Chce się przygotować do rozmowy na ten  temat.

- Eeee… do Maite. A skąd wiesz, że do niej bym zadzwoniła. – zdziwiła się Emma 

- Znam cię kochanie. Jak coś się dzieje w rodzinie Kelly to zaraz dzwonisz do Maite,  aby ją wypytać, co i jak. Tak samo jest z Dorotii, dzwonisz zawsze do niej by poplotkować o pozostałych z rodziny Kowalik. – Hans zaśmiał się upijając łyk sok

- Oj tam za raz. Zresztą ciekawe co się stało. – zastanawiała się Emma 

- Teraz cię będzie zżerać, że nic nie wiesz.

- Eeeee…. Bez przesady. Kiedyś na pewno się dowiemy. – Emma chwyciła za talerz i nałożyła sobie kawałek ciasta, stojącego na stole. Po czasie dodała – Mam nadzieje, że długo nie będzie trzeba czekać na odpowiedź. – dodała 

- A nie mówiłem. Zżera cię ciekawość co. – zaśmiał się Hans

- A idź ty. – rozłościła się Emma 

- No co, a nie jest tak. 

- I co zgodził się zostać ojcem chrzestnym naszej Anji. – powiedziała zajadając ciastko 

- Tak, zgodził się. Wszystko już jemu powiedziałem związane ze chrzcinami.

- Co? Wszystko! Powiedziałeś jemu, że Wiktoria zostanie matką chrzestną. 

- Nie, tego to ja jemu nie powiedziałem. Niech już będzie na twoje. 

- Nie powiedziałeś jemu. – zdziwiła się Emma 

- Nie. Zobaczymy ich reakcje, jak się zobaczą po latach. – mała Anja zaczęła pomału się budzić i popłakiwać – O ho! Ktoś tu się budzi. – powiedział zaglądając w stronę wózka

- A jednak. Ty też chcesz ich wyswatać. A nabijasz się ze mnie. – Emma odstąpiła od stołu i podeszła do wózka – Cichutko, cichutko. Śpij jeszcze trochę bo widzę, że ci się oczka zamykają. – Emma zaczęła kołysać wózkiem

- Wolę Wiktorię, niż tą co fochy stroi. – Hans chwycił za talerz i nałożył sobie kawałek ciasta

- Wiesz co, to jak tak mówisz. To ja też nie powiem Wiktorii kto ma zostać ojcem chrzestnym. – Emma cały czas kołysała wózek 

- Zrobisz jak uważasz. Mam nadzieję, że ten twój plan się uda.

- Ja też mam nadzieje. Fajnie by było, gdy by byli parą. Tyle razem przeszli. – Emma zaglądnęła do wózka. Mała Anja znów zasnęła – Zasnęła. Jeszcze chwilę ją pokołyszę i też pójdę zadzwonić do Wiki w sprawie chrztu. 

- Jakie robimy chrzciny. Zapraszamy tak jak na wesele obie rodziny. Czy chcesz skromnie. Bo nie wiem czy do reszty chłopaków mam dzwonić.

- Zastanawiałam się nad tym. Jeśli chcemy, aby nasz plan się udał to zróbmy, tylko kameralne chrzciny. My, rodzice chrzestni i mała Anji.

- Ok.! To trzeba ustalić wszystko. 

- Dobrze. Zasnęła, to ja idę zadzwonić do Wiktorii i spytać się jej. A ty z nią zostań. – powiedziała odchodząc pomału od wózka 

- Nie ma sprawy. Tylko najpierw pójdę się załatwić. – Hans odstąpił od stołu i poszedł w stronę domu. Tak naprawdę nie poszedł do toalety, tylko do swojego gabinetu. Zaczął przeszukiwać swoja teczkę z wizytówkami swoich poprzednich klientów. Pamiętał, że kiedyś prowadził sprawę rozwodową pewnego producenta muzycznego. – Cholera, gdzie to jest. Gdzie ta wizytówka. O jest, mam. – wyjął wizytówkę z nazwiskiem Ksawer Weber i wsadził do kieszeni spodni, i po czasie wrócił do ogrodu. – Ok. możesz już dzwonić do Wiktorii i załatwiać wszystko. 

- Dobrze. To idę dzwonić. – Emma poszła w stronę domu.

Hans znów usiadł przy stole. Z kieszeni wyjął wizytówkę. Odwrócił się jeszcze w stronę domu, aby się upewnić, że Emma weszła do niego. Chwycił za telefon i wykręcił numer z wizytówki.  

- Tak, słucham. – powiedział starszy głos w telefonie 

- Dzień dobry panie Ksawerze, z tej strony Hans Guteng. Pamięta mnie pan.

- Dzień dobry mecenasie. W czym mogę pomóc. 

- Pamięta pan, jak rozmawialiśmy po wygranej sprawie rozwodowej. Wspominał pan, że gdybym miał jakiegoś znajomego, który chce się rozwijać muzycznie i potrzebuje menadżera i producenta to mam wysyłać do pana.

- A, tak pamiętam. Mówił pan wtedy, że nikogo takiego pan nie zna.

- To prawda. Ale właśnie z Brukseli wrócił mój dobry przyjaciel. Tam zerwał umowę z tamtą wytwórnią i zastanawia się nad solową karierą tu w Niemczech. Czy mogę polecić pana. – Hans chwycił za dzbanek i nalał sobie soku

- Rozumiem. No niestety mój stan zdrowia nie pozwala mi na dalsza pracę. Ale mój syn Oscar przejął smykałkę po mnie i jest menadżerem kilku artystów w Niemczech. I to nawet dobrze mu idzie. Mogę jego polecić. 

- Dziękuje. A mógłby pan z synem porozmawiać czy chciałby z kimś nowym współpracować. 

- Jasne porozmawiam. A przepraszam, a mogę się zapytać kogo chciał by pan nam polecić. 

- Mojego przyjaciela Michaela Patricka Kelly. – Hans chwycił za szklankę i upił łyk soku 

- Kogo! – zdziwił się głos – Nazwisko mi jest z skądś znane. 

- Michael Patrick Kelly znany w latach ’90 jako Paddy Kelly, członek zespołu The kelly Family.  

- A teraz już mi się przypomina. Mój świętej pamięci wspólnik był ich menażerem w tamtych czasach. Cenił ich muzykę i ciężką pracę, jaką w to wkładali. A córka w tamtych czasach była ich wierna fanką. 

- Tak to właśnie Michael jest jednym z nich.

- Ale czekaj, czekaj coś mi świta po głowie. Powiedział mecenas wcześniej Paddy Kelly, ale czy on czasami nie jest w zakonie. – spytał głos w telefonie 

- Już nie, wystąpił z zakonu. I od paru lat stara się wrócić na rynek muzyczny. 

- Rozumiem. A czy on planuje solową karierę czy wracają wszyscy. 

- Wiem, że w Brukseli próbował swoich sił na solowym rynku. Ale obecnie wrócił do Niemiec. Z tego co mi mówił rozmowa z menadżerem nie skończyła się dobrze.

- To znaczy. O co poszło. 

- Powiem tak: Paddy przeniósł się do Niemiec bez zgody menadżera i producenta z tamtejszej branży muzycznej, oskarża Michaela o przedwczesne zerwanie umowy i każe spłać jemu wszystko co w niego zainwestował. 

- Co za bzdury. Przecież menadżerem się jest nawet jeśli artysta chce zamieszkać, gdzie indziej niż producent. Tu prędzej chodzi o coś innego.

- Też tak pomyślałem. 

- Dobrze porozmawiam z synem. Powiem co i jak. I skontaktujemy się z mecenasem w sprawie kontraktu z panem Michaelem Patrickiem Kelly. Ale mam prośbę do panna. 

- Słucham panie Weber.

- Do póki się z panem nie skontaktujemy proszę nie mówić panu Michaelowi o naszej rozmowie. Nie chcę robić jemu przedwczesnej nadziei. 

- Dobrze panie Ksawerze. Dziękuję za rozmowę i do usłyszenia. 

-  Do usłyszenia.  

Po skończonej rozmowie, Hans odwrócił się w stronę domu, upewnił się czy Emma jeszcze rozmawia przez telefon. Widząc żonę siedzącą na kanapie i kontynuującą dalej rozmowę telefoniczną. Postanowił zadzwonić jeszcze do swojego przyjaciela z kancelarii Alexandra. Postanowił skorzystać z propozycji Alexa, który zaproponował Hansowi, aby ten zabezpieczył córkę dla jej dobra. Żeby Anja miała zawsze dach nad głową i finanse. 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 24: Hope - MIchael Patrick Kelly

Rozdział 26: I Really Love You - The Kelly Family

Rozdział 25: The Children Of Kosovo - The Kelly Family