Rozdział 4: Pokolenie - Kombii


Polska      

Tą noc Wiktoria przenocowała u swojej starszej siostry Doroty. Wraz z mężem Adamem mieszkali w domku jednorodzinnym na jednym z osiedli w mieście. Osiedle nie było duże, było to osiedle domków szeregowych. W jednym szeregu znajdowało się sześć takich samych domków, a szeregów było może osiem. W jednym z nich znajdował się właśnie dom Doroty. Na parterze domu był salon, kuchnia i łazienka, na piętrze były pokoje: sypialnia Doroty i Adama, pokoje ich dzieci: dziewięcioletniej córki Magdy i pięcioletniego synka Huberta i druga łazienka. A także pokój gościnny, w którym przenocowała właśnie Wiktoria. 

Po przespanej nocy Wiktoria wzięła szybki prysznic. Wróciła do pokoju gościnnego tam ubrała na siebie tą samą sukienkę, w której była na imprezie z przyjaciółkami. Zeszła na dół, w kuchni Dorota z mężem rozmawiali o wybryku Wiktorii.

- Ale sam mówiłeś, że ci mężczyźni to stali bywalcy komisariatu. A ojciec tego jednego nie poda Wiktorii do sądu. – powiedziała szatynka o jasnych włosach ubrana w ciążową sukienkę w kwiaty. 

Dorota była starszą siostrą Wiktorii, miedzy nimi było trzy lata różnicy. Jako jedyna poszła w ślady mamy i zastała polonistką. Pracowała w jednej ze szkół podstawowych w rodzinnym mieście. Chodź w młodości nie cieszyła się dobrą opinią w rodzinie, ze względu na częste imprezowanie, to obecnie była lubianą i cenioną nauczycielką w szkole. 

- Tak to prawda. Ale nie wiadomo co gówniarzowi odbije. Ale co ci powiem to ci powiem, ale twoja siostra ma niezły cios, złamała chłopakowi nos. – powiedział brunet w okularach ubrany w spodnie dresowe i czarny t-shert 

Adam był mężem Doroty. Starszym od niej o pięć lat. Skończył słynną szkołę policyjną w Szczytnicy i pracował, jako policjant kryminalny w rodzinnym mieście Wiktorii. Z Dorotą poznali się podczas jednej z interwencji policyjnych w jednym z klubów. Szanował Wiktorię jako siostrę swojej żony, ale nie przepadał za nią. Uważał, że Wiktoria, jak na swój wiek już dawno powinna mieć męża, a nie myśleć o księciu z bajki.

- Przecież wiesz, że Wiki nie lubi jak… - Dorota nie dokończyła, do kuchni w tym czasie weszła Wiktoria

- Należało się jemu. Za daleko się posunął. – Wiktoria podeszła do siostry i pocałowała ją w policzek – Cześć siostrzyczko. A  gdzie dzieciaki.

- Cześć Wiki. Siadaj zrobiłam granoli z owocami. A dzieciaki wraz z rodzicami Adama poszli do kościoła. – Dorota miała to szczęście, że dwa domy dalej od niej mieszkali jej teściowie państwo Ryś, wraz z młodszą siostrą Adama, Łucją. 

- Cześć łamaczu męskich nosów. Musiałaś tak jemu przywalić, że potrzebowałaś mojej interwencji. – powiedział Adam witając się z Wiktorią.

- Ty szwagier, ty też chcesz paradować z nosem w gipsie. Zresztą co miałam zrobić facet obmacywał Agnieszkę.

- Mogłaś poczekać na policje. – powiedział Adam zaparzając kawę. – Zrobić ci kawę Wiki. – Wiktoria pokiwała potakująco głową. 

- Tak jasne, czekając na twoich kumpli z komisariatu, którzy jechali chyba dziesiątką na godzinę. Bo na pewno się nie spieszyli. Przyjechali do klubu po ponad trzydziestu minutach. O mało mnie jego kumpel nie udusił. – usiedli do stolika, Dorota podała miseczki, w których było granoli z owocami – Gdyby nie barman i inni kolesie to nie wiadomo, jak by się to skończyło. 

- Oj siostra, siostra. Powinnaś zwolnić, ostatnio z dziewczynami za dużo imprezujecie. 

- I kto to mówi. Zapomniałaś, jak przed ślubem imprezowałaś. Twoje częste wybryki, niezapowiedziane imprezy, wypady do Jarocina. No i oczywiście słynna wpadka na studniówce, upiłaś się do nieprzytomności. I ty mi mówisz, że ja w wczoraj przesadziłam. 

- Oj tam, było minęło. A ty powinnaś wreszcie pomyśleć co jest dla ciebie dobre.

- Dobre! Jej co innego potrzeba. – powiedział Adam zajadając śniadanie

- Co? – powiedziały wspólnie spoglądając na mężczyznę

- Chłopa jej trzeba. Ale takiego na stałe, który ją ustawi do pionu. A nie takiego na chwilowe romansidła.

- No nie Adam, ty naprawdę chcesz w łeb. – rozzłościła się Wiktoria spoglądając na szwagra

- Wyjątkowo zgodzę się z Adamem. Od rozstania z Igorem skaczesz z kwiatka na kwiatek. – powiedziała Dorota zajadając się śniadaniem

- Ejjj… Siostra po czyjej ty jesteś stronie. – spojrzała w stronę siostry

- Ale taka jest prawda. Ile będziesz się łudzić, że Igor do ciebie wróci. Zrozum on ma żonę.

- Żoną! Jaką żoną. Przecież on został zmuszony do tego ślubu. 

- Zmuszony, czy nie zmuszony. Ale jest jego żoną. A ty wreszcie powinnaś o nim zapomnieć. 

- Gdyby jemu nie wlazła do łóżka, to ja bym stanęła na ślubnym kobiercu obok Igora zamiast jej. 

- To jeśli go, aż tak kochałaś to czemu go oddałaś innej. – spytał Adam

- A co miałam zrobić pozwolić, aby dziecko wychowywało się bez ojca. Jak by to wyglądało. Kocham Igora i zawsze będę go kochać. Wiem że przez tą miłość cholernie cierpię. Ale zrozumcie nie zmuszajcie mnie do związku z kimś, kto później będzie cierpiał przeze mnie. – w oczach Wiktorii pojawiły się łzy. Ukrywając je otarła dłońmi udając, że robi sobie masaż górnych dróg zatokowych.

- Oj siostrzyczko, jak mi cię żal. – Dorota wstała z krzesła i podeszła do Wiktorii, aby ją przytulić. – Przepraszam nie powinnam o nim wspominać. 

- To nie twoja wina. Za bardzo go kochałam, żebym o nim zapomniała.

- On nie był ciebie wart. Zresztą gdyby cię kochał, to by ci takiego świństwa nie zrobił. – powiedział Adam popijając kawę

- Adam ma rację. Powinnaś zasłużyć na kogoś lepszego, na kogoś kto cię pokocha taką jaką jesteś. – Dorota cały czas przytulała Wiktorię

- Wiem o tym, ale za bardzo się zawiodłam na Igorze. Że nie wiem czy mogła bym komuś znów zaufać i kogoś tak bardzo, jak jego pokochać. Za mocny ból w sercu. – w drzwiach pojawił się odgłos kluczy. Wiktoria podniosła się i poszła do łazienki, aby obmyć zapłakane oczy. 

Obmyła twarz zimną wodą. Podnosząc się spojrzała w lustro, zamknęła na chwilę oczy. W myślach pojawił się tajemniczy mężczyzna, szatyn o jasnych włosach ściętych do ucha z delikatną bródką. „Co ty masz w sobie, że nie potrafię o tobie zapomnieć, chociaż tak bardzo mnie zraniłeś.” Na dźwięk głosu dziecka, które było słychać za drzwiami łazienki, twarz mężczyzny pękła jak bańka mydlana. Wiktoria wytarła szybko twarz ręcznikiem i wyszła z łazienki. 

- Dzień dobry wszystkim. – powiedziała wychodząc z łazienki

- Ciocia Wiktoria! – krzyknęła dziewięcioletnia dziewczynka ubrana w niebieską sukienkę i czarne pantofelki

- Cześć Madziu. – uściskała siostrzenicę, przywitała się jeszcze z siostrzeńcem  i wróciła do stołu, aby wypić kawę 

- Mamo, a my dziś idziemy do babci Eli. 

- Tak. Za jakieś dwie godziny będziemy się szykować. A ty z nami idziesz czy wracasz do siebie. – spytała Dorota spoglądając w stronę Wiktorii

- Wiesz co wezwę taksówkę i pojadę do siebie się odświeżyć i przebrać w wygodniejsze ciuchy. 

- Nie, ciociu proszę zostań. Pójdziemy wszyscy razem do babci. Tak dawno nie byłaś u nas. – Magda zaczęła tulić się do Wiktorii

- Zostań, pogadamy jeszcze trochę.

- No dobrze, zostanę i pójdziemy wszyscy do babci Eli. Co. – Wiktoria ucałowała mocno siostrzenicę w policzek

Do wyjścia na rodzinny obiad dziewczyny miały jeszcze dwie godziny. Wiktoria w tym czasie pomogła Dorocie posprzątać po porannym śniadaniu. Dziewczyny przebywając w własnym towarzystwie zaczęły wspominać świętej pamięci swojego tatę. 

- Trochę mi go brakuje, zawsze wiedział, jak nam doradzić w trudnych sytuacjach.

- Mi też go brakuje. A wież, że czasami miałam żal do niego, że pracował za granicą. – powiedziała Wiktoria wycierając miski

- Ja też. Ale trzeba przyznać, że dzięki tej pracy zdobyliśmy trzecią siostrę. – powiedziała Dorota podając kolejną miskę Wiktorii

- To prawda. Chociaż rodzice nie dostali zgody na jej adopcje. To Emma zawsze będzie naszą siostrą. 

- A właśnie, ciekawe, jak tam Emma po porodzie? – spytała Dorota 

- Mama z Antkiem i Natalią u nich byli. Mówili że dobrze poród zniosła. Nie miała problemów z dojściem do siebie po porodzie. Wiesz co, wezmę urlop i pojadę ich odwiedzić. Trzeba by było coś zawieś małej.

- To zawieziesz też prezent od nas. 

- Dobrze. My tu o Emmie, a ty jak się czujesz. – Wiktoria spojrzała na ciążowy brzuszek siostry

- Wiesz co, nawet dobrze. Jeszcze, tylko trzynaście tygodni paradowania, z tym brzuchem. – Dorota nalewając sok do szklanek, spojrzała na swój brzuch

- A potem wrzaski, płacze i zmienianie pieluch. – powiedział Adam wchodząc znów do kuchni

- Że co takiego? Ciekawe tylko kto chciał trzeciego dziecka. – Dorota złapała się za biodra i złośliwie spojrzała na męża

- No ja… - Adam podszedł do zlewu i zdjął z suszarki kubek, a następnie zaczął zaparzać sobie kolejną kawę

- Właśnie. I ty mówisz wrzaski i zmienianie pieluch. 

- Skarbie, przecież wież, że oboje jesteśmy z wielodzietnych rodzin. Nie chcesz dorównać swojej mamie. – Adam podszedł do żony i zaczął się do niej łasić. Wiktoria zaś zaczęła się śmiać. 

Adam był najstarszy z pięciorga dzieci swoich rodziców. Miał dwóch młodszych braci: o trzy lata młodszego brata Bartka i o pięć lat młodszego Michała, i dwie siostry: Łucję młodszą od niego o siedem lat i Martę młodszą o dziesięć lat. 

-  Ha, ha jasne, aleś wymyślił wielodzietnych rodzin. Powiedz szczerze, że się założyłeś z własnymi braćmi, który więcej spłodzi.

- Co takiego? – Wiktoria się zdziwiła – Założyli? O czym wy mówicie? 

- Oj tam założyli, po pijaku wszystko można wymyśleć. – Adam podszedł do lodówki. Wyjął z niej mleko, a następnie wlał trochę do kawy i odstawił na miejsce

- No Kaśka, żona Bartka mi powiedziała, że się chłopaki na ostatnim meczu pozakładali, bo ponadto Iza żona Michała też jest w ciąży. 

- Lepszej głupoty to ja nie słyszałam szwagier. Zakład ile kto spłodzi, a pomyślałeś może o zdrowiu swojej żony. 

- Oj tam. – Adam chwycił za kubek z kawą i podszedł do żony, aby ją pocałować w policzek – No co, nie chcesz mieć więcej dzieci.

- Nie, wystarczy mi trójka. Chodź Wiki pogadamy w salonie. – Dorota podała Wiktorii szklankę soku i poszły obie w stronę salonu

Tam dalej kontynuowały dalsza rozmowę. 


Przyszedł czas wyjścia wszystkich na obiad do rodzinnego domu Wiktorii. Dom znajdował się nie daleko miejsca zamieszkania Doroty, zaledwie dwadzieścia, a może dwadzieścia pięć minut pieszo na osiedlu na obrzeżu miasta. Osiedle znajdowało się w pięknym malowniczym miejscu. Po jednej stronie osiedla rozprzestrzeniał się piękny las, po drugiej zaś znajdowały się działki ogrodowe, na których Wiktoria wraz z przyjaciółkami wykupiły sobie kilka lat temu jedną z działek pod uprawę własnych warzyw i owoców. 

W drodze do domu Wiktoria z siostrą dalej rozmawiały o swoich przyjaciołach z Niemiec. Cały czas wspominali Emmę i Hansa, wychowanków domu dziecka w Berlinie, których poznali dzięki swojemu tacie, który pracował w domu dziecka jako złota rączka. 

W pewnym momencie rozbrzmiał dźwięk telefonu Wiktorii. Wyjmując go z torebki ujrzała numer Emmy. 

- O wilku mowa, patrz kto dzwoni. Chyba wyczuła, że ją obgadujemy. – zaśmiała się pokazując Dorocie numer telefonu.

- O Emma! Ta to ma wyczucie.

- Cześć Emma. Ty to wiesz kiedy zadzwonić. – powiedziała Wiktoria do słuchawki

- Cześć Wiki! A czemu. Coś się stało cioci, że tak mówisz. – powiedział głos w telefonie.

- Nie. Z mamą wszystko w porządku. W raz z Dorotą jesteśmy w drodze do rodzinnego domu na obiad. I po drodze o tobie mówiliśmy. Poczekaj dam cię na głośno mówiący. Wiktoria przełączyła rozmowę na głośno mówiący – No mów co tam u was, Anja zdrowa. 

- Cześć dziewczyny. – powiedziała Emma – Ja właśnie w sprawie Anji tylko nie wiem czy ty Dorotii się nie obrazisz.

- A czemu mam się obrażać. – spytała Dorota

- Nie wiem czy powinnam, tak przez telefon.

- Emma, co się dzieje. Bo zaczynam się denerwować.

- Ta znowu swoje. Jeszcze nie wiadomo o co chodzi, a ta się już denerwuje. A zresztą nie macie gdzie indziej gadać, tylko na ulicy. – powiedział Adam mijając dziewczyny, skręcając w stronę domu rodzinnego dziewczyn – Dobra dzieciaki idziemy do babci. Bo mama z ciocią zrobiły sobie pogaduszki na ulicy. – dodał 

- Adam, bo tobie naprawdę się kiedyś oberwie. – powiedziała Wiktoria w stronę szwagra

- Emma mów nie obrażę się.

- Ok. Wiktoria czy zostałabyś matką chrzestną naszej Anji. – po słowach Emmy Wiktoria i Dorota były w szoku nie spodziewały się że Emma poprosi jedną z nich na matkę chrzestną

- Emma ty mówisz poważnie. – spytała Wiktoria

-Tak, poważnie.

- Myśleliśmy, że weźmiesz kogoś ze swoich przyjaciółek, z którymi wychowałaś się w domu dziecka. – dziewczyny zbliżały się już do rodzinnego domu 

- Wiecie dobrze, że jesteście dla mnie jak rodzone siostry. Więc, kto jak nie jedna z was.  

- I to właśnie padło na mnie. – zaśmiała się Wiktoria

- Oj na ciebie. Po prostu wiem, że Dorotii obecnie  jest w ciąży i tak by nie mogła. Dorotii wybaczysz mi.

- Oczywiście, że ci wybaczę kochana. Zresztą lepszej kandydatki na matkę chrzestną nie mogliście wziąć, jak naszą Wiktorię. – dziewczyn stały już pod domem rodzinnym. Antek wpuścił do środka tylko Adama z dziećmi. Dziewczyny stwierdziły, że wejdą dopiero po rozmowie z Emmą. 

- Więc Wiki, zostaniesz matką chrzestną naszej Anji. – spytała Emma jeszcze raz

- Oczywiście, że tak. – Wiktoria z Dorotą poszły do ogrodu, aby tam usiąść na ławce

- Dziękuje kochana. 

- No to siostro gratulacje. – Dorota uściskała Wiktorię, a zarazem, także przejęła telefon – Od razu ci się humor poprawił po wczorajszym dniu.

- Po wczorajszym! A co się stało? Wiki! – spytała się Emma 

- A nic takiego. Nie ważne. – Wiktoria nie chciała mówić o wczorajszym wieczorze.

- Jak to nic. A wczorajsza sytuacja w klubie.

- Dorotii co się stało?

- Tak w skrócie. Nasza siostra wylądowała na komisariacie. 

- Ejjj Dorota … – Wiktoria była zła chciała wyrwać Dorocie telefon i zakończyć rozmowę, ale ta odtrąciła rękę Wiktorii i podniosła się z ławki – Dośka!

- Co takiego? – zdziwiła się Emma 

- Emma zadzwonię do ciebie i wszystko ci opowiem. Bo mnie Wiki zabije tym wzrokiem. – Dorota spojrzała na siostrę 

- Dobrze Dorotii.

- Ani mi się wasz … - Wiktoria spojrzała złowrogo na siostrę

- A powiesz nam, kto jest ojcem chrzestnym. – spytała Dorota – Ej Wiki.

- No właśnie wybraliście już kogoś. – Wiktoria wzięła telefon do ręki i zbliżyła do siebie 

- Jeszcze nie. Dziś wieczorem będziemy się zastanawiać kogo weźmiemy na ojca chrzestnego. – Emma skłamała nie chciała zdradzać kogo wybrali na ojca chrzestnego

-  A termin już macie. – dopytywała się Wiktoria

- Jeszcze nie, dokładny termin ci wyślę, jak ustalimy z księdzem. Wczoraj został wezwany do chorego i nie zdążyliśmy go załatwić.

- Dobrze kochana. To czekam na wiadomość od ciebie.

Dziewczyny porozmawiały jeszcze z Emmą przez kilka minut. Dopytywały się, jak Hans daje sobie radę w roli ojca i czy nie żałuje, że z dniem pojawienia się dziecka stracił czas dla kumpli. Wiedziały dobrze, że Hans lubił wypady na piwo z kumplami w wolnych chwilach.  

Po rozmowie Wiktoria z Dorotą poszły w stronę domu. Ojciec Wiktorii wybudował go pod koniec lat ’90, z pomocą Dana seniora rodu Kelly, który pomógł w tamtych czasach sfinalizować budowę. A Patrick w raz z braćmi pomogli przy budowie domu. Dom był nie duży, standardowy z pięknym ogrodem. Na parterze domu znajdował się salon, kuchnia z jadalnią, łazienka i dwa pokoje. W jednym był gabinet, a w drugim obecnie sypialnia mamy Wiktorii. Na piętrze znajdowały się cztery pokoje: sypialnia Antoniego i jego żony Natalii, pokój córki Natalii, Weroniki z pierwszego małżeństwa, który kiedyś należał do Wiktorii i Doroty, pokój sześcioletnich bliźniaków synów Antoniego i Natalii, Kuby i Michała i pokój gościnny. No i oczywiście dodatkowa łazienka. 

Po wejściu do domu opowiedziały wszystkim po co dokładnie dzwoniła Emma. Wszyscy Wiktorii pogratulowali, że Emma wybrała ją na matkę chrzestną. Dziewczyny pomogły jeszcze Natalii i mamie w dokończeniu rodzinnego obiadu. Podczas posiłku nie obyło się bez żartobliwych tekstów Adama, na temat Wiktorii, która wylądowała na komisariacie i potrzebowała jego interwencji. Mężczyzna stwierdził, że Wiktoria powinna zmienić zainteresowanie na siłowni zamiast fitnessem i joggingiem, powinna zainteresować się boksem, bo precyzyjnie łamie facetom nosy. Wiktoria olała, żarty szwagra, nie reagowała na nie, stwierdziła, tylko że: czy to od niej, czy od którejś z jej przyjaciółek to i tak facet by oberwał. Mamie Wiktorii nie za bardzo spodobała się wiadomość, że jej córka dopuszcza się przemocy, wolała by, żeby córka była taka jak kiedyś. Spokojną, radosną dziewczyną pełną, życia. Wiktoria powiedziała, że to wszystko było w ramach obrony przed tym agresywnym chłopakiem. A ona się nie zmieniła, dalej jest taka, jaka była za młodu. Jedynie Weronika pasierbica Antoniego chwaliła zachowanie Wiktorii, że stanęła w obronie przyjaciółki. Dziewczyna stwierdziła, że chciała by być taka jak ona. Stanowcza i umieć w odpowiednim czasie powiedzieć nie. I mieć prawdziwe przyjaciółki na dobre i złe, a nie takie, które po czasie obgadują cię za plecami. 

Po obiedzie wszyscy wspólnie usiedli w salonie. Chcieli dowiedzieć się w jaką sprawę ma do nich Antoni. Mama Wiktorii podała jeszcze na deser sernik i świeżo wyciskany sok z pomarańczy. Młodsze pokolenie zaś bawiło się w pokoju na górze. Wiktoria wraz z siostra usiadła na jednej z kanap w salonie, obok niej położył się Jog, który przebywał tej nocy pod opieką Antoniego.

- Dobra Antek mów o co chodzi. Po co zrobiłeś rodzinne zebranie. – powiedział Adam siadając wygodnie na fotelu 

- Słuchajcie, wiem, że jest dopiero kwiecień. Ale co byście powiedzieli, jak byśmy w piątkę pojechali w maju na Kretę. – powiedział Antoni siadając na krześle. 

Antoni był najstarszym bratem Wiktorii. Jako jedyny poszedł w ślady ojca i skończył inżynierię budowlaną. Między Wiktorią, a nim było dziesięć lat różnicy, ale wiek nie przeszkadzał im w wspieraniu się na wzajem w trudnych sytuacjach. To właśnie Antoni wspierał najmocniej Wiktorie, w trudnych dla niej chwilach, jak rozstanie z Igorem. Wiktoria też była przy bracie, gdy ten przechodził ciężki kryzys podczas rozwodu z pierwszą żoną Iwoną, z którą ma syna Alana. 

- Co…? – zdziwiła się Wiktoria – Na Kretę w maju ty nie mówisz serio.

- W piątkę, o czym ty mówisz. – dopytywała się Dorota 

- Też się zdziwiłam, jak mi to w tygodniu powiedział. – powiedziała Natalia, siadając na drugim fotelu obok Wiktorii. Blondynka o długich włosach ubrana w czarne eleganckie spodnie i w zieloną bluzkę z rękawem.

Natalia obecnie była drugą żona Antoniego. Oboje poznali się na ślubie jednego z kuzynów rodzeństwa Kowalik, Rafała siostrzeńca mamy Wiktorii. Natalia była przyjaciółką panny młodej. Pracuje jako księgowa w urzędzie skarbowym. Z Wiktorią i Dorotą, traktują się jak siostry, nie było między nimi konfliktów i nieporozumień, jak z poprzednią żoną Antoniego. 

- Mówię serio. Od biura podróży, któremu robiliśmy remont na początku roku, dostaliśmy prezent w podziękowaniu. 

- Prezent, co masz na myśli. – zdziwiła się Dorota. Spojrzała jeszcze do tyłu słysząc schodzących na dół dzieci, aby sprawdzić co robi jej syn Hubert 

- Tylko mi niemów stary, że jedziemy za darmo. – powiedział Adam popijając sok

- Nie. Ale mamy 15% zniżkę na zakup wakacji rodzinnych w ich biurze podróży. I to jest prezent dla wszystkich. Nie tylko dla właścicieli firmy, ale także dla pracowników. 

- Co? W maju chcesz na dwa tygodnie zamknąć firmę. Oszalałeś. – Wiktoria nie mogła uwierzyć w słowa brata

- Nie bój się, firma będzie w maju działać. Każdy może ten bon zrealizować, w tedy, kiedy będzie na urlopie. Ważny jest przez dwa lata. 

- Więc o co Ci chodzi? I dla czego w piątkę? – dopytywała się. Wiktoria chwyciła za talerz i nałożyła sobie kawałek szarlotki. Jog widząc, jak Wiktoria sięga po ciasto, zaczął piszczeć prosząc ją o kawałek ciasta. – O nie mordeczko to nie jest dla ciebie.

- Chodzi mi o naszą piątkę: ja z Natalią, Dorota z Adamem i ty. 

- A co z Jankiem. – spytała Wiktoria zajadając ciasto

- Janek, jest w Izraelu i z tego co mi powiedział, bo z mim rozmawiałem, prowadzą tam dodatkowe badania. Znów coś wygrzebali w ziemi. Więc nie może z nami pojechać.

- A mama? – spytała Wiktoria spoglądając na starszą panią

- Ja zostaje, przypilnuje młodzież, żeby poszła do szkoły. – powiedziała starsza pani 

- No nie wiem, w maju nie za zimno tam będzie. 

- Ale Antek ma racje, odpoczniesz trochę. Nie kusi cię plaża, słońce. – powiedziała Natalia 

- Powiedz siostra, kiedy wspólnie ostatni raz byliśmy, jako rodzeństwo na wakacjach. 

- O rany nawet nie pytaj. 

- Sama widzisz. A z tego co wiem, tylko w maju wszyscy mamy możliwość wyjechać razem gdziekolwiek. Od czerwca większość z nas jest w rozjazdach, albo nie może. Sama wspomniałaś, że w każdej chwili możesz jechać do Emmy na chrzciny, małej. W lipcu Natalia i ja jedziemy z chłopakami na wieś do jej siostry Ewy.

- Ja też mam w planach wyjazd. Z dziewczynami jedziemy do Krakowa. – powiedziała Wiktoria zajadając ciasto

- No widzisz. A na przełomie lipca i sierpnia Dorota ma rodzić. Więc kiedy byśmy mogli pojechać.

- Cooo?! ….. – powiedziały wspólnie Natalia i Dorota 

- A ty po co jedziesz do Krakowa. – wtrącił Adam 

- Na koncert Gadowskiego z zespołem. – wszyscy spojrzeli na Wiktorię. Wiedzieli, że jej pasją są wypady na dobre koncerty z przyjaciółmi. Ale Wiktoria tak dawno nie była na żadnym koncercie, że myśleli, że dziewczyna wyrosła już z tego – No co, to taki prezent dla Justyny i przy okazji dla nas. 

- No nie siostra. Gdyby nie brzuch pojechała bym z wami. Jak ja ci zazdroszczę. O matko, kiedy to ja byłam ostatnio na jakimś koncercie. 

- Jeszcze ciebie tam brakowało, z tym brzuchem. Nie wystarczy, że na dzień kobiet zrobiłem ci prezent i byłaś z moimi siostrami w Spa. – powiedział złośliwie Adam. A następnie został uderzony w ramię przez teściową – Aaała mamo to boli.

- I miało boleć. Wiesz dobrze, że twoja żona musi się czaszami wyszaleć.  

- Dobra już dobra. – powiedział Adam

- W 2006 roku, jak byliśmy na wakacjach w Sopocie. – wspomniała Wiktoria

- No widzicie sami, kiedy ostatni raz byliśmy razem na urlopie.

- No nie wiem Antek. Trochę mi się nie chce.

- Zgadzam się z Antkiem. Pojedźmy gdzieś na urlop. Proszę cię siostra. – Dorota chwyciła za szklankę i zaczęła pić sok

- Wiki wróćmy do tego co nas tak wspólnie spoiło w dzieciństwie. Wspólne wyjazdy na wakacje, wspólnie spędzony czas z przyjaciółmi z zagranicy. To tak kochaliśmy. Sam widziałem, jak wczoraj z dziewczynami wspominaliście stare dobre czasy.

- Co, co wyście wspominały. O czym ja nie wiem. – zdziwiła się Dorota spoglądając na Wiktorię

- Przyłapałem ją w wczoraj, jak z dziewczynami wspominały rodzinę Kelly. – powiedział podśmiewując się pod nosem

-  O rany siostra…

- Ciekawe co u nich słychać. Ostatni raz ich widzieliśmy, chyba w grudniu 2003 roku, jak dobrze pamiętam. I tak nie wszyscy w tedy byli. – powiedziała mama Wiktorii siedząca na kanapie obok Doroty 

- Ja się bardziej zastanawiam, jak tam Barby, jak choroba postępuje. – powiedziała Wiktoria sięgając po szklankę sok

- Rude kaczątko, albo brzydkie, pamiętasz. – zaśmiała się Dorota. Słysząc krzyki dzieci odwróciła by spojrzeć co tam się dzieje. – Hubert spokój. Oddaj Michałowi piłkę. – dodała widząc szarpaninę chłopców

- Weronika, weźcie z Magdą chłopców do ogrodu, niech tam pokopią. – powiedział Antoni. Nastolatka wraz z dziećmi wyszła do ogrodu.

- O kim wy mówicie i o co chodzi, z tym rudym kaczątkiem. – spytała Natalia spoglądając na Dorotę. 

Jog z kuchni przyniósł pustą miskę i rzucił ją pod nogi Wiktorii.

- O naszych przyjaciołach z Niemiec. Jak ojciec pracował w Niemczech poznał pewną rodzinę. 

- To ja wiem, Hansa i Emmę.

- Tak to prawda, ale jeszcze jedną rodzinę poznaliśmy. Tylko, rzadko się tym chwalimy. – Wiktoria sięgnęła po miskę, którą pies rzucił jej pod nogi, wstała z kanapy i poszła w stronę kuchni nalać jemu wody.

- Jaką rodzinę? – spytała Natalia spoglądając na zmianę raz na Dorotę, raz na Antoniego

- Nasz tata w Berlinie poznał Dana Kelly, seniora rodziny Kelly. I przez pewien czas się przyjaźniliśmy. Idę po kawie Adam chcesz. – Antoni podniósł się z krzesła i poszedł w stronę kuchni

- Bez cukru z mlekiem dla mnie. – krzyknął za Antonim – Wy chyba nie mówicie o tej pajacowatej rodzince, co w latach ’90 robiła furorę na listach przebojów. – powiedział. Po chwili znów dostał w ramię od teściowej. – Aaaała mamo. Co ja ci zrobiłem, że mnie dziś tak walisz. – dodał spoglądając na teściową 

- Tobie się chyba zbiera zięciuniu.

- Właśnie o nich. – powiedziały wspólnie Dorota z Wiktorią, która wracała w tym czasie z kuchni. Wiktoria usiadła z powrotem na kanapie koło siostry.

- Coooo…? – zdziwili się wspólnie Adam z Natalią

- Widziałam kiedyś u Antoniego zdjęcie zrobione podczas jakiegoś maratonu, na którym był z … jak dobrze pamiętam z Joeyem. Ale myślałam, że to jest zdjęcie zrobione tak o, przez przypadek.

- Nie! Oni się naprawdę przyjaźnili i to bardzo. – powiedziała mama Wiktorii

- Zresztą ze wszystkimi się dobrze przyjaźniliśmy. Każdy z nas miał dobre relacje z tą rodziną. – powiedział Antoni wracając z dwoma kubkami kawy, dla siebie i Adama – Proszę stary.

- Dzięki. – powiedział Adam odbierając od Antoniego kubek z kawą – Jeśli byliście, aż takimi przyjaciółmi to czemu teraz z nimi nie utrzymujecie kontaktu.

- Wszystko zmieniło się po śmierci Dana. To on ciągnął częściej do nas. – wspomniała mama Wiktorii

- Zresztą, jak tato wrócił z Niemiec i założył własna firmę, to my za to rzadziej wyjeździliśmy do Niemiec. Każdy z nas był już dorosły i patrzył w własną przyszłość. – powiedziała Wiktoria. Wiktoria znała prawdę, jaka była przyczyna zerwania kontaktów z rodziną Kelly, ale nigdy tego nie powiedziała rodzicom. 

- Ciekawe co u nich. Tyle lat się nie widzieliśmy. – powiedziała Dorota

- A o co chodzi z tym rudym kaczątkiem. – spytała Natalia

- Też jestem ciekawy. – powiedział Adam 

- Angelo tak nazywał naszą Wiki, jak była nastolatką. – powiedział Antoni upijając kawę

- Cooo…?

- Wiktoria, jako nastolatka miała w tedy inny odcień rudego niż teraz, taki do przezwiska rudzielec itd. I jeszcze w tedy nosiła okulary. Nie było jej do twarzy w nich. – powiedziała mama Wiktorii podnosząc się z kanapy – Idę zobaczyć co dzieciaki robią w ogrodzie, bo za cicho tam jest.

- Zapomniałaś mamo jeszcze powiedzieć o małej nadwadze u Wiktorii. – dodał Antoni. Zaśmiali się wszyscy

- No niestety, przyszło mi się w tedy zmierzyć z przezwiskiem, jak to dzisiaj mówią nastoletnim hejtem. – powiedziała Wiktoria popijając sok. Po chwili dodała – Ale obiecuje, za te rude kaczątko, to kiedyś jemu się odegram.

- Cooo?... Nadwaga. – zdziwiła się Natalia spoglądając na Wiktorię 

- Oj tam nadwaga, parę kilo więcej i wielkie halo. – powiedziała Wiktoria

Wiktoria w młodości nie była ładną dziewczyną. Miała nadwagę i nosiła okulary. Ale miała w sobie pewien dar, dar przyciągania ludzi swoją dobrocią dla innych. Tym właśnie zyskała sobie sympatie u rodziny Kelly. A szczególności u Patricka. 

- Ciekawe, jak by dziś zareagował, widząc cię jako zgrabną i atrakcyjną dziewczynę. – powiedziała Dorota, słysząc, jak mama wchodzi do domu spytała – I jak wszystko w porządku z dziećmi.

- Tak. Dziewczynki zajęły chłopców, grą planszową. – powiedziała mama Wiktorii siadając z powrotem obok córek 

- A tak siostra przy okazji zdradzisz, kogo wczoraj wspominałaś. Wszystkich czy tylko jego. Co Wiki. – powiedział Antoni podśmiewując się pod nosem

- Co, o kogo chodzi? – spytała Natalia. Wiktoria była nie zadowolona, że Antek znów wspomniał o Patricku. Dorota z mamą zaczęły się podśmiewywać

- Wiesz co Antek. Nie denerwuj mnie. Powiedziałam ci wczoraj co on dla mnie znaczył. 

- Jaki on? – powiedział Adam zrywając się z fotela na słowa wypowiedziane przez Antoniego – Wiki oprócz tego palanta miała jeszcze jakiegoś adoratora. – dodał zaciekawiony

- Oj miała, miała adoratora, uganiał się za nią pewien Kelly. – zaśmiali się wszyscy po słowach Antoniego. Tylko Wiktorii nie było do śmiechu 

- Rany Julek, ja chyba zwariuje. Antek co ty pieprzysz za bzdury. 

- A co nie! Ile razy spotykały się obie rodziny. To tyle razy znikaliście z Michaelem.

- Oj tak mogę to potwierdzić siostrzyczko. – Dorota pocałowała siostrę w policzek – Paddy nie raz o ciebie wypytywał. – dodała z uśmiechem

- Cooo? … - powiedział wspólnie Natalia i Adam 

- Antek, Michael i ja przyjaźniliśmy się i nic więcej. Dobrze wiesz, że naszą wspólną pasją była wspinaczka górska i nurkowanie. A po drugie nie zapomnijcie, że Michael przeszedł depresję, a ja po prostu podałam jemu rękę w trudnych chwilach. Nic więcej. – powiedziała upijając łyk soku

- Ja bym powiedział co innego siostra. On się w tobie podkochiwał. Nieraz mi Joey z Jimmym o tym mówili, że Michael po za tobą świata nie widzi. On naprawdę się za tobą uganiał.

- Ganiał, ganiał i wyganiał drogę do zakonu. – Wiktoria ze złości odstawiła szklankę ze sokiem i podniosła się z kanapy, chwyciła jeszcze za obroże pasa i pociągła go za sobą – Chodź Jog idziemy do domu. 

- Wiki! A ty gdzie idziesz! – powiedział za nią Adam 

- Idę do siebie. Jak dalej macie mówić te bzdury, to ja wracam do siebie. – powiedziała zakładając psu smycz

- Poczekaj podwiozę cię. – powiedział Antoni 

- Nie trzeba, przejdę się.

- To powiedz chociaż co z Kretą.

- Zastanowię się i dam ci znać w tygodniu. – pożegnała się jeszcze z mamą i z dziećmi. 

Chwyciła za smycz i wyszła przed dom. Tam wzięła jeszcze głęboki oddech. Stojąc za drzwiami usłyszała jeszcze słowa Antoniego: „Mamo, ale zrozum to Igor spieprzył, jej życie. Bo gdyby nie on, to Wiki już dawno była by szczęśliwa z Michaelem. A tak przez tego gnoja cierpi.

 



 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 24: Hope - MIchael Patrick Kelly

Rozdział 26: I Really Love You - The Kelly Family

Rozdział 25: The Children Of Kosovo - The Kelly Family