Rozdział 5: An Angel - The Kelly Family
Kilka dni później.
Polska
Od wizyty w rodzinnym domu minęło ponad tydzień. Wiktoria przez ten czas dała znać Antoniemu, że jednak jedzie z nimi na Kretę. Chodź na początku, nie za bardzo chciała tam jechać i spędzić z nimi czas, ze względu na to, że rodzeństwo znów wypytywało by ją, co naprawdę czuła w młodości do Patricka. Wszystko zmieniło dopiero przekonania przyjaciółek, że taki wyjazd pomoże jej zapomnieć o problemach, a szczególności o Igorze.
W tym czasie także odbył się ślub Justyny i jej narzeczonego Kuby, jednej z najlepszych przyjaciółek Wiktorii. Uroczystość zaślubin odbyła się w przepięknym zabytkowym kościele, a dokładnie Bazylice pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja w rodzinnym mieście Wiktorii. Wesele zaś odbyło się w jednym z zamków w okolicy miasta. Atmosfera na weselu była wyśmienita, wszyscy dobrze się bawili. Niespodzianek było od groma, jedną z nich było nawet złapanie przez Wiktorię bukietu panny młodej. Nie było by to nic dziwnego, gdyby nie to, że Wiktoria od kilku lat nie była w stałym związana. Od tamtego dnia dziewczyny zastanawiały się, kiedy u boku Wiktorii pojawi się jakiś mężczyzna i ją rozkocha na stałe.
Tego dnia przed pracą Wiktoria poszła z psem na dwór. To na nią, w tym tygodniu spadł obowiązek porannego wyprowadzania psa. Wykorzystując tą sytuację zrobiła sobie przy okazji z Jogiem mały poranny trening w pobliskim parku. Po półgodzinnym treningu wróciła wraz z psem do domu. Agnieszka już krzątała się po kuchni i robiła poranne śniadanie dla obu dziewczyn.
- Hej Wiki. Zrobiłam tosty i sałatkę do tego. – powiedziała Agnieszka wychodząc z kuchni – Kawę czy chcesz do tego co innego.
- Jeśli mogę cię poprosić to zrób mi kawę. – powiedziała odpinając psu smycz – Wymyję się tylko i już siadam. – dodała
- Dobrze.
Wiktoria poszła do swojego pokoju po świeże ubranie, a następnie weszła do łazienki. Tam wzięła szybki prysznic. Prysznic był umieszczony wraz z wanną. Dla wygody tych dziewczyn, które lubiły aromatyczne kąpiele w ziołach. W śród nich była właśnie Wiktoria, która uwielbiała godzinami przebywać w aromatycznych kąpielach.
Po kilku minutowym pobycie w łazience Wiktoria wraz z przyjaciółką zasiadły do porannego śniadania. Chodź od ślubu Justyny minęły dopiero dwa dni to dziewczyny cały czas wspominały uroczystość.
- Trzeba powiedzieć, że miejsce na wesele wybrali świetne. – powiedziała Agnieszka
- To prawda. Zamek, konie, dookoła piękny las. Żyć i nie umierać. – powiedziała Wiktoria.
Dziewczyny siedziały przy stole w kuchni, Jog leżał u siebie w kojcu, który znajdował się w salonie.
- Ciekawe, która z nas wpadnie w sidła miłości i wyjdzie za mąż.
- Jak to kto. – Agnieszka spojrzała na Wiktorie.
- Czemu tak na mnie patrzysz. – pijąc kawę widziała wzrok przyjaciółki
- A kto złapał bukiet.
- Bez przesady wpadł przez przypadek. Zresztą, ty też mogłaś go złapać.
- Tak jasne… - Agnieszka nie dokończyła mówić. W pewnym momencie dziewczyny usłyszały klucz w drzwiach. Dla obu z nich było to zaskoczeniem. Jog nagle zerwał się i zaczął szczekać – Kto to o tej porze, i to z rana. – dodała Agnieszka
- Cześć dziewczyny. – powiedziała Ania wchodząc do mieszkania
- Ania co się stało. Ty o tej porze.
- Hejka kochane. Dobrze, że jesteście jeszcze obie w domu. – powiedziała Ania wchodząc do kuchni
- A co się stało? – spytały wspólnie
- Mam dla was pewną propozycję, a dokładnie nową współlokatorkę. – powiedziała Ania siadając krześle w kuchni
- Cooo…? O czym ty mówisz. – zdziwiły się dziewczyny
- Rozwodzisz się z Tomkiem. – dodała jeszcze Agnieszka upijając kawę
- No bez przesady, Aga. – spojrzała złośliwie na przyjaciółkę – Moja siostra Kinga potrzebuje nowego miejsca zamieszkania i pomyślałam o was. – dodała
- Przecież ona ma mieszkanie i to z jakąś przyjaciółką. – zdziwiła się Wiktoria
- Tak to prawda. Ale do ich mieszkania wprowadził się partner Sylwii i Kinga chce, jak najszybciej zmienić miejsce zamieszkania. Chłopak ponadto się do niej dobiera, a ona nie chce stracić najlepszej przyjaciółki.
- Mądra dziewczyna. – powiedziała Wiktoria patrząc w talerz sałatki i ją zajadając – Czemu Paulina, o tym nie pomyślała. – dodała
- Zgodzicie się ją wziąć do siebie. Proszę dziewczyny. Obiecałam, że z wami, o tym porozmawiam.
- Rozmowa rozmową, ale dlaczego z samego rana, z tym do nas przyszłaś – Agnieszka podniosła się z krzesła i podeszła do ekspresu do kawy – Ania kawę ci zrobić.
- Nie, dziękuje kochana. Zaraz idę do pracy. Po dziesiątej idziemy całymi grupami do kina na film. A dziś obiecałam sobie, że po pracy pójdę z Tomkiem do miasta na zakupy. Przecież muszę kupić jemu jakieś spodnie. Po tym, jak mu pękły w kroczu podczas popisowego tańca, chłop został bez spodni od garnituru. A przecież nie będzie cały czas paradował w dżinsach. – dziewczyny zaczęły się śmiać dobrze pamiętają tą sytuacje, jak podczas popisowego tańca pana młodego wraz z drużbami właśnie Tomkowi, mężowi Ani pękły spodnie w kroczu.
Ania pracowała w przedszkolu, który znajdował się na parterze bloku. Poszła na pedagogikę za namową mamy Wiktorii, która wieloma sposobami próbowała namówić córkę na te studia, a zamiast Wiktorii przekonała jej przyjaciółkę. Tomka swojego męża poznała podczas studiów. Tomek studiował na tej samej uczelni, tylko, że kierunek bankowość i obecnie pracował w jednym z banków w mieście.
- Jeśli chodzi o Tomka to powiem jedno: Mistrz tańca pierwsza klasa. – powiedziała ze śmiechem Wiktoria podnosząc się z krzesła i zanosząc talerz do zmywarki
- Tak jasne, chyba dziurawych spodni. – Ania chwyciła ostatniego tosta, który został na talerzu
- Ciesz się Aniu, że udało się jemu załatwić dodatkowe spodnie. Bo by chłop całą imprezę przesiedział na krześle.
- Oj tak, dzięki twojemu bratu Wiki. – odwróciła się w stronę dziewczyn – I co weźmiecie moją siostrę do siebie. – dodała spoglądając na dziewczyny
- A mamy, jakiś czas na zastanowienie. – spytała Agnieszka
- No nie bardzo Aguś. Obiecałam, że dziś się dowiem co i jak, i dam jej znać. Proszę was kochane.
Dziewczyny spojrzały na siebie, a następnie wspólnie powiedziały – Jasne, że ją weź niemy.
- Niech się pomału szykuje na przeprowadzkę. – dodała Wiktoria
- Rany dziewczyny, jesteście kochane.
- Od czego się ma przyjaciółki.
- Ale pamiętaj, powiedz jej, że czekają ją tu obowiązki. Pies to nie zabawka. A my z powrotem nie oddamy go do schroniska. – Wiktoria spojrzała na Joga leżącego tym razem na podłodze w kuchni.
- Ona o tym wie. Nawet była na mnie zła, że po ślubie nie przyprowadzałam Joga do niej czy do swoich rodziców.
- Ok. dziewczyny. Wy sobie jeszcze tu taj pogadajcie. A ja lecę do pracy, bo mnie szefuncio zwolni. – powiedziała Agnieszka, żegnając się z dziewczynami.
Agnieszka pracowała w urzędzie miasta w dziale promocji miasta. Udało jej się zdobyć tą prace dzięki swojemu ojcu, który od ponad dziesięciu lat był radnym miasta. Jej zadaniem było promowanie w formie reklam miasta, a także powiatu.
Po wyjściu Agnieszki dziewczyny porozmawiały jeszcze chwilę. Wiktoria z Anią ustaliły w jakim czasie Kinga, siostra Ani mogła by się do nich przenosić. Podczas szykowania się Wiktorii do pracy porozmawiały jeszcze o jej ostatniej sprzeczce z rodzeństwem, która miała miejsce kilka dni temu w rodzinnym domu Wiktorii. Wiktoria zdradziła Ani, dlaczego tamtego dnia przyszła smutna i zapłakana. Powiedziała, że miała żal do rodzeństwa, że nagle po latach wspomnieli o Igorze. Nie powiedziała jednak przyjaciółce, że Antoni ubzdurał sobie, że Patrick się w niej podkochiwał.
Przed wyjście Wiktoria dosypała psu pokarmu i dolała wody. Ubrana w dżinsy, beżową bluzkę z rękawem ¾, buty sportowe i czarną ramoneskę, wyszła wspólnie z Anią do pracy. Przed bramą niespodziewanie czekał na nią ich kolega z podstawówki Marcin.
- Wiktoria! – krzyknął blondyn ubrany w czarne dżinsy i sportową szarą bluzę, widząc, jak Wiktoria idzie w stronę swojego samochodu
- Marcin, co ty tutaj robisz. – powiedziały wspólnie dziewczyny.
- Dzięki bogu zdążyłem. – powiedział zdyszany – Potrzebuje twojej pomocy. – dodał po wzięciu głębokiego oddechu
- Mojej pomocy, a co się stało. – spytała otwierając samochód. Ania przywitała się jeszcze ze starym znajomym z przed lat, a następnie poszła w stronę przedszkola.
- Moja siostra z mężem budują się pod miastem. Osoba, która była odpowiedzialna za projekt i budowę domu nawaliła. Wziął pieniądze i zwiał, a dom został w surowym stanie. A oni nie wiedzą co mają robić dalej. Pomożesz.
- Dlaczego przychodzisz z tym do mnie osobiście, a nie do firmy.
- Byłem w tygodniu u was, ale ciebie nie było. Wiec pomyślałem, że tak cię złapie i poproszę o pomoc.
- O rany, jak ja nie lubię, robić poprawek po kimś.
- Błagam Wiktoria, pomóż. Za kilka miesięcy kończy im się umowa wynajmu mieszkania. Oboje myśleli, że na Boże Narodzenie będą już na swoim. A nie chcą iść do jego rodziców mieszkać.
- Co Martyna ma problem z teściami.
- Nie. Ale mieszka tam już z nimi jego siostra z dwójką dzieci, dziewczyna jest po rozwodzie.
- Ok. To zróbmy tak, daj mi namiary na twoją siostrę, a ja się z nią skontaktuje i ustalę co i jak. I w tedy stwierdzę czy będziemy mogli jej pomóc.
- Dzięki jesteś wspaniała. – mężczyzna uściskał Wiktorię.
- Dobra, dobra z tą wspaniałością. A później będziesz marudził, że coś źle zrobiliśmy.
- No nie Wiki, bez przesady. Taki wredny to ja nie jestem. – zaśmiali sie oboje
Marcin przekazał Wiktorii wszystkie dane swojej siostry: numer telefonu i obecny adres zamieszkania. Przekazał, także dokładne adres, na której znajduje się budowa, gdyby Wiktoria chciała zobaczyć, w jaki stanie jest budynek.
Po rozmowie z Marcinem wsiadła w samochód i pojechała w stronę biura. Tam skontaktowała się z jego siostrą Martyną w sprawie niedokończonego domu. Umówiła się z nią, że w najbliższą sobotę pojedzie razem z nią i jej mężem na budowę i oceni budynek, i ustali kosztorys dalszej pracy.
Po skończonej rozmowie Wiktoria wraz z Antkiem pojechali na budowę nogo osiedla bloków na obrzeżach miasta. Antoni chciał sprawdzić, jak idą końcowe prace wykończeniowe bloków i kiedy kolejny blok można oddać do zamieszkania. Wiktoria zaś była tam umówiona z pierwszą rodziną, która dostała klucze od burmistrza w pierwszym wybudowanym i wykończonym bloku.
- Dzień dobry! Państwo Drozd. – powiedziała Wiktoria do stojących przed budynkiem pary – To Państwo chcieli skorzystać z naszej usługi zaprojektowania wnętrz.
- Dzień dobry! Pani Wiktoria. – powiedział wysoki łysy mężczyzna ubrany w czarne spodnie, koszulę w kratę, czarne męskie pantofle i szarą marynarkę – Tak. Chcielibyśmy aby państwa firma pomogła nam wyposażeniu mieszkania. – dodał witając się z Wiktorią
- Rozumie. To proszę pokazać mieszkanie i ustalimy wszystko.
Cała trójka weszła do klatki nr 1. Mieszkanie znajdowało się na parterze. Miało zaledwie 60m2: trzy pokoje kuchnia i łazienka z toaletą. Łazienka i kuchnia były już wyposażone w meble, wiec tego Wiktoria nie musiała projektować.
- Ściany w pokojach zostają tak jak są, czy chcą państwo jakiś zmian. – powiedziała Wiktoria wchodząc do mieszkania
- Chcielibyśmy tylko w pokoju syna wprowadzić kilka zmian. – powiedziała Brunetka ubrana w dżinsy, zielona bluzkę, sportowe buty i wiosenną kurtkę – Syn interesuje się sportem, należy do młodzieżowej drużyny piłki nożnej.
- Ok, czyli pokój dostosowanym do fana piłki nożnej.
Wiktoria uzgodniła z klientami co mniej więcej mogło by się znajdować w takim pokoju. Zaproponowała, nawet, że na jednej ze ścian umieści fototapetę z wizerunkiem chłopca podczas jakiegoś meczu. A pozostałe ściany zostaną takie jakie są czyli białe. Ułożenie mebli będzie tak dostosowane, aby chłopiec mógł posiadać w pokoju i chwalić się kolegom swoimi trofeami sportowymi. W pozostałych pokojach rodzina poprosiła o zmianę kolorów, w sypialni dominować miał niebieski, a salonie beżowy. Wiktoria poproszona była, także o zaprojektowanie tarasu, który znajdował się za drzwiami balkonowymi w salonie.
Po dwóch godzinach pobytu na budowie Wiktoria z Antonim wrócili do biura. Po drodze kupili jeszcze w pobliskiej cukierni pączki dla wszystkich.
- Cześć Magda coś ciekawego się działo. – spytał Antoni
- Nie. Wszystko porządku. Nikogo nie było i nikt o was nie pytał. – powiedziała Magda wypełniając jakieś dokumenty.
Magda była dobrą przyjaciółką Doroty z czasów szkoły średniej. Skończyła Uniwersytet Wrocławski o kierunku filologia angielska. Nie mogąc znaleźć pracy w swoim kierunku ze względów zdrowotnych, to po znajomości dostała pracę, jako sekretarka w firmie rodzinnej Wiktorii. Jej mąż zaś pracował w jednym z liceum, jako nauczyciel angielskiego.
- Uuuu… Jaka stanowcza. Nikogo nie było, nikt nie pytał. – powiedział Antoni
- Zostawiliście mnie samą z tymi papierami i wyszliście.
Antek powiesił marynarkę na wieszaku. Wiktoria kurtkę swą położyła na krześle i poszła do pokoju socjalnego, aby zrobić sobie kawę. Antoni widząc siostrę przy czajniku krzyknął za nią.
- Siora dla mnie też.
- Jeszcze czego. Nie wystarczy, że pączka ci kupiłam. – Wiktoria rozłożyła pączki na talerzach i podała reszcie – Zaraz ci pomogę Magda. – dodała podając kobiecie talerz z pączkiem
Wiktoria wróciła do pokoju socjalnego, aby zrobić kawę sobie i Antoniemu. Po kilku minutach usiadła wraz z kawą obok Magdy i razem z nią zaczęła wypełniać dokumenty.
- Jak tam ślub, słyszałam od Antka, że jakaś akcja tam była. – spytała Magda
- A tak, Ani mąż dał czadu na scenie i poszły portki. – dziewczyny się zaśmiały.
- Szkoda, że nie widziałam, ubaw musiał być niezły.
- A ha … Dobrze, że Antek jest tej samej budowy i wzrostu co Tomek. Było od kogo pożyczyć portki. Tak by chłop siedział przy stole. – Wiktoria spojrzała na brata popijającego kawę
- A ty jak się bawiłaś.
- Świetnie. Jestem zadowolona z uroczystości.
- Nie żal ci, że byłaś sama.
- Nie. Czemu mam żałować. Aga też była sama. Zresztą dwóch kuzynów Kuby i brat Justyny Sebastian byli sami, wiec było z kim potańczyć.
- I poromansować. – wtrącił Antoni odpalając papierosa
- Wiesz co braciszku ty lepiej sieć cicho i nie odzywaj się. Powiedz lepiej, kiedy ten wyjazd na Kretę. – zmierzyła wzrokiem brata
- Dzisiaj z Natką idę załatwiać rezerwacje dla całej naszej piątki. Jak coś załatwimy to dam znać. – odpowiedział.
- Nie mogłeś zapalić, jak byłeś na powietrzu. – powiedziała Magda spoglądając na Antoniego widząc, jak odpala papierosa.
- Nie, nie było czasu.
- Daj mu spokój Magda, niech zapali. Chociaż czymś się zajmie i nie będzie zrzędził głupot. – powiedziała Wiktorią
W pewnym momencie do biura wszedł mężczyzna, brunet krótko ostrzyżony ubrany w jasny garnitur, trzymający w ręce teczkę na dokumenty.
- Dzień dobry. Czy to firma państwa Kowalik? – spytał mężczyzna
- Tak! Dzień dobry! W czym możemy pomóc. – spytał Antoni podnosząc się z krzesła. Wiktoria z Magdą spojrzały na mężczyznę
- Nazywam się Jimmy McDauel jestem adwokatem z kancelarii Bolton&McDauel znajdującej się w Dublinie, szukam pana Piotra Kowalika.
- Naszego tatę. – odpowiedzieli wspólnie Antoni i Wiktoria. Wiktoria podniosła się z krzesła i odstąpiła od biurka.
- Państwo są dziećmi pana Piotra.
- Tak! Ale … Ale nasz tata nie żyje już od roku. – powiedział Antoni witając się z mężczyzną.
- Oj szkoda.
- Zapraszam do gabinetu tam porozmawiamy. – powiedział Antoni pokazując ręką pomieszczenie obok – Magda zrób nam trzy kawy. – dodał spoglądając na kobietę
- Dobrze. – Magda odstąpiła od biurka i poszła zrobić kawę. Wiktoria wraz z Antonim i mężczyzną weszli do gabinetu.
Wszyscy usiedli przy stole, który znajdował się w gabinecie. Wiktoria z Antonim byli zdziwieni, że ktoś szuka ich zmarłego ojca i to jeszcze z Dublina.
- Tak, jak wspomniałem. Nazywam się Jimmy McDauel jestem adwokatem z kancelarii w Dublinie.
- Ale co nasz ojciec ma wspólnego z państwa kancelarią i to jeszcze w Dublinie. – zdziwił się Antoni
- Już tłumacze. Nasza kancelaria nie … - mężczyzna nie dokończył. Do gabinetu weszła Magda z trzema kawami. Mężczyzna dopiero po wyjściu kobiety dokończył swoją wypowiedz – Nasza kancelaria niedawno zmieniła swoją siedzibę. I podczas przeprowadzki jeden z pracowników znalazł dokument zaadresowany do państwa ojca.
- Coo…? – zdziwili się wspólnie Wiktoria z Antonim
- Dokument znajdował się w sejfie zmarłego wspólnika mojego ojca, Wiliama Boltona. – powiedział mężczyzna upijając łyk kawy. Wiktoria spojrzała pytająco na mężczyznę, nic jej nie mówiło to nazwisko.
- Antek kojarzysz osobę, bo ja nie. – spoglądnęła w stronę brata, a następnie upiła łyk kawy
- Też mi nic nie mówi to nazwisko. – Antoni pokręcił przecząco głową
- Na kopercie oprócz adresu państwa ojca, była doczepiona kartka z datą i napisem. – mężczyzna sięgnął do torby i wyją z niej kopertę, i podał Antoniemu siedzącemu naprzeciwko mężczyzny. Na kopercie doczepiona była kartka z napisem „23 09.2001r.; Wysłać po mojej śmierci”.
Wiktoria spojrzała na kopertę. Na kopercie widniał aktualny adres jej rodziny. Dziwiło ją, że ktoś z Irlandii wysyła dokument do jej ojca. Przecież jej tato nigdy nie pracował w Irlandii. Wzięła kopertę do ręki i obejrzała ją z dwóch stron. Na tylnej stronie koperty był, tylko adres nadawcy, czyli kancelarii. Nie zauważyła jednak, że na odwrocie doczepionej kartki widnieją inicjały D.K.
- Nie rozumiem. My naprawdę nie znamy pana Boltona. – powiedziała kładąc kopertę na stół
- Przepraszam. Z tego co ja rozumiem państwo przekazują nam ten dokument właśnie po śmierci mecenasa. – spytał Antoni
- Mecenas Bolton zmarł trzy lata temu. Wcześniej chorował na nowotwór i rzadko bywał w kancelarii. Przez ten czas nikt nie korzystał z jego gabinetu. Dopiero podczas przeprowadzki dowiedzieliśmy się, o tym dokumencie. – powiedział mężczyzna upijając kawę
- Rany dalej nic nie rozumiem. – powiedziała Wiktoria
- Rozmawiałem z Judi Bolton córką mecenasa, która przejęła część kancelarii. Judi też nic sobie nie przypomina, żeby jej ojciec, znał państwa. Prędzej twierdzi, że ten dokument zostawił jakiś klient dla którego jej ojciec pracował. Pytaliśmy już obecnych klientów, nikt z nich nie zostawił, żadnego dokumentu zaadresowanego do państwa ojca.
- Więc kto? – spytała Wiktora
- Po dacie na kartce. – pokazał mecenas palcem kartkę przyklejoną do koperty. – Oboje stwierdziliśmy, że dokument zostawił klient, który już nie żyje. A ze względów zdrowotnych mecenas zapomniał, o tym dokumencie.
- Rany, ale kto mógł by w Irlandii zostawić jakiś dokument. – zdziwił się Antonii
- Przepraszam, ale na mnie już czas. To co miałem przekazać, to przekazałem państwu. Zostawię jeszcze swoją wizytówkę. – powiedział mężczyzna podnosząc się z krzesła, z kieszeni marynarki wyjął wizytówkę i położył na kopercie. – Dowidzenia państwu.
- Dowidzenia. – powiedzieli wspólnie Wiktoria z Antonim żegnając się z mężczyzną
Po wyjściu mecenasa Magda próbowała się dowiedzieć, w jakiej sprawie przyjechał do nich prawnik i to jeszcze z Irlandii. Antek opowiedział kobiecie całą tą sytuacje. Wiktoria zaś postanowiła się skontaktować z siostrą i sprowadzić ją do biura, aby porozmawiać co dalej mają robić. Antek po rozmowie z Magdą postanowił skontaktować się z ich bratem Jankiem, który obecnie mieszka w Izraelu. Po skontaktowaniu opowiedział Jankowi całą tą sytuacje. Janek zgodził się uczestniczyć w rodzinnej rozmowie, po przez wideo łącze.
Półgodziny później po przybyciu Doroty, cała trójka wraz z Jankiem, który połączył się przez wideo łącze zamknęli się znów w gabinecie. Magda zdążyła przed rodzinnym zebraniem zrobić jeszcze dwie kawy, i herbatę dla Doroty.
- Dobra Antek mów o co chodzi, bo mam zaledwie półgodziny wolnego. – powiedział mężczyzna wyświetlony na ekranie komputera ubrany w czarną czapkę bejsbolową i szary T-shert.
- Słuchajcie, półgodziny temu z gabinetu wyszedł mężczyzna. Przedstawił się jako mecenas Jimmy McDauel. – przeczytał Antoni nazwisko z wizytówki – Kancelaria w Dublinie. – dodał jeszcze
- Cooo? … - zdziwili się Janek i Dorota
- Co nasz tato ma wspólnego z kancelarią w Irlandii? – spytała Dorota
- Też się zdziwiliśmy, jak ten facet o tym wszystkim mówił.
- Ktoś w ich kancelarii zostawił dokument zaadresowany do naszego ojca. – Antoni chwycił za kopertę i pokazał pozostałym
- Stary co tam pisze, bo nie widzę. – powiedział Janek
- 23.09.2001.; wysłać po mojej śmierci. – przeczytał Antoni napis z przyczepionej kartki. Nikt dalej nie zauważył, że na drugiej stronie doczepionej kartki widnieją wyżej wymienione inicjały.
- 2001 rok, o co tu chodzi. – zdziw się Janek
- No właśnie, co robimy. Informujemy mamę o dokumencie i otwieramy przy niej, czy nie informując jej otwieramy kopertę i nie mówimy o zawartości..
- A jeśli to coś ważnego i dotyczy właśnie jej. – powiedziała Dorota upijając łyk herbaty
- Też o tym pomyślałam. – powiedziała Wiktoria podnosząc się z krzesła – Antek ty dzwoń do mamy, żeby była ubrana i czekała przed domem, a ja jadę po nią. I otworzymy wszyscy wspólnie ten dokument.
- Czekaj siostra. – powiedział Janek – Ale to już zrobicie beze mnie.
- Jak to? – spytał Antoni trzymając telefon w ręce
- Mam tylko półgodziny. Zaraz wracam do pracy. Zróbcie to na spokojnie, otwórzcie dokument wraz z mamą. Jak już będziecie wiedzieć co tam jest, to dajcie mi znać, dobra Antek.
- Naprawdę nie chcesz uczestniczyć przy tym.
- Stary jak, Wiki nie zdąży przecież przywieść mamy w 5 minut. A mnie i tak cały czas wołają, mamy nowe znalezisko i obecnie je badamy.
Janek był starszym bratem Wiktorii. A zarazem bratem bliźniakiem Doroty, młodszym od niej o trzy minuty. Tak, jak Wiktoria nie poszedł w ślady rodziców. Wręcz przeciwnie wybrał swoją pasje i ukończył Wrocławski Uniwersytet o kierunku archeologia. Obecnie mieszkał w Izraelu, gdzie prowadził z polską delegacją archeologów badania wykopaliskowe.
- Ok. brachu. To tak zrobimy. Wiki na spokojnie pojedzie po mamę i w czwórkę otworzymy dokument. A ja tobie wszystko opowiem.
- Dobra.
Wiktoria pojechała po mamę. Dwadzieścia minut później wraz z mamą były już w biurze. Antoni opowiedział mamie o wizycie mecenasa z Dublinie. I że rozmawiali już, o tym z Jankiem. Pani Ela sama była zdziwioną tą całą historią. Przecież jej mąż nigdy nie był w Irlandii. Po rozmowie z dziećmi poprosiła, aby Antoni sprowadził, jeszcze jedną osobę. A dokładnie mecenasa Wojciecha Sosnowskiego, rodzinnego prawnika. Wolała być pewna, że dokument, jest dokumentem prawnym.
Po przybyciu mecenasa i opowiedzeniu jemu całej historii. Postanowili wreszcie otworzyć dokument
- No to co otwieramy. – powiedział mecenas Sosnowski
- Tak. Miejmy to już za sobą. – powiedziała mama Wiktorii
Po długim oczekiwaniu, koperta została otwarta przez mecenasa. Mecenas wyjął z niej dodatkową kopertę i złożoną na pół kartkę. Na kopercie widniał napis testament. Wszyscy byli zdziwieni przecież testament ich ojca był już od czytany. Wszyscy wiedzą co przekazał im ojciec.
- Może najpierw przeczytam to co napisane jest na kartce. – powiedział starszy siwy mężczyzna po sześćdziesiątce.
- Dobrze. – powiedzieli wszyscy wspólnie.
Mecenas wziął do ręki kartkę i zaczął ją czytać:
„Drogi Piotrze!
Wiem, że znamy się z byt krótko, bo zaledwie dziesięć lat, i nie zawsze ufałeś mi, jako przyjacielowi. Ale serce podpowiada mi, że mogę tobie zaufać. Proszę Cię jak przyjaciel, a może nawet jak brat. Przekaż ten testament moim dzieciom w odpowiednim czasie. Gdy będziesz pewny, że wszystkie moje dzieci będą umiały dobrze inwestować pieniędzmi, a nie wydawać je bez potrzeby.
Dan Kelly
- Cooooooooooo….? – zdziwili się wszyscy
- Kim jest Dan Kelly? – spytał mecenas
- To jest testament Dana. – zdziwiła się mama Wiktorii – Przecież on nie żyje już tyle lat. – dodała spoglądając na swoje dzieci
- Przepraszam, ale kim jest Dan Kelly? – spytał jeszcze raz mecenas
- Dan Kelly, to dawny przyjaciel męża mieszkający w Niemczech. – odpowiedziała mecenasowi mama Wiktorii
Wszyscy zaczęli rozmawiać, i zastanawiać się, jak skontaktować się z rodziną Kelly, z którą tak dawno się nie widzieli. Jakim sposobem przekazać im testament ich ojca. Tylko Wiktoria siedziała cicho i się nie odzywała. Siedziała przy stole z opartą głową o dłonie, spoglądając w filiżankę stojącą przed nią. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. W myślach jej przypominał się dzień, w którym po latach w radiu ktoś poprosił, tylko o jeden utwór, o utwór zespołu The Kelly Family, a dokładnie o „An Angel”. Od tamtego dnia rodzina Kelly wraca do niej, jak bumerang.
Super.Dziękuję.Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuń