Rozdział 8: Shake Away - Michael Patrick Kelly
Anglia/Londyn
W jednej z dzielnic na obrzeżach Londynu znajdowała się firma zajmująca się wywózką śmieci, prowadzona przez polskich imigrantów. Jednym z pracowników firmy był Igor Nowak, syn wspólnika firmy należącej do rodziny Kowalik, a zarazem były narzeczony Wiktorii.
Igor tego dnia był zawalony pracą, naprawiał z dwoma kolegami jeden z samochodów wywożących odpady należących do firmy w firmowym warsztacie.
- Dobra Iwan, odpal. Powinien już chodzić. – powiedział szatyn krótko ostrzyżony ubrany w roboczy kombinezon. Słysząc silnik samochodu dodał – Nareszcie. Można jutro wysłać go w drogę.
- Ok. stary. Dam znać Wandzie, żeby wpisała go w grafik. Ulży trochę w grupie Mikołaja. – powiedział brunet ubrany w kombinezon roboczy stojący obok Igora
- Igor, zostawiłeś telefon w biurze, ktoś do ciebie cały czas dzwoni. – powiedziała blondynka w krótkich włosach ubrana w dżinsy i niebieski T-shert wchodząc do warsztatu
- Już idę Sara. Dobra chłopaki dzisiaj już koniec. Jutro weźmiemy kolejny do przeglądu. – powiedział odsuwając się od samochodu
Igor poszedł w stronę biura, gdzie zostawił telefon. Po drodze zahaczył jeszcze o łazienkę, aby umyć ręce.
- Sara, gdzie jest mój telefon? – spytał blondynkę wchodząc do biura
- Na stoliku leży. – powiedziała kobieta pokazując głową na stolik
- Dzięki! – powiedział podnosząc telefon ze stolika
Igor sprawdził kto do niego dzwonił. Widząc wśród nieodebranych połączeń numer swojej mamy postanowił od razu do niej odzwonić. Sześć nieodebranych połączeń i to co półgodziny, to musiało być coś poważnego. Wyszedł przed budynek i oddzwonił do niej.
- Cześć mamo! Dzwoniłaś. Coś się stało. – powiedział do słuchawki
- Igor, nareszcie. Już myślałam, że będę musiała dzwonić do twojej żony. – powiedział głos w telefonie
- A czemu. A coś się stało.
- Tak. Nad ranem w szpitalu zmarł ojciec. – powiedziała zasmuconym głosem
- Cooo … O czym, ty mówisz mamo. – zdziwił się Igor
- Wczoraj wieczorem ojciec zasłabł. Noc spędził w szpitalu, a nad ranem zmarł.
- O rany mamo. Przecież w wczoraj z nim rozmawiałem. Co się stało?
- Lekarze podejrzewają zawał.
- Zawał. Nie wierze w to, co mówisz mamo.
- Niestety synu musimy się, z tym pogodzić.
- Załatwialiście już pogrzeb.
- Tak. Maurycy wszystko załatwił. Abyście mogli przyjechać na pogrzeb, to pogrzeb odbędzie się za tydzień w czwartek o 12:00.
- Dzięki mamo. Zaraz poproszę szefa o wolne, na ten dzień. Jak mi się uda wszystko załatwić to dam ci znać.
- Dobrze synu.
- Mamo, a co z firmą, kto przejmie naszą część po ojcu. – spytał
- Na razie nie myśleliśmy o tym. Porozmawiamy, jak się wszyscy spotkamy.
- Rozumie. Mamo, a możesz mi powiedzieć co słychać u Wiktorii. – powiedział nie pewnie do słuchawki
Igor był byłym chłopakiem Wiktorii. Poznali się podczas jednego z przyjęć bożonarodzeniowych organizowanych przez firmę ich ojców. Od tej chwili Igor był cholernie zakochany w Wiktorii. Chciał nawet z nią sobie życie ułożyć, ale miał jeden słaby punkt, który doprowadził do rozpadu ich związku. To alkohol, tak właśnie alkohol doprowadził do ich rozstania. Paulina obecna żona Igora, a zarazem była przyjaciółka Wiktorii, znając słaby punkt mężczyzny wykorzystała to, upijając go zaciągnęła go do łóżka. W ten właśnie sposób jedna z najlepszych przyjaciółek Wiktorii stała się wielkim wrogiem.
- U Wiktorii. A czemu pytasz o Wiktorię – spytała kobieta
- Mamo, proszę powiedz mi. Czy ona … - Igor wziął głęboki oddech aby wypowiedzieć słowa – Czy ona z kimś jest? Czy dalej mnie kocha? Czy z Antonim przejęła część po swoim ojcu i będę mógł ją znów zobaczyć? – dopytywała się
- Igor, jak śmiesz mnie o to prosić. Przez to co jej zrobiłeś, ojciec się ze wstydu omal nie spalił. Cud, że nie odszedł ze współpracy z ojcem Wiktorii.
- Mamo, chce tylko wiedzieć co u niej, co u mojej ukochanej Wiki. Proszę powiedz.
- Synu, gdybym wiedziała i tak bym ci nic nie powiedziała. Zmarnowałeś szansę, jaką miałeś. Mogłeś połączyć obie rodziny i być z Wiktorią właścicielem całej firmy. Ale nie, po co lepiej to spieprzyć i ożenić się z wariatką.
- Mamo przestań, Paulina jest matką twoich wnuków. A Wiktoria moją… - Igor nie dokończył
- Wiesz co synu. Mam nadzieję jedno, że jak Wiktoria przyjdzie na pogrzeb twojego ojca, to jedynie z szacunku do niego, a ciebie oleje. Spieprzyłeś sobie i jej życie. I ty myślisz, że ona cie będzie wiecznie kochać. Mam nadzieje, że nie. – powiedziała kobieta przerywając Igorowi wypowiedź. – Muszę kończyć daj znać, jak będziecie. Przecież ktoś musi powiadomić innych z rodziny.
- Dobrze mamo. Na razie, pozdrów wszystkich.
Po skończonej rozmowie Igor poszedł do biura, aby załatwić sobie wolne na wyjazd do Polski. Po ustaleniu wszystkiego z szefem wrócił do pracy. W pracy został jeszcze przez kilka godzin. W tym czasie wraz z kolegami wyjechał w trasę, aby opóźnić kubły w pobliskich parkach w mieście.
Po skończonej pracy wsiadł w samochód i pojechał do domu, który znajdował się na obrzeżach Londynu w jednej z dzielnic należącej do polonii brytyjskiej. Dom był nie wielki, zaledwie 90m2. Na parterze znajdowała się kuchnia, salon i łazienka. Na piętrze zaś sypialnia Igora i jego żony Pauliny, pokoje dziecięce i dodatkowa łazienka. Paulina żona Igora nie pracowała, zajmowała się domem i wychowywaniem dwójki dzieci.
Igor po powrocie do domu, postanowił od razu powiadomić rodzinę o śmierci swojego ojca.
- Tata! – krzyknął do mężczyzny czteroletni chłopiec, który w tym czasie bawił się klockami
- Witaj synu. A gdzie mama? – spytał witając się z synem
- W kuchni jestem. – odpowiedział damski głos
Igor po przywitaniu się z synem poszedł w stronę kuchni, w której przebywała Paulina. Znając dobrze swoją żonę, która nie darzyła sympatią Wiktorii, wiedział że nie będzie chciała jechać do Polski na pogrzeb, wiedząc że pojawi się tam Wiktoria. Postanowił oznajmić jej, że ostatecznie tam pojedzie, czy ona tego chce czy nie.
- W poniedziałek jadę do Polski. – powiedział witając się z żoną i siedmioletnią córką, która także przebywała w tym czasie w kuchni
- Do Polski, po co? – zdziwiła się szatynka w długich włosach, ubrana w czarne spodnie dresowe z białym lampasem i szary T-shirt z napisem „Love”
- Dzwoniła mama. Dziś nad ranem zmarł mój ojciec, za tydzień w czwartek jest jego pogrzeb. – powiedział idąc w stronę łazienki. Tam umył ręce i twarz po ciężkim dniu
- Dziadzia zmarł. – powiedziała dziewczynka odrywając się od rysowania
- Jak ty sobie wyobrażasz, że wyjedziemy do Polski. A praca. – powiedziała kobieta odrywając się od gotowania
- O prace się nie martw. Rozmawiałem z szefem, dał mi na ten czas tydzień wolnego. – powiedział wracając z łazienki
- Co? Bez ustalenia ze mną. – powiedziała odwracając się w stronę mężczyzny
- A co mam z tobą ustalać, to mój ojciec.
- Jestem twoją żoną i to mnie powinnaś najpierw powiadomić o wszystkim. I spytać czy chce jechać.
- Słucham, mam cię pytać czy mogę jechać na pogrzeb swojego ojca. – powiedział zdenerwowany siadając na krześle
- Asia, idź do pokoju i tam dalej rysuj. – powiedziała sprzątając ze stołu kredki.
Dziewczynka zabrała wszystko co leżało na stole i wyszła z kuchni. Paulina widząc córkę wchodzącą do salonu, wróciła do kuchni i podeszła do męża.
- Ile razy Ci mówiłam, nie traktuj mnie tak przy dzieciach. – powiedziała grożąc palcem
- Słucham. Mój ojciec zmarł, a ty mi robisz pretensje, że na ciebie krzyczę.
- Mogłeś powiedzieć, że nie możesz przyjechać bo jesteś zarobiony pracą. A nie od razu się na wszystko zgadzać.
- Paulina, nie zdążyłem się pożegnać z ojcem. A ty mi jeszcze każesz nie jechać na pogrzeb. Oszalałaś.
- Po prostu nie chcę, abyś tam jechał.
- A czemu mam nie jechać. – zdziwił się Igor, chodź przeczuwał dlaczego żona nie chce go puścić.
- Domyśl się dlaczego. – powiedziała odwracając się tyłem do mężczyzny
- Boisz się, że rodzina znów Cię obrazi za to co zrobiłaś z przed lat.
- Z twoją rodziną dam sobie jeszcze radę. Nie chcę, żebyś się z nią widział.
- Z kim? – spytał podnosząc się z krzesła
- Z Wiktorią. Nie chcę, żeby znów stanęła na naszej drodze.
- Przecież ożeniłem się z tobą. Czego chcesz więcej.
- Żebyś zapomniał wreszcie o niej. – powiedziała odwracając się znów do mężczyzny
- Słucham. Mam zapomnieć o swojej wielkiej miłości, z którą mnie rozdzieliłaś.
- Nie po to wyjechaliśmy do Anglii, żeby znów ona była dla ciebie najważniejsza. – powiedziała zbliżając się do mężczyzny
- Ona zawsze będzie dla mnie najważniejsza.
- Ale to ja jestem twoją żoną, to mnie powinieneś kochać, a nie ją.
- Zrozum wreszcie, że gdyby nie Ty, Wiki była by moją żoną.
- Pogódź się wreszcie z tym, że ona Cię odtrąciła i zrobiła Ci teatrzyk przy twojej rodzinie w dniu waszych zaręczyn.
- A ty się nie przyczyniłaś do tego teatrzyku.
- A co miałam pozwolić, żebyś się z nią ożenił. Nigdy nie pozwolę, abyś się do niej zbliżył. Nigdy.
- A idź ty. Jak nie chcesz jechać to zostań w Londynie z dziećmi. Ja pojadę na pogrzeb ojca. Czy tego chcesz czy nie. – powiedział wychodząc z kuchni
- Sam nie pojedziesz. – krzyknęła za nim.
Polska
Wiktoria od trzech dni była zajęta. Nie tylko pracą, ale także poszukiwaniem pomysłu, w jaki sposób powiadomić rodzinę Kelly o testamencie ich ojca. Razem z Dorotą przeszukały wszystkie notatki, które miały. Ale adresy i telefony okazały się być już nie aktualne. Przez to całe zamieszanie, dziewczyny zapomniały, że najprostszym sposobem skontaktowanie się z rodziną Kelly, jest poproszenie Emmy i Hansa o numer do Maite czy Patricka.
Tego dnia Wiktoria przebywała w biurze. Razem z Antonim, Kasią, jedną z architekt, z którą firma miała podpisaną umowę i Bartkiem inżynierem budowlanym, a zarazem bratem Adama, wybierali wspólnie projekt, który miał startować w konkursie na nowoczesną bibliotekę.
W tym czasie, gdy cała czwórka omawiała projekty startujące do konkursu, do budynku wszedł Maurycy starszy brat Igora, a za razem syn wspólnika firmy AWANX Jana Nowaka.
- Cześć Magda! Antek i Wiki są w biurze. – powiedział szatyn ostrzyżony do ucha ubrany na czarno
- Tak, są w gabinecie. Razem z Kasia i Bartkiem omawiają projekt. – powiedziała Magda. Widząc mężczyznę ubranego na czarno spytała – A coś się stało?
- Tak. Ojciec dziś nad ranem zmarł. Przyszedłem powiadomić Antka i spytać czy da nam czas w sprawie przejęcia firmy.
- O rany. Szczere kondolencje. – powiedziała ściskając mężczyznę
- Dzięki. Idę przerwać im tą sielankę. – powiedział odsuwając się od dziewczyny
Maurycy wszedł do gabinetu. Przekazał wszystkim informacje o śmierci swojego ojca. Cała czwórka przekazała jemu kondolencje. Maurycy spytał Antoniego i Wiktorię czy zaczekają na rodzinną decyzje, kto ma przejąć firmę po ojcu.
- Jasne, że zaczekamy. Będziecie gotowi, to wtedy to wszystko załatwimy. – powiedział Antoni, ubrany w czarne spodnie i białą koszulę
- A ty nie chcesz przejąć firmy po ojcu. – spytał Bartek, szatyn ubrany w dżinsy i niebieską koszulę
- Chyba nie, razem ze szwagrem mam firmę przewozową przecież.
- A szkoda. Wolałbym ciebie – powiedział Antonii
- A widomo, kiedy będzie pogrzeb. – spytała Kasia, brunetka ubrana w niebieską spódnice, białą koszulę i czarne szpilki
- Tak. Za tydzień w czwartek o 12. – powiedział Maurycy siadając na jednym z krzeseł.
Po chwili Magda przyniosła dla wszystkich szklanki i sok, nalała każdemu, także i sobie.
- Będzie trzeba wszystkich powiadomić i na ten dzień dać wolne. – powiedziała Wiktoria, ubrana w beżowy komplet: spodnie z żakietem, czarną bluzkę i czarne pantofle
- Wiki, chciałem cię od razu uprzedzić. Igor będzie z Pauliną.
- Wiem, przecież to twój brat. – odpowiedziała Wiktoria. Na wieść o Igorze Wiktoria posmutniała.
- Cooo? ... – powiedziały wspólnie Magda i Kasia spoglądając na Wiktorię
- Nie chce, żebyś znów przez niego cierpiała.
- Co mam cierpieć, minęło już tyle lat. – powiedziała sięgając po szklankę soku, za razem omijając wzrok wszystkich
- Wiktoria on przyjedzie z Pauliną, przecież znasz ją, wiesz jaka jest. – powiedział Antoni spoglądając na siostrę
- Wiki, może lepiej, żebyś nie szła na ten pogrzeb. – powiedział Bartek, który znał historię miłości Wiktorii i Igora
- Bartek ma racje. O to samo chciałem cię poprosić. Tylko bałem się czy się nie obrazisz – powiedział Maurycy upijając łyk soku
- Przestańcie. Przecież oni przyjadą tutaj tylko na pogrzeb i nic więc. Co może się wydarzyć.
- Oj może się wydarzyć, i to dużo. – powiedział Antek potakująco kiwając głową
- Antek przestań. – powiedziała spoglądając na brata
- Wiki sama wiesz, jak długo zbierałaś się po roztaniu z Igorem. I ty chcesz Iść. Znam Cię i wiem, że ich widok znów Cię dobije.
Wiktoria spuściła głowę i zamknęła oczy. W myślach przypomniał się jej dzień, dzień którego by nie chciała przeżyć. Dzień, w którym dowiaduje się o zdradzie Igora z inną kobietą i to z jedną z jej przyjaciółek, z którymi dzieliła mieszkanie.
- Wiki zostań w domu. Nasza rodzina to zrozumie. – powiedział Maurycy spoglądając na Wiktorię
- Nie. Dość tego. Nie mogę cały czas płakać po nim. Nie mogę pokazać, że ona wygrała. Nie mogę. – powiedziała stanowczo Wiktoria
- Ale Wiki…
- Nie Antek. Pójdę na pogrzeb, z szacunku dla pana Janka. Pokaże jej, że jestem silna.
- Na pewno tego chcesz. – powiedział Antoni zbliżając się do Wiktorii
- Tak. To mnie może nawet wzmocnić jeszcze bardziej. – powiedziała.
Antoni przytulił siostrę. Wiedział dobrze, jak mocno siostra cierpi po rozstaniu z Igorem, i jak te siedem lat zmieniło Wiktorię.
- Dobra siostrzyczko, zmykaj do domu. My się już resztę zajmiemy. – powiedział widząc smutek na twarzy siostry
Wiktoria po namyśle i namowach wszystkich zdecydowała się zakończyć pracę. Wsiadła w samochód i pojechała prosto do domu. Po zaparkowaniu samochodu na parkingu, skręciła jeszcze do lokalnego sklepu, aby zrobić drobne zakupy. Weszła do sklepu, kupiła brakujące warzywa i owoce, pieczywo i kilka innych produktów spożywczych. Kupiła jeszcze lody na ochłodę dzisiejszego dnia. Nie było by nic dziwnego w tym, przecież zdarza się nam czasami kupić lody w ciepły kwietniowy dzień, gdyby nie to, że kupiła ich aż cztery duże opakowania i to lodów truskawkowych.
Po zrobionych zakupach poszła w stronę swojej klatki. Weszła do niej i po pokonaniu schodów, bo winda dalej była nie czynna, weszła na swoje Pietro. Tam skręciła w stronę swojego mieszkania. Po wejściu do niego w przedpokoju zdjęła buty i boso poszła zanieś zakupy do kuchni, omijając kartony z rzeczami należącymi do Kingi, młodszej siostry Ani, która pomału przeprowadzała się do dziewczyn. W domu nikogo nie było, nawet Joga, który zawsze witał wchodzące dziewczyny do domu. Tego dnia Jog wraz z Agnieszką poszedł na kontrolną wizytę do weterynarza.
Położyła zakupy na stole, a następnie zdjęła żakiet, który po wejściu do salonu rzuciła na oparcie fotela. Po chwili weszła do łazienki, aby tam umyła twarz po dzisiejszym dniu. Po wyjściu z niej wróciła do salonu i chwyciła za żakiet, i wraz z nim poszła do swojego pokoju. Tam przebrała się w wygodny zielony dres, bo nie lubiła chodzić po domu w wyjściowym ubraniu. Żakiet wraz z spodniami powiesiła na wieszak i schowa do szafy. Po wyjściu ze swojej sypialni poszła do kuchni, by wyjąć i pochować zakupione produkty. Zostawiła na stole jedynie jedno opakowanie lodów. Po schowaniu wszystkiego wyjęła z szuflady kuchennej małą łyżeczkę, a następnie chwyciła za lody i poszła do salonu. W salonie nalała sobie jeszcze kieliszek czerwonego wina, i wraz z nim usiadła na kanapie zajadając się lodami. Tak Wiktoria leczyła swoją chandrę po rozstaniu z Igorem.
Od chwili, w której Wiktoria dowiedziała się o przyjeździe Igora do Polski minęło już ponad półtorej godziny. Przez ten czas zdążyła zjeść nie spełnia dwa opakowania lodów i wypić kilka kieliszków wina. Siedząc na kanapie z nogami podkulonymi i ze łzami w oczach usłyszała dźwięk przekręcających się kluczy. Chwyciła za kieliszek i zaczęła znów pić wino. Jog wchodząc do domu pierwszy poleciał przywitać się z Wiktorią.
- Hej Jog, bo wylejesz! – krzyknęła na psa
Jog na krzyk rozłoszczonej Wiktorii przestraszył się i uciekł do swojego kojca.
- Wiki, ty jesteś już w domu. – powiedziała Agnieszka słysząc głos dziewczyny
Wiktoria nie odpowiedział, dalej siedziała na kanapie z kieliszkiem wina wpatrzona w pudełko lodów stojące na stoliku. Agnieszka weszła do salonu widząc przyjaciółkę skuloną z kieliszkiem wina, a na stoliku pudełko lodów i butelkę wina wiedziała, że coś poważnego się wydarzyło.
- Wiki co jest? – spytała Agnieszka widząc zalaną łzami Wiktorię
Wiktoria nie odpowiedziała. Na widok przyjaciółki stojącej naprzeciwko, odwróciła głowę do okna. Agnieszka widząc reakcje Wiktorii poszła do kuchni. Tam zajrzała do zamrażarki i kosza na śmieci. W zamrażarce znalazła dodatkowe dwa opakowania lodów, a w koszu na śmieci opróżnione pudełko po lodach.
- O nie, tylko nie to. – powiedziała po cichu Agnieszka.
Widząc, to wszystko w kuchni, postanowiła zadzwonić po pomoc. Zadzwoniła po pozostałe przyjaciółki: Anię i Justynę. Zadzwoniła, też po Dorotę siostrę Wiktorii i do Kingi siostry Ani, która pracowała w aptece, poprosiła ją o zakup elektrolitów wzmacniających organizm podczas kaca.
Półgodziny później do mieszkania Wiktorii przyszły wspólnie Justyna i Dorota, które spotkały się pod bramą bloku. Agnieszka witając się z dziewczynami w przedpokoju, opowiedziała dziewczyną, w jakim stanie natknęła się na Wiktorię w mieszkaniu i co znalazła w kuchni.
- Pytałaś się jej co się stało? – spytała Dorota wchodząc wspólnie z dziewczynami do salonu
- Tak, ale nic mi nie powiedziała.
- Tak leczyła chandrę po rozstaniu z Igorem. – powiedziała Justyna siadając na kanapie obok Wiktorii.
Wiktoria na słowo „Igor” zaczęła znów płakać i tulić głowę do kolan. Dorota po wejściu do salonu usiadła, także na kanapie obok siostry od strony okna, aby ją przytulić.
- Siostrzyczko co się dzieje? – spytała tuląc siostrę do siebie, Wiktoria nie odpowiedziała, ponieważ dalej była wtulona w kolana.
Kilka minut później pod blok Wiktorii podjechał Antonii, który chciał sprawdzić, jak się czuje siostra po tym, jak dowiedziała się, że Igor wraz z żoną przyjedzie do Polski.
- Antek! – krzyknął za nim damski głos, gdy ten otwierał bramę
- O Anka, cześć. – powiedział odwracając się do tyłu
Ania podbiegła do bramy i wraz z Antonim poszli na górę do mieszkania Wiktorii. Po drodze wspólnie rozmawiali o dzisiejszym dniu.
- O ho! Ciebie też Agnieszka ściągnęła do pomocy. – powiedziała Ania spoglądając na Antoniego w drodze do mieszkania
- Nie, a czemu. A coś się stało. – zdziwił się mężczyzna, po chwili dodał – Przyjechałem, tylko sprawdzić, jak się Wiki czuje po dzisiejszej nowinie.
- Czekaj. Jakiej nowinie. O czym ty mówisz. – zdziwiła się Ania. Oboje z Antonim weszli już na piętro, na którym znajdowało się mieszkanie dziewczyn
- A lepiej nie pytaj. Powiedz mi lepiej co się stało, że Aga was ściągnęła. – powiedział zbliżając się do mieszkania
- Aga znalazła Wiktorię z kieliszkiem wina i pudełkiem lodów. – powiedziała wyciągając klucze z torebki.
Ania choć nie mieszkała już z dziewczynami, zawsze miała przy sobie klucze do starego mieszkania, w razie potrzeby, gdyby któraś z dziewczyn została dłużej w pracy, a ona została by poproszona o wyprowadzenie psa.
- O nie. Czyli jednak. Dobrze przypuszczałem, że tak zareaguje.
- Na co. – powiedziała otwierając mieszkanie.
Antek wraz z Anią weszli do mieszkania. W przedpokoju przywitał ich pies. Agnieszka słysząc wchodzących do mieszkania Anię i Antoniego poszła ich przywitać i powiadomić, co przez ten czas działo się z Wiktorią. Zdziwiło ją przyjście Antoniego, ale pomyślała, że on może wiedzieć co się stało, że Wiktoria ma chandrę, przecież pracuje z nią.
Antoni wszedł do salonu. Widząc płaczącą siostrę w ramionach Doroty, zaczął współczuć Wiktorii, że znów musi cierpieć przez Igora.
- Aż tak źle. – powiedział zbliżając się do sióstr
- Wiesz co się stało. – spytała Dorota. Antoni pokiwał potakująco głową.
- Dobra mów, co to za nowina, doprowadziła Wiki do takiego stanu. – powiedziała Ania siadając na fotelu.
W tym czasie Agnieszka poszła do kuchni, z szafki wyjęła czyste szklanki, z lodówki zaś dzban z domową lemoniadą i zaniosła do salonu.
Antoni wziął głęboki oddech, a po chwili odpowiedział na pytanie Ani.
- Igor z wiedźmą przyjeżdżają do Polski. – powiedział Antek siadając na poręczy fotelu, na którym wcześniej siedziała Agnieszka.
- Co takiego! – powiedziały wspólnie dziewczyny
Wiktoria na słowa Antoniego znów zaczęła płakać. Dorota objęła siostrę i zaczęła ją przytulać.
- Jak to przyjeżdża. – zdziwiła się Agnieszka trzymając w ręku tace
- A ty skąd wiesz. – spytała Ania
- Był u nas w biurze Maurycy. Dziś nad ranem zmarł ich ojciec. Za tydzień pogrzeb. – odpowiedział Antoni. Chwycił za dzban i nalał dziewczyną i sobie lemoniady.
- O matko. To już wiadomo po co Igor przyjeżdża. Ale Paulina, a ta tu po co. – powiedział Dorota przytulając dalej siostrę
- Jak to po co, teatrzyk zrobić. Bo tylko do tego jest zdolna. – powiedziała Justyna chwytając za szklankę z lemoniadą
- Ciekawe, czy już jemu nie zrobiła. – dodała Agnieszka spoglądając na Justynę
Wiktoria pomału zaczęła się uspokajać. Niespodziewanie w myślach przypomniały się jej słowa świętej pamięci babci Marii, która zawsze powtarzała: „Nie ważne ile osób cię skopie albo poniży ty pokaż im, że się mylą, że jesteś silna, a oni są nikim.”
- Nie, dość. Poczekajcie. – powiedziała Wiktoria po tak długim nie odzywaniu się, odrywając się od Doroty – Ja muszę pokazać jej, że to ona przegrała.
- Co chcesz zrobić? – spytał Antonii
- Tak, jak mówiłam pójdę na ten pogrzeb. – powiedziała siadając wygodnie na kanapie
- Co, ty chcesz iść na pogrzeb. – zdziwiła się Dorota
- Wiktoria zwariowałaś. – dodała Agnieszka
- Powinnam tam pójść. Z szacunku do pana Janka, był przyjacielem ojca. – powiedziała prostując nogi. Wiktoria podniosła się z kanapy i poszła w stronę łazienki, aby obmyć twarz.
- Tak jasne. Ty tam pójdziesz, a wariatka szału dostanie. – powiedział Antoni. Wiktoria umyła twarz w łazience.
- A na pewno to zrobi. – powiedziała Ania
- Jak sobie przypomnę, jaki zrobiła teatrzyk, podczas zaręczyn Wiki z Igorem. To aż mnie. – powiedziała Dorota próbując podnieś się z kanapy – Dobra braciszku chono tu. – dodała
- Co brzuszek przeszkadza. – powiedział Antek podnosząc Dorotę
- Ha ha, bardzo śmieszne. – Dorota zaczęła spacerować po salonie
- Wiem, o tym. Ale powinnam też jej pokazać, że jestem silna i mnie to nie rusza. To jej całe zachowanie. – powiedziała Wiktoria wracając z łazienki
- Wiki tyle lat przez niego cierpisz. – powiedział Antoni
- Antek. Zrozum … Szlak. – Wiktoria idąc potknęła się o zabawkę Joga
- O Matko Święta siostra! Ile wypiłaś tego wina. – powiedział Antoni łapiąc siostrę
- Nie twój zasrany interes braciszku. – powiedziała siadając z powrotem na kanapie
- Nie mój, nie mój, ale się o ciebie martwię. Dlatego wolałbym, żebyś nie szła na ten pogrzeb.
- Ja też. – dodała Dorota
- Dam sobie radę. Naprawdę. – powiedziała spoglądając na brata
- Na pewno. – spytała Ania
- Tak. I chyba wiem, jak ją pokonać. To ona powinna się bać, a nie ja. To ona powinna się wstydzić, tego co zrobiła, a nie ja. – Wiktoria chwyciła znów za kieliszek z winem. Justyna widząc to, wyrwała dziewczynie kieliszek.
- O nie moja droga, wystarczy.
- Justa tam był ostatni łyk. – zezłościła się Wiktoria
- O łyk za dużo. To teraz pij. – powiedziała Justyna kładąc pod nos Wiktorii szklankę z lemoniadą
Wiktoria spojrzała na przyjaciółkę z płaczącą miną, próbując wyprosić ostatni łyk wina.
- Nie rób takiej miny, bo nie zadziała. – powiedziała Justyna, po chwili chwyciła za stojącą na stoliku butelkę wina i dodała – To też zabieram.
Justyna podniosła się z kanapy i wraz z kieliszkiem i butelką wina poszła do kuchni. Tam resztki z kieliszka wylała do zlewu i wsadziła do zmywarki. Wino zaś dobrze zakorkowała i zaniosła do barku znajdującego się w salonie.
- Ją pokonać, jej się nie da pokonać. – powiedziała Justyna wracając z kuchni
- Da się tylko trzeba znaleźć odpowiedni moment i ludzi, którzy za mnie to zrobią. – powiedziała Wiktoria popijając lemoniadę
- Cooo… - zdziwili się dziewczyny
- Dobra siostra mów, co ty chcesz zrobić. – zdziwił się Antoni siadając obok Wiktorii, widząc że Dorota dalej spaceruje po salonie
- Gdy Dorota mnie przytulała, przypomniały mi się słowa babci Marii, która zawsze mówiła, że nie ważne kto cię poniży, mamy pokazać, że jesteśmy silni, a oni są zerem. Pamiętasz te słowa Dorota. – powiedział spoglądając na siostrę
- Pamiętam, ale jej bardziej chodziło o szkołę. – powiedział Dorota
- To prawda, ale można to wykorzystać przeciwko Paulinie.
- Ciekawe, jak i o co ci chodzi, z tymi ludźmi, którzy za ciebie to zrobią. – spytała Ania
- Zrozumcie, jej nie pokonam inaczej, jak tylko jej własną bronią.
- Czyli? – spytali wspólnie Dorota z Antonim
- Tak, jak mówiłam, pójdę na pogrzeb. Ale nie dam się jej sprowokować. To ona oberwie, ale nie ode mnie. – powiedziała popijając lemoniadę
- A ha. Już wiem o co ci chodzi siostrzyczko. – powiedział Antoni, a następnie pocałował Wiktorię w czoło dodając – Mądra dziewczynka.
- Zrobię tak samo, jak kiedyś na farmie, jak byliśmy w Niemczech. Pamiętacie, jak olałam kiedyś Angelo, bo cały czas mnie przezywał rudym kaczątkiem. Nie wytrzymał tego, że nie zwracam na niego uwagi i zaczął mnie po czasie przepraszać.
- Nie wierzę, ty naprawdę chcesz to zrobić. – powiedział Dorota zbliżając się do fotelu, na którym wcześniej siedziała Agnieszka, aby na nim usiąść
Dziewczyny nie wiedziały, o czym mówi Wiktoria z rodzeństwem. Cały czas nawzajem na siebie spoglądały.
- O czym wy mówicie? – spytała Ania
- Wiki pójdzie na pogrzeb, Paulina na jej widok dostanie szału, Wiki ją oleje. A wiedźma podczas stypy co dostanie. – powiedział Antonii z uśmiechem na twarzy
- Ochrzan. – powiedziały wspólnie Ania i Justyna
- Właśnie i to od teściowej. Moja mądra siostrzyczka. – powiedział ściskając Wiktorię.
- A Igor, nie będziesz później po nim płakać. – spytała Agnieszka, która od pewnego czasu siedziała na poręczy fotela, na którym cały czas siedziała Ania
- Nie. Czas o nim zapomnieć. – powiedziała stanowczo Wiktoria
- Brawo. – powiedzieli wszyscy wspólnie.
Wszyscy wspólnie porozmawiali jeszcze przez kilka minut. W trakcie dalszej rozmowy, Antoniemu zadzwonił telefon. Po rozmowie, mężczyzna zaczął zbierać się pomału do domu. Widząc to Dorota poprosiła brata o podwózkę. Wiktoria pożegnała się z rodzeństwem i podziękowała im, że byli przy niej w tej trudnej chwili.
Komentarze
Prześlij komentarz