Rozdział 15: Lazarus - Michael Patrick Kelly
Kilka dni później
Polska
Wielkimi krokami zbliżał się dzień wyjazdu do Berlina i uroczystość chrztu małej Anji córki Emmy i Hansa. Wiktoria od początku, od kiedy zastała poproszona na matkę chrzestną zdecydowała, że pojedzie do Berlina na cały weekend, a może dłużej. Chciała spędzić więcej czasu z Emmą swoją najlepszą przyjaciółką, którą traktowała jak siostrę no i oczywiście ze swoją przyszłą chrześnicą.
Dzień przed wyjazdem, a dokładnie w godzinach popołudniowych, po pracy Wiktoria postanowiła pomału zacząć się szykować do wyjazdu. Była sama, współlokatorek, w tym czasie nie było w domu. Kinga była w pracy miała tego dnia popołudniowy dyżur w aptece, a Agnieszka wykorzystując piękną słoneczną pogodę za oknem poszła wraz z Jogiem na ogródek działkowy, zregenerować siły i oczywiście trochę poplewić. Wiktoria miała więc spokój w ustaleniu co spakuje do walizki.
Z szafy z przedpokoju wyjęła jedną ze swoich walizek i przeniosła ją do swojego pokoju. Ułożyła na łóżku, tak aby było jej łatwiej pakować rzeczy do walizki. Na drzwiach szafy wisiała już sukienka do kolan w kolorze zielonej butelki z rękawem trzy czwarte z dodatkiem koronki, zapinana z tyłu i cygaretki koloru bordowego. Chwyciła za spodnie i ułożyła je na łóżku obok walizki. Wyjęła z szafy damską koszulę w czarno białe paski z długim rękawem, bluzkę a’la kimono wiązaną w pasie koloru błękitnego i czarny żakiet, a następnie ułożyła to wszystko na łóżku. Wyjęła, także czarne szpilki, te same, które znalazła Kinga, w tedy gdy Wiktoria szykowała się na pogrzeb ojca Igora i położyła je przy łóżku. Dobrze się jej w nich chodziło, więc postanowiła, że weźmie je ze sobą. Z komody wyjęła zaś ze trzy t-sherty, dżinsy, bieliznę i inne potrzebne drobiazgi, jak okulary przeciw słoneczne, dodatkową biżuterię i inne rzeczy. Uzupełniła także swoją kosmetyczkę na podróż, a następnie pomału zaczęła się pakować. Podeszła jeszcze do szafy, aby sprawdzić czy coś jeszcze ze sobą wziąć. Zamykając szafę chwyciła za sukienkę i położyła ją na łóżku, a następnie z dolnej szuflady komody wyjęła szary pokrowiec na ubrania.
W tym czasie, gdy Wiktoria wyjmowała pokrowiec z komody, zadzwonił domofon. Wrzuciła więc pokrowiec do otwartej walizki, która leżała na łóżku i poszła otworzyć bramę. Poczekała chwilę przed drzwiami, aby wpuścić Antoniego i Natalię, bo to oni właśnie przyszli do niej.
- Cześć siora! – powiedział Antoni wchodząc do mieszkania
- Hejka. – powiedziała witając się z bratem i bratową
- Cześć kochana. – powiedziała Natalia witając się z Wiktorią
- Coś się stało, czy coś wczoraj zostawiłam u was? – zdziwiła się widząc ich oboje
- Ja przyszłam pogadać, a on ma podarki dla Emmy i Hansa. – powiedziała Natalia wchodząc do salonu – A gdzie reszta? – dodała zdziwiona widząc, że Wiktoria jest sama w mieszkaniu
- Kinga ma dyżur w aptece, a Aga jest na działce razem z Anią i Tomkiem. – powiedziała wchodząc za nią – Jakie podarki? Przecież wczoraj wszystkie prezenty daliście. – dodała
- A Joga, gdzie wcięło, że nie wita się ze swoim ukochanym panem? – spytał Antoni
- Poszedł razem z Agą na działkę.
- Dobra siostra. Dawaj kluczyki. – powiedział Antoni
- Jakie kluczyki? – zdziwiła się Wiktoria
- Od samochodu.
- Jakiego samochodu?
-Twojego samochodu.
- A po co ci moje kluczyki od samochodu.
- Mama przygotowała kilka słoików z przetworami dla Emmy i Hansa. Nie chciałem, żebyś jutro z tym wszystkim miała niepotrzebny problem, więc przeniosę je teraz z mojego samochodu do twojego.
- No nie. Ni to, że mam bagażnik pełen prezentów dla małej, to jeszcze słoiki mam wieść do Niemiec.
- Przecież znasz mamę. Zawsze musi im zawieść jakieś słoiki. Bo twierdzi, że to co w Niemczech to nie zdrowe. Dobra siostra dawaj te kluczyki. Ja tam ci wszystko w bagażniku poukładam. A wy sobie pogadajcie.
- A nie lepiej, jak sama wszystko sobie schowam.
- A co spakowana już jesteś.
- Jeszcze nie. Kończę się właśnie pakować.
- Więc o co chodzi. Dawaj te kluczyki.
- Ale…
- Co ale. To tylko grzebanie w bagażniku. Nic więcej.
- Dobra już ci daje te kluczyki. – Wiktoria poszła do swojego pokoju. Z torebki, którą nosiła na co dzień wyjęła kluczyki i wracając z nimi podała Antoniemu
- A masz coś jeszcze do schowania, oprócz walizki.
- Tak, obraz. Ale trzeba go zabezpieczyć, aby nie pękł.
- To daj go od razu. W samochodzie u siebie mam pas do mocowania bagażu, to może uda się go jakoś zabezpieczyć.
- Ok. – Wiktoria wróciła znów do siebie, chwyciła za obraz, który stał za drzwiami – Tylko mi nie porysuj samochodu. – dodała złośliwie do brata
- A kiedy to ja ci samochód porysowałem. – powiedział odbierając obraz – Dawaj to Wiedźmo. – dodał zbliżając się do wyjścia
Wiktoria wysłała buziaka bratu, gdy ten wychodził z mieszkania. Natalia się podśmiewywała z żartobliwego tekstu Wiktorii. Dobrze wiedziała, że Wiktoria nie lubi, jak ktoś kreci się przy jej samochodzie bez jej obecności.
- A pani w jakiej sprawie. – powiedziała żartobliwie do Natalii wracając do salonu
- A przyszłam pogadać. Przed twoim wyjazdem.
- Natka kawa, herbata czy sok. – powiedziała idąc w stronę kuchni.
- Wiesz co. Poproszę soku. – powiedziała idąc za Wiktorią
Wiktoria wyjęła z lodówki szklaną butelkę z sokiem z czarnej porzeczki i nalała do szklanek sobie i Natalii.
- Chodź do mnie tam pogadamy. A ja skończę się pakować. – powiedziała podając szklankę Natalii
Dziewczyny poszły do pokoju Wiktorii. Natalia usiadła na krześle stojącym przy toaletce. Wiktoria zaś podeszła do stolika nocnego i położyła szklankę soku, a następnie zabezpieczała sukienkę i żakiet w pokrowcu.
- Tylko sukienkę i żakiet bierzesz ze sobą. – spytała Natalia widząc, jak Wiktora wszystko chowa
- Nie. Mam jeszcze spodnie i dwie bluzki, na tą uroczystość. Jak by się pogoda zmieniła.
- Nie chcę się wtrącać, ale weź jeszcze spódnicę. Pogoda, pogodą, ale nie zawsze musisz się czuć dobrze w sukience.
- Wiesz co, masz racje. Całkiem, o tym zapomniałam. – powiedziała odrywając się od pakowania reszty rzeczy.
Wiktoria podeszła znów do szafy i wyjęła z niej jedną ze swoich spódnic, a dokładnie beżową spódnice typu ołówkowego i białą elegancką bluzkę z krótkim rękawem zapinaną z tyłu.
- Natka sprawdź czy w walizce jest wsadzona mała torebka. – powiedział odwracając się do bratowej.
Natalia podeszła do walizki i zajrzała dokładnie do niej, żeby upewnić się co dokładnie Wiktoria wzięła ze sobą.
- Nie, nie widzę żadnej małej torebeczki. – powiedziała zaglądając miedzy ciuchami – Ale za to widzę, że wzięłaś ze sobą te czarne szpilki, co mi się spodobały. – dodała oglądając buty.
- Tak. W dżinsach, t-shercie i sportowych butach jadę. A szpilki będą, tylko na uroczystość. – powiedziała wyjmując z szafy małą czarną torebkę z zamszu na łańcuszku.
Wszystko razem położyła na łóżku i pomału zaczęła robić miejsca w walizce na dodatkowe rzeczy. Wyjęła jeden z t-shertów i położyła na dżinsach, które leżały już wcześniej na łóżku. Resztę poprzesuwała i wsadziła dodatkowe ubrania i torebkę.
- A Wiki mogę się ciebie coś spytać. Póki nie ma Antka. Chciałam wcześniej o tym porozmawiać, ale nie miałam kiedy przyjść. – spytała nieśmiało Natalia, która obecnie siedziała na rogu łóżka Wiktorii
- Jasne. A coś Antek narozrabiał, że tak niepewnie mówisz. – powiedziała wsadzając torebkę do walizki
- Nie. Z Antkiem nie mam problemów. – powiedziała ze śmiechem – Chodzi o twojego znajomego. – dodała niepewnie
- Znajomego? – zdziwiła się Wiktoria
- Jak, rozmawialiśmy z Tanią na Krecie o tym twoim znajomym, jak mu tam … Michaelu, a później u nas w domu. Zauważyłam, że … Głupio mi mówić, ale ty chyba coś do niego czujesz i nie jest to przyjaźń. – powiedziała spoglądając na Wiktorię
Po słowach Natalii Wiktoria zamknęła walizkę i położyła na podłodze, a następnie usiadła na łóżku obok Natalii. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
- Michaela, zawsze traktowałam, jak brata i dobrego przyjaciela. Nic więcej. – powiedziała spoglądając na Natalię.
Podczas wypowiedzi Wiktoria zaczęła się denerwować i zagryzać wargi. Od rozstania z Igorem nie lubiła, jak ktoś ją pyta o uczucia sercowe, a w szczególności do Patricka. Traktowała zawsze jego, jak starszego brata. Zresztą powtarzała sobie, że Patrick jest pięć lat od niej starszy, więc co może czuć do takiej gówniary, jak ona. Nie brała pod uwagę tego, że z roku na rok rozkochiwała w sobie Patrika, nie urodą, bo nie była w tamtych latach tak atrakcyjna, jak obecnie, ale swoją dobrocią do innych i wiedzą, którą posiadała.
- Na pewno? – spytała Natalia
- Tak, Natka. To prawda, od kiedy pamiętam z Michaelem zawsze mieliśmy dobre relacje, umieliśmy się dogadać. Dlatego bardzo lubiłam z nim przebywać. I to wszystko. – powiedziała. Wiktoria znów zagryzła wargi
- To czemu się denerwujesz i zagryzasz wargi. Tak samo było na Krecie i podczas spotkania rodzinnego.
- Nie denerwuje się. – powiedziała ze spuszczoną głową
- Wiki. Twoje zachowanie mówi co innego. Ty go kochasz.
- Co! O czym ty mówisz. – powiedziała zrywając się z łóżka
- Usiądź proszę. – powiedziała Natalia poklepując ręką miejsce na łóżku, na którym wcześniej siedziała Wiktoria. Wiktoria usiadła z powrotem obok Natalii – Wiesz, że potrafię rozszyfrować mowę ciała. A u ciebie ostatnio zauważyłam, że twoje ciało i serce szaleje, jak usłyszysz jego imię. – Natalia widząc Wiktorię ze spuszczoną głową chwyciła ją za brodę i podniosła jej głowę, aby spojrzeć dziewczynie w oczy – Powiedz mi. Czułaś coś wtedy do Michaela. – dodała
- Nie. Zresztą … nie wiem. Ciężko to powiedzieć. Od dnia jego próby samobójczej byliśmy nie rozłączni. A ja tą więź traktowałam, jako przyjaźń. – powiedziała Wiktoria opierając poduszkę o oparcie łóżka, a następnie ułożyła się wygodnie na łóżku opierając plecy o poduszkę
- A… Przepraszam, że pytam. Czy było coś miedzy wami oprócz przyjaźni. Doszło do czegoś. – spytała niepewnie Natalia
- O rany Natka. Co ty chcesz udowodnić, że tak o niego pytasz.
- Chce ci dać do zrozumienia, że zrobiłaś błąd.
- Tak, wiem, milion osób mi już powtarza, że Igor był moim błędem. Nie musiałaś mi, o tym przypominać. – powiedziała zdenerwowana Wiktoria
- Nie mówię o Igorze. Tylko, o tym, że nie rozpoznałaś czym jest przyjaźń, a czym miłość.
- Miłość? Paddy był ode mnie o pięć lat starszy, zresztą co on mógł widzieć w takiej gówniarze jak ja.
- A skąd wiesz czy byłaś dla niego gówniarą.
- Rany ty nie odpuścisz. – powiedziała spoglądając na bratową
- Nie. Więc, było coś między wami.
Wiktoria zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, a po chwili odpowiedziała na pytanie bratowej.
- Tak. Raz. Doszło między nami do pocałunku. I nie był to przyjacielski pocałunek. – powiedziała spoglądając na Natalię zagryzając znów wargi
- Do pocałunku. Opowiedz, o tym. – dopytywała się Natalia
- O rany. Byliśmy, wtedy na farmie pod Berlinem, jedna z klaczy wtedy rodziła. Oboje czuwaliśmy nad nią całą noc. Byłam tak zmęczona tym wszystkim, że gdy leżeliśmy razem na sianie nie wiem kiedy zasnęłam w jego ramionach. A później gdy się obudziłam, nie wiem co mnie skłoniło, ale pocałowałam Michaela. A on to odwzajemnił. – powiedziała sięgając po szklankę soku, którą wcześniej położyła na stoliku nocnym i upiła łyk soku
- Co? ... Z własnej woli jego pocałowałaś.
- Tak. I powiem ci, że wtedy pierwszy raz poznałam smak namiętnego pocałunku. Takiego pocałunku nie miałam nawet z Igorem.
- A jak to się zakończyło. – dopytywała się Natalia.
Natalia cały czas obserwowała mowę ciała Wiktorii. Chciała się przekonać czy jej przypuszczenia są prawdziwe w sprawie uczuć Wiktorii do Patricka.
Wiktoria nie chętnie chciała opowiadać dalej. Ale znając Natalie, która cały czas drążyła by ten temat, postanowiła, że opowie jak zakończyło się to całe spotkanie. Będzie miała to za sobą.
- O mały włos nie przyłapał nas jego brat Angelo, który wraz z Jankiem mieli nas zastąpić przy klaczy. Na jego głos zerwaliśmy się i udawaliśmy, że nic się nie stało. – powiedziała upijając łyk soku i unikając wzroku bratowej
- Tęsknisz za nim.
- Za kim? – zdziwiła się Wiktoria
- Za Michaelem. – powiedziała Natalia
- Czy tęsknie, ciężko powiedzieć. Tyle lat go nie widziałam i nie rozmawiałam z nikim o nim, że trochę poszedł w zapomnienie. Ale, gdy nagle w radiu po tylu latach usłyszałam jego głos. A potem zaczęła się rozmowa na ich temat czy z Tanią czy u nas w domu, wróciły wspomnienia i coraz bardziej chcę jego zobaczyć.
Natalia obserwując cały czas Wiktorię zauważyła, że podczas jej wypowiedzi na ciele dziewczyny pojawił się dreszcz, ale nie z zimna, tylko z podniecenia.
- Czyli już jest jasne. – powiedziała kiwając stanowczo Natalia
- Co jest jasne. – zdziwiła się Wiktoria
- Ty go cały czas kochałaś i kochasz dalej. Tylko nie chcesz się do tego przyznać.
Po słowach Natalii Wiktoria spuściła głowę. Bała się przyznać do tego, że bratowa i pozostali w rodzinie mieli rację w sprawie uczuć do Patricka i odwrotnie. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Natalia znów chwyciła za jej brodę i podniosła głowę do góry, aby spojrzeć Wiktorii w oczy.
- Przestań Natalia. – powiedziała odpychając rękę Natalii
- Zastanów się … Jog mordeczko, a ty skąd się tu znalazłeś. – powiedziała Natalia widząc, jak Jog zaczepia ją prosząc o głaskanie
Wiktoria Widząc Joga u siebie w pokoju ucieszyła się. Był to znak dla niej, że skończą się ciągłe wypytywanie o Patricka.
- Cześć dziewczyny. – powiedziała Agnieszka wchodząc do pokoju Wiktorii. – O czym gadacie. – dodała zbliżając się do dziewczyn
- Hejka. – odpowiedziały wspólnie Natalia i Wiktoria
- O jutrzejszym dniu. – powiedziała Wiktoria w stronę przyjaciółki. Nie chciała, żeby Natalia coś wspomniała o ich rozmowie i Patricku.
- Antka widziałam przy twoim samochodzie. – powiedziała Agnieszka dosiadając się do dziewczyn
- Wiem. Coś długo go nie ma. A miał tylko zabezpieczyć obraz. – powiedziała zdenerwowana Wiktoria
Po słowach Wiktorii dziewczyny zaczęły się śmiać.
Wszystkie trzy jeszcze przez kilka minut do powrotu Antoniego, porozmawiały o zbliżających się chrzcinach.
Niemcy/Monachium
Dzień przed wyjazdem do Berlina, Patrick załatwiał w jednym z banków w Monachium ostatnie szlify związane z prezentem dla swojej chrześnicy. Po rozmowie z Patricia, Kathe, Denisem, Joeyem i Tanią, z którymi najczęściej rozmawiał na temat prezentu dla małej Anji. Stwierdził, za namową ich, że najlepszym prezentem dla małej będzie konto oszczędnościowe w banku, na które Patrick i jego rodzeństwo będą wpłacać co miesiąc wyznaczoną sumę, a Anja będzie mogło skorzystać z niego po ukończeniu osiemnastego roku życia.
Po załatwieniu wszystkich spraw w banku, który znajdował się nieopodal centrum w Monachium, Patrick ubrany w dżinsy, biały T-schert i trampki, poszedł pieszo w stronę kawiarni należącej do Joeya i Tani, gdzie zostawił swój samochód. Zresztą miał, także wejść do kawiarni i zabrać pluszowego misia dla małej Anji, który zastał zakupiony przez Lilian i Helen, które nie mogły się już doczekać, aby poznać swoją przyszywaną kuzynkę.
W drodze do kawiarni Patrickowi zadzwonił telefon. Wyjmując go z tylnej kieszeni dżinsów spojrzał w ekran. Widząc na ekranie wyświetlony numer Chrisa, postanowił odebrać i porozmawiać z przyjacielem.
- Siema Chris. – powiedział do telefonu
- Hejka stary. Słuchaj mam kupca na twój samochód. Facet daje 20 000 euro. Bierzesz tyle ile daje czy za mało. – powiedział głos w telefonie
- Przecież mówiłem Ci, żebyś sam uzgodnił cenę i sprzedał za tyle ile uważasz.
- Oj tam sam. A później będziesz marudził, że mało zarobiłeś. Dlatego pytam.
- Dobra. Bież tyle, ile daje. Będziesz miał to już z głowy. – powiedział idąc cały czas w stronę kawiarni
- Na pewno.
- Tak.
W pewnym momencie w drodze do kawiarni i dalszej rozmowy z Chrisem, Patrick spojrzał w stronę witryny sklepowej. Zatrzymał się przed nią i spojrzał dokładnie na wystawę, którą sklep posiadał. Była to wystawa jednego z najsłynniejszych sklepów jubilerskich w Niemczech, który miał swoja siedzibę w Monachium, nie opodal kawiarni należącej do Joey i Tani, a dokładnie cztery lokale.
Przed oczami Patricka, gdy ten wpatrywał się w wystawę, ukazały się przepiękne kolczyki z podwójnego złota: białego i żółtego, w kształcie podwójnej nieskończoności, które w tym czasie dokładała ekspedientka.
- Dobra to uzgadniam wszystko z facetem i sprzedaje auto.
- Oookej. – powiedział zamyślony Patrick, który w tym czasie z myślami był, gdzie indziej. A dokładnie u boku swojej najlepszej przyjaciółki Wiktorii.
- A słuchaj, pieniądze odbierzesz, jak przyjedziesz po rzeczy, czy odrazu przelać ci na konto po sprzedaży. – dopytywał się Chris
- Wiki. To by do ciebie pasowało. – powiedział przez przypadek do słuchawki
- Słucham… . Jaka Wiki? Co pasuje? Stary my tu gadamy o samochodzie, a nie o jakieś. – zdziwił się Chris. – Halo, Paddy. Jesteś tam… – dopytywał się Chris nie słysząc odpowiedzi
- Co, coś mówiłeś. – powiedział po krótkiej ciszy Patrick wpatrując się dalej w wystawę
- Tak, stary, mówiłem. My tu gadamy o sprzedaży samochodu. A ty nagle wyskakujesz z jakąś Wiki? – powiedział zdziwiony Chris
- Wiki? – zdziwił się Patrick
- Tak, Wiki. Powiedziałeś do słuchawki to imię. Wiec pytam, kim jest Wiki, gadaj przyjacielu.
- A nic takiego, musiałem się przejęzyczyć. Chciałem powiedzieć co innego.
- Tak, jasne przejęzyczyłeś się. Przecież dobrze słyszałem, jak wypowiedziałeś to imię. Wiec dowiem się kto teraz siedzi w twojej głowie, zamiast Joelle? – spytał jeszcze raz Chris
- A ta co znowu wystrzeliła. Przecież mówiłem jej, że zadzwonię do niej z konkretnym terminem przyjazdu. – Patrick odsunął się parę kroków od sklepu jubilerskiego, nie chciał robić podejrzeń, że chce obrabować jubilera
- Joelle. Nic nie wystrzeliła. Pytam się kim jest Wiki.
- Poczekaj stary, ktoś mi się do bija do telefonu. – Patrick skłamał, tak na prawdę nikt do niego nie dzwonił, po prostu nie chciał słuchać ciągłych pytań o Wiktorie – Wiesz co Chris zadzwonię do ciebie za kilka dni, jak wrócę z Berlina. Bo teraz mi się Hans dobija, chyba chce pogadać o jutrzejszym spotkaniu. – dodał po wzięciu głębokiego oddechu
- O jutrzejszym spotkaniu, a co jutro masz? – zdziwił się Chris
- Przecież ci mówiłem, że jadę do Berlina do kumpla. W ten weekend są chrzciny jego córki, a ja jestem ojcem chrzestnym.
- A no tak stary, zapomniałem. Hans i Emma.
- Właśnie. – powiedział poprawiając włosy, które przez wiatr opadły jemu na oczy
- Ok. To powiedz, tylko co z pieniędzmi.
- Przetrzymaj je. A jak zadzwonię to powiem ci konkretnie co zrobić z pieniędzmi.
- Dobra. To do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
Po z skończonej rozmowie Patrick schował telefon do tylnej kieszeni spodni. Cofnął się z powrotem do sklepu jubilerskiego. Spojrzał znów na wystawę, aby sprawdzić czy są dalej te kolczyki, które wpadły jemu w oko. Widząc je dalej na wystawie, postanowił, że od razu je kupi i wręczy je Wiktorii jako prezent.
- Dzień dobry. – powiedział wchodząc do jubilera.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc. – powiedziała szatynka o włosach ściętych do ucha, ubrana w bordową sukienkę do kolan i czarne szpilki, stojąca obecnie przy jednej z lad z obrączkami
- Chodzi mi o te kolczyki na wystawie. Czy mogę je zobaczyć. – powiedział pokazując palcem na wystawę
- Oczywiście, już pokazuję. – powiedziała kobieta odkładając do szuflady parę obrączek.
Kobieta podeszła do okna i wyjęła z wystawy kolczyki, które w tym czasie ułożone były na poduszce.
- Proszę. Oto one. – powiedziała podając Patrickowi kolczyki do reki
- Dziękuję. – powiedział odbierając kolczyki.
Obejrzał dokładnie kolczyki. Pamiętał dobrze, jaki gust ma Wiktoria i co dokładnie będzie do niej pasować. Wiedział dobrze, że skromna, ale zarazem elegancka biżuteria na pewno spodoba się Wiktorii.
- Jeśli to dla kogoś wyjątkowego, to dobry wybór. – powiedziała ekspedientka stojąca obok Patricka – Są skromne, ale zarazem eleganckie. – dodała
- To prawda. Mają w sobie swój urok elegancji pasujący do wyznaczonej grupy osób. – powiedział z delikatnym uśmiechem oglądając dalej kolczyki – Poproszę je. – powiedział podając kolczyki ekspedientce
- Dobrze. – powiedziała kobieta odbierając kolczyki od Patricka – Zapakować w eleganckie pudełko jako prezent czy w mała torebeczkę. – dodała idąc w stronę lady
- Proszę zapakować jako prezent. – powiedział idąc za kobietą w stronę lady
- Pudełko papierowe czy eleganckie pudełko ze skóry z dedykacją w środku.
Kobieta wyjęła spod lady dwa rodzaje pudełek. Małe kartonowe pudełko koloru zielonego w białe groszki i z zieloną kokardką, a także eleganckie skórzane pudełko koloru białego.
- Z dedykacją? – zdziwił się Patrick
- Tak. Do wewnątrz otwarcia możemy przykleić kartkę z dedykacją.
- A mają państwo dedykacje dotyczące przyjaźni? – spytał niepewnym głosem Patrick
- Tak, mamy. Już panu pokazuje.
Kobieta wyszła na zaplecze. Po niecałej minucie wróciła z katalogiem, gdzie miała umieszczone kartki z dedykacją. Otworzyła katalog z dedykacjami dotyczącymi przyjaźni i pokazała Patrickowi. Patrick przybliżył katalog do siebie i zaczął czytać dedykacje. Każda dedykacja miała swoją kolumnę, gdzie w kolumnie znajdowało się pięć karteczek z tą samą dedykacją na różnych kolorach, kolumn na stronie było trzy.
Przewracając kartkę Patrickowi ukazała się dedykacja mówiąca o tym, że: Przyjaźń to nie słowo, ani relacja. To cicha obietnica, która mówi: byłem, jestem i będę przy Tobie, w każdej chwili, w której będziesz mnie potrzebować.
- Poproszę tą, na złotej kartce. – powiedział pokazując palcem na kartkę
- Dodrukować od kogo jest dedykacja. – powiedziała kobieta wyjmując kartkę z katalogu
- Nie. Sam dopiszę swoje imię i nazwisko. Ma pani jakiś długopis, najlepiej czarny. – powiedział rozglądając się po ladzie
- Już podaje. – kobieta znów wyszła na zaplecze, po kilku sekundach wróciła z czarnym długopisem – Proszę. – dodała podając Patrickowi
- Dziękuję. – powiedział odbierając długopis
Patrick chwycił za karteczkę i na dole pod dedykacją wpisał swoje dwa imiona i nazwisko: Michael Patrick Kelly. Kobieta widząc to nie mogła uwierzyć, że stoi przed nią jej idol z lat ’90.
- O Matko święta. Pan Michael Patrick Kelly, członek zespołu The Kelly Family. – powiedziała z szokowana kobieta spoglądając na Patricka
Patrick na słowa kobiety podniósł wzrok i spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem. Po chwili oddał kartkę jubilerce.
- Rany, jak to się stało, że nie rozpoznałam pana od razu. – powiedziała kobieta obierając kartkę – Byłam waszą fanka w latach ’90. – dodała
- Nic się nie stało. Nie wszyscy muszą nas pamiętać. – powiedział ze śmiechem
Kobieta posmarowała kartkę specjalnym klejem i przykleiła ją do wewnętrznej strony skórzanego pudełka. A następnie umieściła w pudełku kolczyki. Po chwili wraz z Patrickiem podeszli bliżej kasy, aby zrealizować zakup.
Po skończonej transakcji, kobieta poprosiła Patricka jeszcze o autograf. Patrick zgodził się i złożył swój autograf na czystej białej kartce, którą podstawiła jemu kobieta, wyjmując wcześniej ją spod lady. Po chwili chwycił za pudełko z kolczykami i wraz z nimi i dokumentami z banku, które miał przy sobie pożegnał się z kobietą, a następnie wyszedł ze sklepu jubilerskiego.
Skręcił od razu w stronę kawiarni i poszedł prosto do samochodu. Obrócił się jeszcze dookoła, aby upewnić się czy ktoś z rodziny go nie widzi, a następnie wszedł do samochodu i schował kolczyki do schowka. Niechciał, aby znów ktoś go wypytywał o Wiktorię, bo na pewno musiał by się przyznać dla kogo kupił te kolczyki.
Sprawdził wszystkie dokumenty z banku i wyjął tylko jedną, na której był numer konta bankowego. Telefonem zrobił zdjęcie kartki, a następnie wraz z pozostałymi dokumentami schował, także do schowka. Po zabezpieczeniu wszystkiego wyszedł z samochodu i poszedł w stronę kawiarni. A dokładnie kawiarni Cafe Kelly należąca do Joeya i Tani.
Cafe Kelly była pomysłem Tani. To ona miała marzenie, aby otworzyć kawiarnie, w której będzie podawana dobra kawa i dobre ciasto. Ale nie ciasto produkowane przez cukiernię, tylko domowe, wykonane przez rodzinę lub sąsiadów, których pasją było cukiernictwo.
- Cześć Tania. Jest już Joey. – powiedział wchodząc do kawiarni
- Tak, na zapleczu. Kroi ciasto. – powiedziała Tania pokazując delikatnie ręką, gdzie znajduje się jej mąż
- Już idę do ciebie brachu. – krzyknął Joey z zaplecza słysząc głos Patricka
- Paddy, tylko kawa czy chcesz coś słodkiego do niej. – spytała Tania
- Wiesz co Tania, zrób mi tylko herbatę. Jutro wyjeżdżam z rana, nie chcę być ospały po kawie. – powiedział siadając na krześle przy barze.
- Jasne, już podaje. – powiedziała oddalając się od baru – Załatwiłeś wszystko w banku. – dodała
- Tak. Zaraz wam prześle smsem numer konta, abyście mogli jeszcze dziś przesłać pierwsze pieniądze dla małej. – powiedział Patrick wyjmując z kieszeni telefon
- Wysłałeś już wszystkim numer. – spytał Joey podchodząc do stolika z filiżanką kawy dla siebie
- Jeszcze nie. Wy jesteście pierwsi, którym przekazuje wszystko.
Patrick wysłał smsem Joeyowi zdjęcie strony, na której znajdował się nr konta. Następnie przesłał po kolei każdemu z rodzeństwa z informacją, że jest to konto oszczędnościowe dla małej Anji.
Tania po kilku minutach podała Patrickowi herbatę. Za namową Joeya przysiadła się do stolika, przy którym siedzieli Joey i Patrick. I ustaliła z Joeyem, jaką co miesiąc będą wrzucać kwotę. Po ustaleniu wszystkiego z żoną i przelaniu pierwszych pieniędzy na konto Anji, Joey porozmawiał jeszcze z bratem o zbliżającym się maratonie, który ma się odbyć w Bonn na początku sierpnia.
- Dzwoniłeś do Antona. Potwierdził swoje uczestnictwo? – spytał Patrick upijając łyk herbaty
- Tak. Razem z Adamem zdecydowali się wziąć udział. – powiedział Joey
- Z Adamem? – zdziwił się Patrick spoglądając na brata
- No tak, z Adamem. Mężem Dorotii. Przecież mówiłem, że szalona wyszła za mąż.
- A no tak, zapomniałem. Do tej pory nie może to do mnie dojść, że znalazł się ktoś, kto usidlił Dorotii.
- Nie martw się, nie jesteś sam. Chociaż go poznałam osobiście, to też to do mnie nie dociera. – zaśmiała się Tania
- A co z Jankiem, będzie? – spytała Patrick spoglądając na brata
- To zależy od jego powrotu z Izraela.
- To on jeszcze siedzi w Izraelu? – zdziwiła się Tania
- Z tego co mi Anton powiedział, to tak.
- Jako dziecko nie nacieszył się zabawą w piaskownicy, więc teraz nadrabia. – powiedział ze śmiechem Patrick upijając łyk herbaty
- Tylko, że w tej dzisiejszej piaskownicy, to on skarby znajduje. – powiała Tania. Wszyscy się zaśmiali.
- A mówiłeś Antonowi, jak długi będzie maraton.
- Tak. Wszystko przekazałem. Spróbują z Adamem namówić, jeszcze kilku swoich kolegów z pracy. – powiedział Joey upijając łyk kawy
- To dobrze, im więcej nas podczas maratonu, tym więcej zbierzemy pieniędzy dla fundacji.
Maraton, do którego szykowali się Patrick i Joey, był maratonem charytatywnym. Pieniądze ze zbiórki miały wesprzeć siedmioletniego chłopca Martina mieszkańca Bonn, który chorował na stwardnienie rozsiane.
- O właśnie, jedziesz jutro do Hansa. Namów go, aby wziął też udział w maratonie.
- Dobra pogadam z nim, o tym. A co, z tym miśkiem co mam go zawieść.
- A już przynoszę jest w samochodzie. – powiedziała Tania podnosząc się z krzesła
Tania stanęła obok Joeya i wystawiła rękę. Joey spojrzał na nią i spytał
- Co jest?
- Kluczyki.
- Jakie kluczyki? – zdziwił się Joey
- Od samochodu. Misiek jest w samochodzie, a z tego co pamiętam ty dzisiaj prowadziłeś.
- A już daje. – Joey podniósł się z krzesła i z kieszeni spodni wyjął kluczyki od swojego samochodu i podał Tani
Tania wyszła z lokalu i podeszła do samochodu. A dokładnie do niebieskiego Forda Focus, który stał na parkingu, z tyłu za kawiarnią. Z tylnego siedzenia samochodu wyjęła dużego beżowego pluszowego misia z czarną kokardką na szyi i wróciła wraz z nim do kawiarni.
- Większego nie było. – powiedział Patrick widząc z czym wraca Tania
- Był. Ale tamten dziewczyną się nie spodobał. – powiedziała Tania usadzając misia na krześle
- Gdzie ja tego miśka wsadzę. – powiedział spoglądając na pluszaka
- Nie marudź, masz duży samochód. – powiedział Joey widząc minę brata
- To, że duży to nie znaczy, że jeszcze znajdzie się tam miejsce na tego miśka. – powiedział upijając łyk herbaty
- Co jest stary? – zdziwił się Joey
- Przed wczoraj przyszła paczka od Angelo i Kairy. Chyba sklep z dziecięcymi ubrankami obrabowali, bo tyle tego przysłali. A wczoraj Maite z Patricią i Kethe pokupowały zabawki dla małej. – powiedział podśmiewując się
Tania zaczęła się śmiać ze słów, które wypowiedział Patrick.
- Emma, ubranek dla córki nie będzie musiała kupować, co najmniej do trzeciego roku życia. – dodał Patrick
- Nie martw się, wszystkiego jutro nie zawieziesz. – powiedziała Tania
- Jak to? – zdziwił się Patrick
- Właśnie? – dodał Joey
- Patricia z Meite na pewno już coś odstawiły na bok. Jakaś część niemowlęcych ciuszków ma być dla Dorotii. – powiedziała Tania
- Jasne, jeszcze się dziecko nie urodziło, a te już szykują ciuszki dla Dorotii. – powiedział Joey popijając kawę
- Hej, przestań. Nie cieszysz się, że odnowiliśmy kontakt z rodziną Kowalik. – powiedziała Tania uderzając Joeya w ramię
- Cieszę się i to bardzo. Tylko nie wiadomo, kiedy tam pojedziemy.
- Oj tam, najwyżej się paczkę wyśle. – powiedziała Tania spoglądając na męża
- A co nie macie, jakiejś luki w trasie koncertowej.
- Na razie nie. zresztą trzeba to wszystko przedyskutować i ustalić, kto pojedzie do Polski. – powiedział Joey spoglądając na brata
- A ok. Dobra to ja się będę zbierał. Bo trzeba to jeszcze wszystko do samochodu popakować. – powiedział Patrick wypijając resztę herbaty
- Pomóc ci z pakowaniem? – spytał Joey
- Możesz pomóc. Każda para rąk się przyda.
- Hej, a kawiarnia. – rozłościła się Tania
- Zaraz przyjdzie Luca i Alex to ci pomogą. – powiedział Joey
- Zaraz, chyba za godzinę. Bo tak zaczynają zmianę.
- Dasz radę. – powiedział Joey podnosząc się z krzesła
Patrick podnosząc się z krzesła chwycił za telefon, a następnie za miśka. Pożegnał się z Tanią i wraz z Joeyem poszli w stronę jego samochodu.
Komentarze
Prześlij komentarz