Rozdział 22: Out of Touch - Michael Patrick Kelly
Polska
Tego dnia Wiktoria nie miała zbyt dużo do zrobienia w pracy, postanowiła więc wrócić wcześniej do domu. Pożegnała się w biurze z bratem i Magdą, a następnie wyszła z budynku i wsiadła do samochodu. Po drodze zajechała jeszcze do swojej kuzynki Zosi od strony taty, która mieszkała na nowym osiedlu domków jednorodzinnych pod miastem, a która od kilku tygodni prosiła Wiktorię o pomoc w za projektowaniu ogrodu. Tam panie omówiły wszystko co dokładnie ma posiadać ogród. Wiktoria po omówieniu wszystkiego z kuzynką zapisała sobie w notatniku co dokładnie ma się znaleźć w ogrodzie, a następnie na kartce podanej wcześniej przez Zosię narysowała wstępny projekt ogrodu.
- I jak może być. – powiedziała pokazując szkic kuzynce. Brunetce przy kości, krótko ostrzyżonej ubranej w czarne sportowe spodnie, niebieski t-schert z napisem nadzieja i baleriny, siedzącej naprzeciwko niej przy stole w salonie
- Wiesz co, mi się podoba ten projekt. Ale czy da się umieścić jeszcze żywopłot. – powiedziała Zosia
- A chcesz jeszcze żywopłot. – spytała upijając kawę podaną wcześniej przez kuzynkę
- Tak, zasłoni mi wścibskich sąsiadów, nie będą zaglądać tak często.
- Ledwo co się wprowadziliście, a już macie wścibskich sąsiadów.
- No niestety. Starsze małżeństwo, które myśli, że lepiej zna się na wychowaniu dzieci od nas.
- Ok, to zabiorę to wszystko do domu i pomału zaprojektuje ogród, tak aby znalazł się też żywopłot.
- Dobrze. A teraz opowiadaj.
- Co mam opowiadać. – zdziwiła się Wiktoria
- Doszły mnie słuchy, że po latach spotkałaś się z Paddym. – powiedziała z uśmiechem Zosia
- Dorota. Ja, ją kiedyś zabiję.
- Oj tam, bez przesady, od razu zabije. – obie zaczęły się śmiać – Lepiej opowiadaj, jak przebiegła uroczystość. A resztę dopowiesz co i jak. – dodała Zosia
Zosia dobrze znała Wiktorie. Wiedziała, że Wiki nie lubi być wypytywana o bliższe stosunki z mężczyznami. Wolała rozszyfrować mimikę ciała Wiktorii, niż ją ciągnąć za język.
Wiktoria opowiedziała kuzynce, jak Emma wpadła na pomysł intrygi, która miała pogodzić ją z Patrickiem. Opowiedziała, także o uroczystości chrztu, która odbyła się w przepięknym barokowym kościele w tamtejszej okolicy. Nie obyło się też o opowiedzeniu, jak Wiktoria zareagowała widząc po latach Patricka. Opowiedziała także, o wspólnym spacerze z Patrickiem i o pocałunku.
- Żebyś ty wiedziała, jak on całuje. – powiedziała uradowana Wiktoria
- Całowałaś się z nim. – powiedziała zdziwiona Zosia
- Tak, kuzyneczko.
- Jeśli mogę zapytać. Kto kogo pocałował?
- Paddy mnie pocałował. A ja po czasie jemu uległam.
- Czekaj, on cię pocałował. – powiedziała zdziwiona Zosia
- Tak. Ale błagam ani słowa Dorocie. – powiedziała w stronę kuzynki
- Co ty, znasz mnie. Ja coś zdradzić Dorocie, nie ma mowy. – Wiktoria wiedziała, że zawsze może liczyć na kuzynkę, że ta nie zdradzi nikomu jej cennego sekretu. Wiktoria czasami zastanawiała się, czy ktoś w szpitalu nie podmienił kuzynkę z jej siostrą, gdy te się urodziły. A były one z tego samego dnia, tylko o innych godzinach. – Po tym, jak o tym wszystkim opowiadasz widzę, że wróciło do ciebie szczęście. – dodała Zosia
- O tak, wreszcie jestem szczęśliwa i ma nadzieje, że już tak zostanie. – powiedziała z uśmiechem Wiktoria
- Zdradzisz coś więcej. – spytała Zosia
- Nie, Zosieńko. Na razie nic więcej nie zdradzę.
- Tak z ciekawości, a nie boisz się powrotu Igora. – spytała spoglądając na Wiktorię
- Nie, już jestem uodporniona na niego.
- To chociaż to dobrze.
- Bardziej boje się tylko tego, że znów rozdzieli mnie z Paddym.
- Myślisz, że zdolny byłby do tego.
- O tak. Jak mnie zobaczy z Paddym po latach to dostanie szału. Nie lubili się.
- Dobra nie będę cię już wypytywać. Ważne, że jesteś szczęśliwa. – powiedziała Zosia upijając łyk kawy – Powiedz mi lepiej, co planujesz kupić dla Doroty na beby shower.
- Wiesz co, myślałam o twojej bratowej. Z tego co pamiętam ona robi maskotki na szydełku. Może by zrobiła Dorocie takiego pluszaka.
- Nie ma sprawy, już ci daje do niej numer. – Zosia podniosła się z krzesła i podeszła do komody, na której leżała jej komórka. Chwyciła za nią, a następnie z górnej szuflady komody wyjęła notes i długopis. I ze wszystkim wróciła do stołu. Tam przepisała z telefonu numer swojej bratowej Ani i podała kartkę Wiktorii. – To jest jej numer. Powiedz jej, że jesteś moją kuzynką i dostałaś numer ode mnie. To na pewno zrobi ci na cito.
- Dzięki. Szkoda, że nie pomyślałam o tym wcześniej. To bym chrześnicy załatwiła taką maskotkę.
- Zdążysz jej jeszcze nie jeden prezent kupić.
- A ty co planujesz Dośce dać. – spytała Wiktoria upijając łyk kawy
- Mam już kupione, kilka ubranek dla małej.
- O rany ty też. Coś mi się wydaje, że Dorota z Emmą będą mogły wspólny sklep z dziecięcymi ubrankami otworzyć, jak dzieciaki dorosną. – obie się zaśmiały
- To powiedz mi co innego można kupić dziecku, jak nie ubranka czy zabawka.
- Dobre pytanie. Ok, Zosia ja pomału znikam. Dzięki za kawę. – powiedziała upijając ostatni łyk kawy
Wiktoria z Zosią podniosły się z krzeseł i poszły w stronę wyjścia. Tam Wiktoria założyła na siebie żakiet, który miała tego dnia na sobie. Pożegnała się z kuzynką i wyszła z domu. Wsiadła w samochód i pojechała do siebie.
Po dziesięciu minutach zajechała pod swój blok. Wyszła z samochodu i poszła ze wszystkim co miała prosto do swojej klatki. Tam windom wjechała na swoje piętro. Zbliżając się do swojego mieszkania, za drzwi usłyszała głos Tomka, który w tym czasie z kimś się kłócił. Weszła do środka i zdjęła buty. Przywitała się Jogiem, który przybiegł do niej zaraz po usłyszeniu kluczy w drzwiach, aby się z nią przywitać.
- Cześć mordeczko, z kim się pan kłuci, że aż go słychać za drzwiami. – powiedziała głaszcząc psa
Boso poszła do salonu. Widząc wściekłego Tomka z telefonem przy uchu, zrezygnowała z pytania „co jest?”. Wycofała się i poszła do swojego pokoju. Tam przebrała się w wygodne dresy, a następnie poszła do kuchni. Po drodze usłyszała jeszcze kilka słów wypowiedzianych przez Tomka:
- Ale ja chcę tylko wejść tam po swoje rzeczy, dowód itd. Zrozumcie. Pod eskortą strażaków tam wejdę, nic więcej. – powiedział Tomek do telefonu, gdy Wiktoria go mijała
Wiktoria w kuchni zrobiła sobie kawę, a następnie sprawdziła co jest do jedzenia, czy trzeba iść do sklepu po jakieś produkty. Widząc wszystkie potrzebne składniki, postanowiła, że wyręczy dzisiaj Anię i zrobi na obiat rizotto z warzywami. Wyjęła więc wszystkie składniki z lodówki, wyjęła jeszcze garnek z zupą ogórkową, którą dzień wcześniej przygotowała właśnie Ania. Garnek z zupą postawiła na kuchence, a następnie wzięła się za przygotowanie rizotto.
Tomek po skończonej rozmowie z rzeczoznawcą budowlanym rzucił telefonem o stół.
- Ja pierdzielę ja chyba zwariuję. Co za idioci tam pracują. – powiedział do siebie
Słysząc dziwne dźwigi dobiegające z kuchni postanowił to sprawdzić.
- Wiki, a ty co tu robisz, nie jesteś w pracy. – powiedział zdziwiony wchodząc do kuchni
- Jak widzisz nie. Nie miałam zbyt dużo do roboty wiec postanowiłam przyjść wcześniej do domu. – powiedziała odwracając się w stronę Tomka – A ty co taki wściekły, słychać cięl było, aż na kładce. – dodała widząc minę mężczyzny
- Nawet nie pytaj. Mam prośbę, zrobisz mi kawę.
- Jasne, ale pod jednym warunkiem. Powiesz mi co cię, aż tak wkurzyło.
- Ok, ale dopiero, jak Anka przyjdzie to wszystko wam opowiem. Niechęcę się dwa razy powtarzać.
- Nie ma sprawy, to już ci robię kawę. – Wiktoria chwyciła za jeden z kubków wiszących na haczyku przy ścianie. Wypłukała go, a następnie zrobiła w nim kawę dla Tomka.
Tomek usiadł przy stole w kuchni, a następnie widząc, jak Wiktoria podaje jemu kubek z kawą, chwycił za niego i upił łyk kawy.
- Zdradzisz chociaż jakiś mały szczegół. – powiedziała w stronę Tomka
- Jedynie to, że będziemy wam siedzieć nie wiadomo ile.
- Mi to nie przeszkadza ja się nawet cieszę, że Ania do nas wróciła. No i oczywiście ty też. Zawsze się przydadzą dodatkowe ręce do pomocy.
- Aha, dobrze wiedzieć, że jesteś zadowolona nawet z mojego pobytu.
- No właśnie, jeśli chodzi o dodatkowe ręce to mógłbyś po wypiciu kawy wyprowadzić pieska na dwór. – powiedziała słysząc z przedpokoju ciągłe dreptanie Joga w kółko i popiskiwanie
- A ten tydzień nie należy do Agi.
- Należy, ale za nim wróci z pracy to pies się zeszcza. A po drugie trochę ochłoniesz po tej rozmowie telefonicznej.
- Dobra, masz rację trochę powietrza mi pomoże. Tylko wypiję kawę i już z nim idę.
Tomek dokończył kawę, a następnie wstał od stołu i poszedł w stronę pokoju, którego zajmowali z Anią. Tam szybko się przebrał w dżinsy i zielony t-shert, a następnie wrócił do przedpokoju i założył psu smycz. Po chwili wyszedł z nim na dwór.
W tym czasie Wiktoria dokańczała przygotowania risotto na dzisiejszy obiad. Wiedząc, że zbliża się czas powrotu dziewczyn z pracy zaczęła pomału odgrzewać zupę by była ciepła na ich przyjście. Po chwili widząc puste miski psa nalała jemu wody i nasypała trochę suchego pokarmu. A następnie poszła do salony, aby tam odpocząć, ale zamiast odpoczynku musiała posprzątać bałagan zrobiony przez Tomka, po tym jak zezłościł się po rozmowie telefonicznej.
Poukładała poduszki z powrotem na kanapie, a następnie usiadła wygodnie na niej włączając przy okazji telewizor. Trafiając na reklamę zaczęła bawić się pilotem i przełączać kanały w telewizji, by znaleźć coś ciekawego. Nie mogąc trafić na nic co by ją zaciekawiło, cofnęła do kanału drugiego, gdzie leciała w tym czasie powtórka programu Va Bank. Choć oglądała go dzień wcześniej z pozostałymi współlokatorami, wolała to niż jakieś zaczęte odcinki seriali, za którymi nie przepadała.
Półgodziny później ze spaceru z psem wrócił Tomek. Wraz z nim do mieszkania weszła Kinga, która skończyła dyżur w aptece.
- Cześć Wiki. – powiedziała Kinga wchodząc do mieszkania
- Siemka kochana. – powiedziała podnosząc się z kanapy
Wiktoria poszła do kuchni, po drodze przywitała się z Kingą. A następnie pomału zaczęła przygotowywać w kuchni stół na dzisiejszy obiad. W tym czasie do mieszkania weszły Ania i Agnieszka, które spotkały się przy bramie. Wiktoria przywitała się z dziewczynami, a następnie zaprosiła wszystkich na obiad. Wykorzystując czas, że wszyscy są przy stole Wiktoria próbowała wypytać z kim Tomek się dzisiaj pokłócił. Ale ten nie za bardzo chciał mówić, wolał opowiedzieć o tym dopiero przy kawie w salonie.
Po obiedzie wraz z kawą wszyscy usiedli w salonie. Agnieszka wyjęła jeszcze z barku pojemnik z ciastkami i podała wszystkim. Zaciekawiona Ania pierwsza zaczęła wypytywać męża co się stało.
- Dobra Tomek. O czym Wiktoria mówiła, z kim się kłóciłeś. – spytała chwytając za jedno ciastko
- Z rzecznikiem budowlanym. Nie ma mowy, żebyśmy weszli do budynku i wzięli chociaż nasze rzeczy. – powiedział upijając łyk kawy
- Cooo … - zdziwiły się dziewczyny
- Jak to. – dodała Ania – A co z naszymi dokumentami.
- No właśnie. Coś mi się wydaje, że będziemy musieli wyrobić na nowo większość dokumentów.
- A Kuba nie może z tobą wejść? – spytała Kinga
- Niestety nie. Nawet z ekspertem pożarnictwa nie wejdziemy.
- Jak to. – zdziwiła się Agnieszka
- Mówią, że może coś się zawalić. Co dokładnie, to nie chcieli mi nic powiedzieć. Dlatego się tak wciekam. Bo oni sami nic nie wiedzą
- Jak długo mamy czekać, aby tam wejść. – spytała Ania
- Nie wiem. Kompletnie nic nie wiem. Dudnił o kilku tygodniach, później o miesiącach.
- Co? – zdziwiła się Ania – Po kilku miesiącach …
- Niestety.
- I co teraz. Przecież nie będziemy cały czas siedzieć na głowach dziewczyn.
- Jak chcesz to możemy się przeprowadzić do moich rodziców. Maja domek na wsi. – powiedział Tomek spoglądając na żonę
- Zwariowałeś, przeprowadzka pod Poznań. To bym musiała pracę zmieniać. Nie ma mowy.
- To nie ma innego wyboru, jak tu zostać. Będziemy dopłacać do czynszu.
- Ale czy dziewczyny się zgodzą, na to żebyśmy tutaj tyle czasu mieszkały. – powiedziała Ania upijając łyk kawy
- Ja już powiedziałam Tomkowi, że mi nie przeszkadzacie i możecie mieszkać ile chcecie. Ale mówię za siebie, bo nie wiem jak reszta dziewczyn. – powiedziała Wiktoria spoglądając na Anie
- A ja się pod tym podpicuje. – powiedziała Agnieszka upijając łyk swoj kawy
Po słowach Agnieszki wszyscy spojrzeli na Kingę. Tylko ona nie wypowiedziała swojej opinii na temat dalszego pobytu Ani i Tomka u nich.
- Czemu tak na mnie patrzycie. – powiedział zdziwiona Kinga
- Bo tylko ty nic nie mówisz. – powiedziała Agnieszka uderzając Kingę łokciem
- Powiem tak, jestem za. Możecie dalej tu mieszkać. Ale mam pewne warunki. I dotyczą ciebie Tomek. – powiedziała Kinga
- Jakie? – powiedzieli wszyscy wspólnie
- Coś ty wymyśliła kobieto. – dodał Tomek
- Po pierwsze: przestajesz się z nas nabijać, że odbiło na znów na punkcie Kellysów. Po drugie: puszczasz nas same bez opieki naszych szurniętych kuzynów na koncert do Krakowa. Po trzecie …
- Że co? Mam was same puścić oszalałyście. – wtrącił Tomek przerywając Kindze
- Po trzecie … - powiedziała Kinga grożąc palcem Tomkowi – … nie dzwonisz do Anki co godzinę i dajesz nam swobodę do zabawy. A po czwarte: pomagasz nam w obowiązkach domowych i w opiece nad psem. Kiedy cię o coś prosimy wykonujesz to. Ok.
- Powaliło cię kobieto. Mam was puścić same.
- Do cholery Tomek nie jesteśmy małymi dziewczynkami, żebyś nas pilnował.
- No siostra, lepszych warunków to ja bym nie wymyśliła.
- A ja się zgadzam z Kinga. – powiedział Wiktoria – Czasami trzeba cię błagać Tomek, żebyś cokolwiek zrobił.
- Przecież wyprowadziłem psa. O co chodzi.
- O to, że powinieneś sam ze siebie coś dać. A nie tylko przychodzisz na gotowe.
- No niestety kochany mężu, dziewczyny mają racje. Musisz się trochę wykazać, jeśli chcesz dalej tu mieszkać.
- Ja pierdziele, ja chyba zwariuje z wami. Dobra zgadzam się na wasze warunki. Ja pierdziele mam cztery żony, choć jednej ślubowałem przed ołtarzem. Zwariuje. – Tomek podniósł się z fotela, na którym wcześniej usiadł i poszedł do kuchni, by zrobić sobie kolejna kawę
- Dobra dziewczyny, jak już jesteśmy wszystkie razem. To ustalmy dokładnie godzinę wyjazdu do Krakowa. – powiedziała po kilku minutowej ciszy Agnieszka
- Sprawdzałam połączenia pociągów mogłybyśmy wyjechać o szesnastej były byśmy po dwudziestej pierwszej w Krakowie. – powiedziała Ania spoglądając na zmianę na dziewczyny
- A wcześniejsze godziny? – spytała Kinga
- Wcześniejsze godziny to piętnasta, albo po trzynastej. Z tego co pamiętam to jest jeszcze o dziesiątej. Ale nie wiadomo czy wszystkie dostaniemy na cały piątek wolne.
- Ania ma racje, tylko te dwie godziny nam pasuje, albo o piętnastej, albo o szesnastej. – powiedziała Wiktoria upijając łyk kawy
- Dobra zróbmy tak, spakujmy się do wyjazdu dzień wcześniej. Jak wszystkie zdążymy spotkać się tutaj przed piętnastą to wyjeżdżamy o piętnastej, a jak nie to wyjeżdżamy o szesnastej. – powiedziała Agnieszka
- Dobra, niech tak będzie, trzeba tylko dać znać Justynie. – powiedziała Kinga
- Ja do niej zadzwonię i to zaraz. – powiedziała Wiktoria podnosząc się
Wiktoria poszła do swojego pokoju. Z torebki leżącej na łóżku wyjadła telefon i wracając do salonu zadzwoniła do Justyny. Przekazała jej całą informacje dotyczącą wyjazdu do Krakowa.
Niemcy/Monachium
Po porannym joggingu Patrick wziął prysznic, a następnie w samych czarnych slipach przeszedł do sypialni. Tam z szuflad komody wyjął szary t-shert i czarne skarpetki. Chwycił jeszcze za czarne dżinsy leżące na krześle obok biurka i położył na łóżko. Kładąc to wszystko, spojrzał w stronę otwartego okna. Słysząc głos Alexanda przypomniał sobie, że w jakiś sposób musi poprowadzić wideo rozmowę z Chrisem. A innego sposobu nie ma, jak pożyczyć laptop od siostrzeńców. Ubrał się szybko, a następnie przeszedł do salonu na poddaszu. Tam chwycił za sportowe buty leżące przy drzwiach. Ubrał je, a następnie chwycił za telefon leżący na stole i schodząc na dół do kuchni schował telefon do tylnej kieszeni spodni.
Widząc przy stole siedzących Ignacego i Alexandra postanowił od razu poprosić o pożyczenie laptopa, aby móc skontaktować się z Chrisem i poinformować jego o przyjeździe do Brukseli.
- A wujek wie w ogóle, jak działa skype. – powiedział Ignacy, zajadając się dzisiejszą owsianką na śniadanie
- Ty młody, już nie rób ze mnie takiego zacofanego. – powiedział spoglądając na Ignacego siedzącego obok Patricii
- No wie wujek, technologia szybko się rozwija, a przez jakiś czas wujek miał przerwę.
- To nie znaczy, że nie wiem, jak się wideo rozmowę prowadzi.
- A w telefonie nie masz skype? – spytała Patricia siedząca naprzeciwko Patricka
- Mam, ale ręka mnie boli, jak tak długo trzymam telefon. A chcę o wszystko wypytać Chris i powiadomić go o naszym przyjeździe, więc nie wiem, jak długo będzie trwała rozmowa. Więc co z tym laptopem, pożyczy któryś.
- Pożyczy, pożyczy. – powiedział Denis spoglądając na obu synów
- Ale tato… - powiedział Alexander odrywając się od owsianki
- Co tato. Chyba laptopy obu wam nie potrzeba na raz. I z tego co wiem to każdy z was ma dziś jakieś zajęcia dodatkowe. Co?
- No tak.
- Właśnie. Więc jeden z was może pożyczyć wujkowi sprzęt.
- No dobra. Zaraz zniosę wujkowi sprzęt. – powiedział Alexander od niechcenia
- Nie musisz od razu znosić. Wezmę od ciebie, gdy będzie mi potrzebny. – powiedział upijając łyk kawy
- Dobrze. Jak by co to jest na biurku w moim pokoju.
- A tak przy okazji. Kiedy chcesz się łączyć z Chrisem? – spytał Denis upijając łyk kawy
- Popołudniu, albo wieczorem. A bo co?
- Pojechał byś ze mną do domku w lesie. Jakiś czas tam nie zaglądałem, trzeba było by sprawdzić czy wszystko działa i czy nie było żadnego włamania.
- A co szykujecie się na urlop tam? – spytał Patrick upijając łyk kawy
- My nie, ale Angelo z Kairą i dzieciakami mają przyjechać do Monachium. Po co mają spać w hotelach lub gnieść się u Maite w jej apartamencie, jak mogą nocować tam i odpocząć.
- Dobra, nie ma sprawy. Pojadę tam z tobą i tak nie mam co do roboty.
- Jak to nie masz? – spytała zdziwiona Barbie siedząca obok Patricka
- Bo nie mam. Dopiero jutro idę potrenować na ściance, a dziś mam wolne. Muszę sobie coś znaleźć do roboty, bo od powrotu z Brukseli siedzę wam tylko na głowie.
- No nie ty znowu swoje. Paddy ile mamy ci powtarzać, że nam nie przeszkadzasz. – powiedziała zaskoczona słowami brata Patricia
- A nie myślałeś o stworzeniu nowego zespołu. – spytała Barbie
- Na razie nie. Najpierw chcę pojechać do Brukseli i pozabierać to wszystko co tam zostało. Zamknąć tamte drzwi. A potem może pomyślę. – powiedział chwytając za kubek z kawą – Zresztą muszę wiedzieć co z Chrisem, bo bez niego to się nie opłaca. – dodał upijając łyk kawy
- A nie chcesz wrócić do nas? – spytała Patricia spoglądając na brata
- Nie obraź się siostra, ale nie. Moje czasy z wami, już się zakończyły.
- Na pewno nie chcesz dołączyć. – dopytywała się dalej Patricia
- Nie. Zostaje na solowej drodze. Tak lepiej czuje się na scenie, więcej mogę się wykazać. Ale na razie robie sobie jeszcze przez jakiś czas przerwę.
- Rozumie. Myślałam, że dołączysz do nas. Zawsze się przyda dodatkowy głos w zespole.
- Niestety Nie. Zamknąłem już tamte drzwi.
- A myślisz dalej o rzuceniu tego wszystkiego? – spytał Denis
- Po tym co mi Wiki powiedziała, nawet się boje o tym myśleć.
Denis z Patricią spojrzeli na siebie, a następnie wybuchli śmiechem. Pamiętali dobrze, jak Patrick opowiedział im całą tą historie.
- A was co tak śmieszy. – powiedział widząc, jak siostra z mężem się śmieją.
- Cała ta historia. Mało kto w to wierzy, że cicha Wiktoria zrobiła tobie awanturę. – powiedziała Patricia spoglądając na brata
- Wiesz co, sam w to nie wierze. Ale niestety tak się wydarzyło.
- Dobra, ja dziękuje za śniadanie kochanie. – posiedział Denis podnosząc się z krzesła, a następnie trzymając w reku pusta miskę po owsiance poszedł w stronę zmywarki – Idę do garażu przygotować samochód i przygotować ma wszelki wypadek kilka rzeczy. – dodał
- Ok, stary. O której chcesz jechać. – powiedział Patrick upijając łyk soku
- Wiesz co, jest dopiero po ósmej. – powiedział Denis spoglądając na zegarek wiszący na ścianie w kuchni – Wyjedziemy, gdzieś tak o dziewiątej, jak się wyrobie z przygotowaniem samochodu. – dodał
- Dobra. Jak zjem to do ciebie przyjdę i ci pomogę ze wszystkim.
- Ok. A Patricia, jak byś mogła przygotuj nam na drogę kawę w termosie i kilka kanapek.
- Dobrze. – powiedziała Patricia odwracając się w stronę Denisa
Denis poszedł do garażu. Tam zaczął przygotowywać samochód do wyjazdu. Wyczyścił bagażnik z niepotrzebnych rzeczy, a następnie wsadził do niego skrzynkę z narzędziami. Ze skrzyni pod ścianą wyjął kilka desek i zaczął wybierać te, które jemu się przydadzą do remontu chaty.
W ty samym czasie Patrick i pozostali dokańczali śniadanie. Patricia z Barbie ustaliły, że pojadą dzisiaj do restauracji i pomogą Maite i Paulowi w przygotowaniu sali i dań na dzisiejsze przyjęcie zamówione przez młode małżeństwo. Alexander powiadomił Patricie, że dziś wróci późno do domu, bo ma zaplanowane dyżur w pubie u Seana i zaraz po popołudniowym treningu koszykówki idzie do pubu. Ignacy zaś powiadomił, że zaraz po śniadaniu idzie z kolegami na korty tenisowe. Patricia dopytała się jeszcze czy czasami Ignacy nie ma dyżuru w kawiarni. Ignacy potwierdził, że gdzieś po godzinie trzynastej zaczyna swoją zmianę. Patrick zaś ustali z Alexem, że sam weźmie laptop z jego pokoju wtedy kiedy będzie jemu potrzebne.
Wyjazd do domku w lesie opóźnił się o niecałą godzinę. Zamiast wyjechać o zaplanowanej godzinie panowie wyjechali dopiero siedem minut przed godziną dziesiątą. Wszystko ze sprawą rozmowy telefonicznej Denisa, z jego kuzynem, który zaprosił jego i Patricie na pięćdziesiąte urodziny swojej żony.
Na miejsce panowie dojechali dopiero dwadzieścia pięć minut później. Domek znajdował się na terenie lasu iglastego, gdzie przewagą były świerki. Las był oddalony od domu Patricii o dwadzieścia siedem kilometrów, a od Monachium o niecałe czterdzieści kilometrów. Domek był nie wielki niecałe 90m2: trzy pokoje, kuchnia z wyposażeniem, łazienka i niewielki korytarz. Denis odkupił go kilka lat temu od emerytowanego leśniczego, który przeniósł się wraz z rodziną do Kolonii. Po zakupie domku wpadł na pomysł, aby stworzyć tam azyl do odpoczynku, nie tylko dla jego rodziny, ale także dla pozostałych członków rodziny Kelly.
- Z wierzchu wygląda, że nic nie jest uszkodzone. – powiedział Patrick oglądając z Denisem tylną część domku
- Wyjątkowo w tym roku nic nie jest do naprawy. Ale nie cieszmy się od razu, jeszcze we wnętrz trzeba sprawdzić. – Denis wrócił do samochodu i ze schowka wyjął klucze do domku i po chwili wraz z Patrickiem weszli do środka.
Patrick z Denisem postanowili że się rozdzielą, Denis sprawdzi dół, a on górę. Na dole Denis dokładnie sprawdził salon, kuchnie i łazienkę. W salonie w szczególności sprawdził kominek i okna. W kuchni zaś sprawdził czy działa kuchenka i czy nie uszkodzona jest lodówka. Na górze Patrick sprawdził obie sypialnie. Sprawdził dokładnie kaloryfery czy czasami gdzieś nie przecieka, sprawdził także okna, czy czasami nie są uszkodzone. A następnie zszedł na dół do kuchni, gdzie przebywał Denis.
- Na górze wszystko gra. – powiedział wchodząc na do kuchni
- Tu też. Tylko będzie trzeba naładować butle z gazem i podłączyć do kuchenki.
- A sprawdzałeś łazienkę? – spytał Patrick pokazując palcem w stronę łazienki
- Jeszcze nie, ale z tego co pamiętam Joey wspominał, że zakręcał wodę. Więc nie powinno się nic stać. – powiedział Denis sprawdzając okna
- Ale lepiej sprawdzić, bo mogły rury pęknąć. – powiedział Patrick idąc w stronę łazienki
Patrick wszedł do łazienki, sprawdził dokładnie wszystkie podłączenia. Aby się upewnić, że wszystko gra włączył wodę, a następnie po kolei odkręcił krany, by sprawdzić czy gdzieś nie przecieka. Po upewnieniu się, że wszystko gra, zakręcił wodę i wyszedł z łazienki.
- W łazience wszystko gra. Nic nie przecieka. – powiedział Patrick wracając do kuchni
- Ok, czyli wszystko gra, nic nie trzeba naprawiać. – powiedział Denis zamykając okno w kuchni – To tylko Patricia z dziewczynami posprzątają w nim i będzie wszystko grało na ich przyjazd. – dodał
- No to co wracamy, czy zostajemy tu jeszcze na jakiś czas. – powiedział Patrick idąc w stronę wyjścia
- A wiesz co zostańmy. Pati zrobiła nam kanapki i kawę do picia. Możemy chwile posiedzieć.
- Ok. To ja się wracam po krzesła i stolik, a ty wyciągaj to wszystko. – powiedział Patrick cofając się
Patrick poszedł do salonu. Tam z szafy wyjął składane krzesła i wyniósł przed domek. Wyniósł jeszcze po stolik stojący w salonie. Denis zaś wyciągnął z samochodu termos i kanapki, a następnie położył to wszystko na stolik. Patrick wrócił się jeszcze po dwa kubki. Wytarł je z kurzu pierwszą lepszą ścierką wiszącą na drzwiczkach kuchenki i wrócił na zewnątrz.
- Mógłbym tu siedzieć godzinami. – powiedział Patrick siadając na jednym z krzeseł – Nie dziwie się stary żeście z Patricia to kupili.
- To prawda, pięknie tu. Dookoła las, a za drzew przebija się widok na Alpy. – powiedział Denis nalewając kawę do kubków – Dobra mów. – dodał spoglądając na Patricka
- Co? – zdziwił się Patrick
- Od kilku dni zauważyłem, że znów coś cię gryzie.
- A nic takiego, wszystko gra. Wydaje ci się. – powiedział upijając łyk kawy. To prawda, Patrick od kilku dni nie był sobą. Ale nie chcąc pokazać pozostałym, że coś go gnębi, starał się być sobą.
- Paddy, przestań. Za dobrze cię znam, więc nie uwierzę w to co mówisz.
- O rany. Jak to zauważyłeś, starałem się nie dać po sobie poznać.
- Nie trzeba być geniuszem, żeby nie zauważyć, że coś cię gnębi. – powiedział upijając łyk kawy – Więc. – dodał odkładając kubek na stole
- Nie wiem, co się dzieje. Ale od kiedy ustaliliśmy wyjazd do Brukseli czymś się denerwuje.
- Cooo? – zdziwił się Denis – Tylko mi nie mów, że się boisz spotkania z Joelle.
- No bez przesad. Bardziej się boje, żebym to ja czegoś głupiego nie zrobił, a także spotkania Joelle z Jimmym.
Podczas rozmowy Patrickowi zadzwonił telefon. Ale nie była to rozmowa telefoniczna tylko wiadomość sms-owa. Wyjął go z kieszeni i sprawdził od kogo dostał wiadomość. Widząc na ekranie, że to wiadomość od Wiktorii z uśmiechem odczytał: „Hejka Paddy. Dziś będę miała czas dla ciebie po 22. Na 19 idę z dziewczynami do kina. Pa buziaki. A i pozdrów tam wszystkich.”
- A ciebie co tak ucieszyło. – powiedział Denis widząc minę Patricka
- Nic, dostałem wiadomość od Wiki. – Patrick odpisał na wiadomość, aby Wiktoria wysłała jemu sms-a, że jest już w domu i jest dla niego dostępna. W tedy on do niej zadzwoni.
- Ej. To ty utrzymujesz kontakt z Wiktorią. – powiedział zdziwiony Denis chwytając za jedna z kanapek zrobionych przez Patricię
- Tak. Staramy się codziennie do siebie dzwonić.
- To już wiem, dlaczego tak często wieczorami znikasz na poddasze. Odzyskałeś jej przyjaźń.
- Na razie jej zaufanie. Na przyjaźń będzie czas. – powiedział upijając łyk kawy
- Dobre i to.
Patrick z Denisem spędzili w lasku jeszcze niecałą godzinę, a następnie wrócili wspólnie do domu. Tam Patrick w godzinach popołudniowych pożyczył od Alexa laptop, aby skontaktować się z Chrisem. Przekazał jemu dokładny termin przyjazdu Patricka i jego braci do Brukseli. Poinformował ile osób będzie i poprosił Chrisa o załatwienie noclegu dla wszystkich. Chris poinformował, że nie ważne ile ich przyjedzie on ugości ich u siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz