Rozdział 29: Flag - Michael Patrick Kelly

 

Belgia/Bruksela 

W ten sam weekend, w którym rodzina Kowalik cieszyła się z powrotu Janka z Izraela, Patrick wraz braćmi przebywał w Brukseli u Chrisa. Przylecieli już w piątek wieczorem, a Chris, bez żadnego problemu wziął wszystkich do siebie. Na ten czas Chris wynajął busa osobowego, który miał przewieść ich wszystkich pod apartamowiec, w którym wcześniej mieszkał Patrick wraz z Joelle. Denis natomiast wynajął busa transportowego wraz z kierowcą od sąsiadów, aby przewieść bezpiecznie do Monachium wszystkie rzeczy Patricka. 

Tego dnia Patrick wraz z braćmi i Chrisem pomału szykowali się do wyjścia po odbiór jego rzeczy. Ze dwie godziny wcześniej Rebeka przygotowała im śniadanie, a dokładnie kanapki z sałatą, pomidorem i ogórkiem, a także ze szynką. Przygotowała także panom kawę do termosu i kilka kanapek. Chociaż dobrze wiedziała, że Chris z Patrickiem lubią czasami wyskoczyć do miasta na coś dobrego. Lecz nie znała tak dobrze braci Patricka, wiec wolała coś przygotować do jedzenia na drogę. 

O ustalonej godzinie panowie wyszli z mieszkania Chrisa. Po wyjściu z bramy wszyscy wsiedli do wynajętego przez Chrisa busa, a dokładnie do  czerwonego Citroena Jumpy i pojechali w stronę osiedla na którym mieszkał wcześniej Patrick. Podczas jazdy wszyscy próbowali przekonać Jimmiego, aby nie próbował wszczynać, awantury z Joelle na ulicy, aby nie doszło do jakiegoś skandalu. Jimmy obiecał, że postara się opanować i nie doprowadzić do afery. 

Godzinę później panowie zajechali na osiedle. Pod blokiem, czekał już na nich bus transportowy, którego Denis zamówił. Po zaparkowaniu wszyscy wyszli z samochodu, a następnie wraz z kierowcą drugiego busa weszli do klatki, w której wcześniej mieszkał Patrick. Tam windą, która przewiozła ich w dwóch grupach pojechali na szóste piętro i od razu skręcili w stronę mieszkania. Wchodząc do mieszkania Patrick wraz z Chrisem przeżyli szok. Mieszkanie było puste, ani jednego mebla. Jedynie co w nim znaleźli to stertę kartonów wypełnionych rzeczami Patricka. 

- Ja pierdziele, a to co? – powiedział zdziwiony Chris wchodząc do mieszkania 

- Nieźle, tego bym się po niej nie spodziewał. – powiedział Patrick widząc w pustym salonie stertę kartonów

- No proszę, brudną robotę zrobiła za nas. – powiedział ironicznym głosem Jimmy 

- Kiedy ona wytrzasnęła 0taki numer. Przecież w środę tu byłem, i wszystko było na miejscu.

- No to co zabieramy to wszystko do samochodu, tak jak jest już po pakowane. – powiedział Paul podnosząc jeden z kartonów

- Chyba tak. – powiedział Patrick podchodząc do jednego z kartonów i podnosząc go, a następnie zaczął się kierować w stronę wyjścia

To samo zrobił Joey. Chwycił za jeden z kartonów i zaczął pomału z nim wychodzić.

- Hola, hola panowie poczekajcie. – powiedział Jimmy do wychodzących z salonu braci

- Co jest Jimmy. – powiedział zdziwiony Joey widząc, jak Jimmy ich zatrzymuje 

- Ja bym na twoim miejscu dokładnie sprawdził zawartość kartonów, czy czegoś nie pokradła. 

- A po co. – zdziwił się Patrick 

- Stary, a skąd wiesz czy tam są twoje rzeczy. Mogła coś pokraść. 

- Jimmy ma rację ja bym na twoim miejscu to sprawdził. – powiedział Chris 

- No nie wiem marudziła, że chce mieszkanie sprzedać. – powiedział Patrick kładąc karton na podłogę 

- Tyle czasu czekała, więc poczeka jeszcze kilka godzin. A po drugie nam się nie śpieszy, jak by co taśmę klejącą mamy i zapasowe kartony. 

Po zastanowieniu Patrick się zgodził. Wrócił z kartonem do salonu. To samo zrobili Paul i Joey. Tam dopiero po kolei panowie zaczęli otwierać kartony. W pierwszym kartonie, który Patrick wraz z braćmi, Chrisem i szwagrem otworzyli znajdowały się książki Patricka. Takie jak pismo święte, kilka książek historycznych, przygodowych i inne. Książki znajdowały się jeszcze w trzech innych kartonach sprawdzanych przez panów. W pięciu innych kartonach Patrick znalazł swoje ubranie: spodnie, t-sherty, bluzy, koszule i tym podobne. W trzech innych znajdowały się medale i inne trofea sportowe, które Patrick otrzymał podczas imprez sportowych realizowanych w ostatnim czasie w Belgii, Niemczech, Irlandii czy w Hiszpanii. W dwóch największych kartonach znajdowało się obuwie. W innym zaś znajdowała się bielizna Patricka: jak podkoszulki, slipy, bokserki i skarpety. Były też ze dwa kartony z zapiskami Patricka, takimi jak teksty piosenek czy nuty. A także ze trzy kartony z dokumentami Patricka. Nie zabrakło też kartonów z maskotkami, które Patrick dostawał od fanek i kartonu z nagrodami muzycznymi. 

Po dokładnym sprawdzeniu wszystkich kartonów panowie zaczęli pomału zanosić kartony do samochodu. Zeszło im to chyba ze czterdzieści minut, bo każdy z nich był chyba ze cztery razy po kolejny karton. Wchodząc do mieszkania po ostatni karton Patrickowi zadzwonił telefon. Wyjął go z tylnej kieszeni spodni i widząc na ekranie wyświetlający się numer Wiktorii odebrał. 

- Hej, a ja myślałem, że dziś po Janka pojechałaś. – powiedział do słuchawki kucając przed kartonem

- Bo pojechałam. Właśnie przyjechaliśmy, jesteśmy już w jego mieszkaniu. 

- Pozdrów go ode mnie.

- Dobrze. Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.

- Wiki ty nigdy nie przeszkadzasz. 

- Paddy powiedz mi szczerze, jak tam w Brukseli, mam się denerwować czy nie. 

- A czym ty się chcesz denerwować. – zdziwił się Patrick 

- Jak to czym, przecież jesteś w Brukseli możesz natknąć się na byłą.

- Nie martw się już ostatni karton wynoszę. Zresztą ona się tu nie pojawi wiedząc, że Jimmy tu jest.

- A skąd wiesz. 

- Dzwoniąc do niej z informacją, że przyjeżdżam po rzeczy. Powiedziałem jej, żeby się nie pojawiała, bo Jimmy jest tym wszystkim jeszcze nabuzowany. Mówiła, że nie przyjdzie.

- I dzięki bogu uważaj na siebie. 

- Dobrze Wiki. – powiedział podnosząc karton z podłogi – Tęsknie za tobą i nie mogę się już doczekać tego naszego spotkania. – dodał idąc wraz z kartonem w stronę wyjścia 

- Mi też cię brakuje Michael. 

- Ile bym dał, żebyś tu była.

- A mówiłam, tylko ty nie chciałeś mnie słuchać.

- Bo nie chciałem cię narażać na plotki ze strony Joelle. – powiedział otwierając drzwi wyjściowe – A po drugie Janek wrócił. Naciesz się bratem. – dodał wychodząc z mieszkania 

- A co on jakiś gwiazdor czy co. – Patrick po słowach Wiktorii się zaśmiał. – Zresztą z tego co wiem Janek na razie się nigdzie nie wybiera. Więc zdążę się nim nacieszyć.

- Rany Wiki, jak ja cię za to kocham. 

- Dobrze Michael, nie przeszkadzam ci już. Zdzwonimy się po twoim powrocie do Monachium. 

- Dobrze, pa buziaki. – powiedział zamykając drzwi na klamkę

Patrick po skończonej rozmowie z Wiktorią schował z powrotem telefon do tylnej kieszeni spodni. Zaś z przedniej kieszeni wyjął klucze od mieszkania i zaczął pomału zamykać drzwi. Nie wiedział, że kilka metrów za nim na klatce schodowej stoi Joelle, która w tym czasie wyszła z mieszkania sąsiadki, u której Patrick miał zostawić klucze. Joelle od momentu wyjścia Patricka z mieszkania przysłuchiwała się jego rozmowie z Wiktorią. Słysząc słowa Patricka była zdziwiona, że jej były partner tak szybko sobie kogoś znalazł i zaczęła się zastanawiać kim jest tajemnicza osoba, z którą tak czule Patrick rozmawiał. 

Po zamknięciu mieszkania Patrick odwrócił się w stronę mieszkania  sąsiadki, u której0 miał zostawić klucze. Widząc Joelle stojącą nie opodal zatrzymał się. Wziął głęboki oddech, a następnie ułożył wygodnie karton i poszedł w stronę Joelle.

- Klucze. – powiedziała Joelle widząc nadchodzącego Patricka 

- Proszę. – powiedział podając jej kluczę 

Patrick chciał się już odsunąć i iść w stronę windy, ale Joelle go zatrzymała.

- Możesz powiedzieć co tak długo, przecież przygotowałam wam wszystkie kartony do wzięcia.

- Jak długo, o co ci chodzi. – zdziwił się Patrick odwracając się w stronę Joelle 

- Popakowałam wszystkie twoje rzeczy do kartonów. Powinniście tylko wejść i pozabierać, a nie tyle czasu czekam na te klucze. 

- Rany boskie, tyle czasu czekałaś, abym zabrał swoje rzeczy, a teraz robisz mi awanturę o głupią godzinę czy dwie.

- Nie rozumiesz, że mieszkanie idzie pod sprzedaż.  

- Rozumiem, nie musisz tak wariować. – powiedział odsuwając się od niej 

- Co wariować, w środę notariusz przychodzi wycenić mieszkanie.

- Właśnie, w środę, a dzisiaj jest sobota, z tego co wiem. 

- Muszę mieszkanie wysprzątać. A po drugie mogliście coś poniszczyć. – powiedziała Joelle idąc za Patrickiem w stronę windy

- Poniszczyć, a co tam poniszczyć, jak gołe ściany były. Zresztą nigdy bym się po tobie tego nie spodziewał, że strzelisz taki numer. – powiedział zatrzymując się z powrotem i spoglądając na Joelle

- A ty nie wytrzasnąłeś mi, żadnego numeru. 

- Jakiego numeru kobieto. – zdziwił Patrick kładą karton na podłogę, który od jakiegoś czasu stawał się dla niego ciężarem 

- Tak, a kto teraz czule rozmawiał z jakąś kobietą. 

- Co… Czekaj ty mnie oskarżasz o zdradę. Zapomniałaś, że to ja przyłapałem cię w łóżku z innym. A po drugie mam prawo sobie życie ułożyć na nowo.

- Życie, jakie życie. Przecież ty nie masz normalnego życia. A ta twoja to ciekawe czy wytrzyma te twoje częste wyjazdy do tego głupiego zakonu.

- Wiki taka nie jest. A zresztą co cię na nagle wzięło, że wypytujesz o nią.

- A co nie wolno. Chce wiedzieć z kim mnie zdradzałeś.

- Z nikim cię nie zdradzałem, a Wiki znam od wielu lat. 

- Tak jasne, od wielu lat. To czemu jej nie znałam.

- Bo nie musisz wszystkich znać. 

- Jak to nie muszę. Chyba zapomniałeś kim ja jestem. 

- Na pewno nie moją dziewczyną. Więc nie muszę ci już nic więcej mówić o sobie.

- Tak, ale jej wszystko powiesz. – krzyknęła w stronę Patricka

- Weź się kobieto uspokój. Bo zachowujesz się, jak byś tylko ty istniała ma tym świecie i mogła zmieniać facetów.

- A co nie wolno. Ciekawe czy ta twoja wie, że w ogóle byłeś w zakonie.

- A co ja ci się babo będę tłumaczył.

- I tak się dowiem kim ona jest. 

- Co się dowiesz i od kogo. 

- Nie ważne. 

- Spadam, bo już mam dosyć tego gadania. – powiedział schylając się po karton

W tym samym czasie,, w którym Patrick kłócił się z Joelle Chris wraz z braćmi i szwagrem Patricka układali kartony w busie transportowym. Po ostatnim przesunięciu i zrobieniu miejsca na kolejny czekali już tylko na ostatni karton, który miał znieść Patrick. Chris widząc, że Patrick długo nie wraca postanowił to sprawdzić. Przeprosił Denisa i pozostałych, a następnie szybkim krokiem wszedł do klatki. Wsiadł do windy, a następnie pojechał nią na szóste piętro. Tam słysząc głosy, jeszcze przed otwarciem windy, kapnął się, że Patrick się z kimś kłuci. Po wyjściu z winny postanowił przerwać ta całą kłótnię. Ale słysząc znów tajemnicze słowo „Wiki” zatrzymał się i zaczął się zastanawiać kim jest ta tajemnicza kobieta, o którą się kłócą Patrick z Joelle.  

Po chwili widząc jak Patrick schyla się po karton Chris postanowił podejść. 

- Co tak długo stary, już się zaczęliśmy o ciebie martwic. – powiedział podchodząc do Patricka, który w tym czasie odwrócił się w jego stronę

- Już idę, miałem telefon sorry. – powiedział Patrick spoglądając na Chrisa

- A to coś ważnego? – spytał Chris 

- Nie znajoma dzwoniła. 

- Z jakąś Wiki gadał. – wtrąciła Joelle stojąca z tyłu za Patrickiem 

- A ona co tu robi, przecież miało jej tu nie być. – powiedział Chris widząc kto stoi za plecami Patricka

- Jak widzisz jestem. – powiedziała Joelle słysząc słowa Chrisa

- Nie wiem tylko po co. 

- Sprawdzić czy czegoś nie uszkodziliście.  

- Ciekawe czego. – powiedział Chris spoglądając na Joelle 

- Dobra stary, klucze oddałem więc możemy stąd spadać. – powiedział Patrick idąc w stronę windy 

-  Jasne.

Patrick nie patrząc, czy Joelle dalej stoi za nim wszedł wraz z Chrisem do windy. Tam nacisnęli przycisk zero i zjechali na dół. Chris widząc nie zadowoloną minę Patricka, postanowił, że nie będzie teraz się pytał kim jest tajemnicza Wiki. Wolał poczekać, aż Patrick ochłonie i wtedy się go spyta kim ona jest. 

Po zatrzymaniu się windy szybkim krokiem wyszli z niej, a następnie w milczeniu wyszli z klatki i podeszli do samochodu. Joey widząc podchodzącego Patricka zabrał od niego ostatni karton i włożył do bagażnika. Po chwili Denis wraz z Patrickiem przekazali kierowcy busa transportowego adres pod który transport ma zajechać. Kierowca wpisując w nawigacje adres zamieszkania Patricii i Denisa, bo to tam miały właśnie trafić kartony z rzeczami Patricka, spytał czy ktoś będzie mógł je odebrać, gdy ten przyjedzie przed powrotem Patricka i Denisa do domu. Denis poinformował, że będą tam na niego czekać jego synowie, którzy odbiorą wszystkie rzeczy Patricka. 

Po ustaleniu wszystkiego z kierowcą Patrick wraz z braćmi, szwagrem i Chrisem wsiedli do drugiego busa, którym wcześniej przyjechali. I odjechali w stronę domu Chrisa. Tam zostali jeszcze na jeden dzień.

Następnego dnia Patrick obudził się, jako pierwszy. Nie chcąc budzić Denisa i Joeya, z którymi dzielił pokuj gościnny u Chrisa skrzypiącym łóżkiem, postanowił nie wstawać. Chwycił więc za telefon, leżący na stoliku nocnym, aby sprawdzić czy, ktoś do niego nie dzwonił. Widząc wiadomość od Wiktorii uśmiechnął się. Nie chcąc kłamać i zatajać informacji o spotkaniu Joelle. Patrick postanowił, że od razu poinformuje Wiktorię o jego spotkaniu z Joelle. Napisał więc w wiadomości, że spotkał się z Joelle, ale starał się nie dopuścić do kłótni między nimi i wysłał wiadomość. 

Czekając, aż któreś z właścicieli mieszkania się obudzi, aby móc wstać, Patrick dalej bawił się telefonem. Tym razem oglądał zdjęcia z uroczystości chrztu, które miał na swoim telefonie. A w szczególności zdjęcia na których była Wiktoria. Wpatrzony w jej zdjęcia nie zauważył nawet, że Denis wstał z drugiego łóżka i poszedł do niego. Dopiero po uderzeniu w ramie przez Denisa, kapnął się, że ktoś koło niego jest. 

- Ała… Co jest stary. – powiedział złośliwym spojrzeniem w stronę Denisa 

- Co ała, gadam do ciebie, a ty nie reagujesz.

- Cooo… - zdziwiła się Patrick  

- Pytałem się ciebie, która godzina. A ty nic.

- Że co… A już ci mówię. Dziewiąta za pięć dochodzi. – powiedział spoglądając na zegarek w telefonie

- Co się dzieje z tobą stary, że nie dochodzi do ciebie nic. 

- A nic. – powiedział spoglądając na Denisa 

- Jak to nic, przecież widzę.

- Rany z Wiktorią pisałem i się zamyśliłem. – powiedział podnosząc się z łóżka 

- Z Wiki, a co u niej. – powiedział zdziwiony Denis 

- W porządku, Janek wrócił. 

- No to cioteczka będzie szaleć. – powiedział ze śmiechem Denis 

- Od wczoraj już szaleje, a nawet od dwóch tygodni. Wiki mówi, że od dnia w którym Janek zadzwonił z informacją powrotu do Polski. O niczym innym nie mówi jak o Janku.

- Nie dziwie się, Janek i Wiki to jej ulubieńcy.

W pewnym momencie panowie za drzwiami swojego pokoju usłyszeli kroki. Myląc że to Chris lub Rebeka postanowili wyjść i się z nimi przywitać. Wyszli więc ze swojego pokoju, a następnie idąc za dźwiękami, które dochodziły z kuchni poszli w stronę niej. Wchodząc do kuchni zobaczyli jednak Paula, który krzątał się po kuchni szukając pewnych rzeczy.

- Paul co ty wyprawiasz? – zdziwił się Patrick widząc, jak przyrodni brat otwiera i przeszukuje szafki

- Jak to co trzeba im podziękować za gościnę. – powiedział Paul odwracając się w rosnę wchodzących do kuchni chłopaków

- Grzebiąc im w szafkach. – zdziwił się Denic

- Inaczej im nie podziękujemy, jak nie zrobimy im śniadania. Więc przestańcie gadać tylko mi pomóżcie.

- O matko, ty jak ciocia Eli. – powiedział Denis ziewając 

To prawda, pani Ela, mama Wiktorii zawsze tak dziękowała za gościnę. Robiąc komuś śniadanie w podziękowaniu. Dan Kelly, wraz ze swoja córka Kathe nie raz powtarzali jej, że nie musi przecież jest gościem. Ale ona zawsze powtarzała, że mogą kiedyś się nie spotkać, a oni pomyślą, że przyjechała, najadła się, pogadała, a nie podziękowała. 

- A co mamy im nie dziękować. A w szczególności Chrisowi, tyle się namęczył z ta wariatką, jeszcze nam transport załatwił, żebyśmy mieli czym jeździć.

- Piwo było mu postawić, było by kwita. – powiedział Patrick siadając na jednym z krzeseł przy stole w kuchni 

- Jemu tak a Rebece, to kto podziękuje.

- Dobra, choć Paddy pomożemy jemu. Chociaż kwiaty będą z głowy. – powiedział Denis podchodząc do Paula

- Dobra. Co planujesz na śniadanie. – powiedział Patrick podnosząc się z krzesła

- W lodówce znalazłem jajka i kilka składników jeszcze. Można zrobić jajecznice dla nich, albo jajko po bawarsku. 

- Jak masz wszystkie składniki to rób to jajko po bawarsku. 

- Wiecie co, jajka są, pomidory też mam. Znalazłem w lodówce jeszcze paprykę kiełbasę. Potrzebne mi tylko naczynie żaroodporne. – powiedział Paul rozgladając się po kuchni  

- Z tym to będzie ciężko. 

- Właśnie widzę.

W tym samym czasie gdy panowie przebywali w kuchni szukając naczynia żaroodpornego, Rebeka wstała z łóżka. Ubrana w letnią piżamę podeszła do fotela, który stał nieopodal okna. Chwyciła za beżowy szlafrok leżący na nim i założyła go na siebie. Zawiązując szlafrok usłyszała głosy dochodzące z innego pomieszczenia. Założyła szybko kapcie, a następnie wyszła z sypialni i poszła w stronę dochodzących głosów. Widząc krzątających się w kuchni Patricka, Deisa i Paula zdziwiła się, ale nie była na nich zła.

- Hejka panowie, a wy co już na nogach. – powiedziała wchodząc do kuchni

- Hej Rebeka. Chcieliśmy wam zrobić śniadanie w podzięce. – powiedział Paul spoglądając na Rebekę

- Śniadanie! – zdziwiła się Rebeka – Przecież to ja was goszczę i to ja powimmam wam przygotować coś do jedzenia. – dodała ogarniając włosy do tyłu

- Oj tam. Dzisiaj będziesz miała wyjątek. My dla was coś zrobimy w podzięce za gościnę. 

- O rany. Jesteście szaleni. – zaśmiała się pod nosem rebeka – Śniadanie w podziękowaniu. Czyj to był pomysł. – dodała spoglądając na wszystkich trzech 

- Je go. – powiedzieli wspólnie Denis z Patrickiem, pokazując na Paula palcem 

- Nie daj się prosić. Chociaż raz od nas będziesz miała coś pysznego.

- No dobra. Co wam potrzebne. – powiedziała podchodząc do lodówki

- Tylko naczynie żaroodporne, składniki już mamy. Zrobimy dla was jajko po baearsku. 

- Już wam przynoszę. – powiedziała odwracając się do wyjścia 

Rebeka wyszła z kuchni i poszła do salonu. Tam z jednej z półek wyjęła szkło żaroodporne. Małe nie duże, gdzieś na półtora litra. A następnie zaniosła do kuchni i podała Paulowi. 

- Proszę. Mam nadzieje, że wystarczy taka wielkość. – powiedziała podając podając Paulowi naczynie 

- Tak jasne, wystarczy. – powiedział odbierając 

- Tylko trzeba go przetrzeć z kurzu. 

Rebeka podeszła do lodówki. Tam z wiszącego stojaka na ręcznik papierowy wyrwała dwa listki ręcznika. Następnie namoczyła go trochę wodą i przetarła szkło. Paul zaś widząc podchodzącą do lodówki Rebekę poprosił ją aby, wyjęła śmietanę i cztery jajka. Po chwili chwycił za patelnie, a następnie zaczął rozgrzewać na niej tłuszcz. Czekając, aż się tłuszcz rozgrzeje postanowił pokroić kiełbasę na plasterki, tak aby wszyscy mogli ją skosztować w posiłku, a następnie przysmażył ją na patelni. Nie mając pomidorów koktajlowych, pokroił w ćwiartki dwa duże pomidory. Pokroił także paprykę w grube paski i przygotował wszystkie przyprawy. Po chwili mając wszystkie składniki przygotowane zaczął po kolei wszystko wsadzać do naczynia żaroodpornego. A następnie wsadził naczynie do rozgrzanego piekarnika. 

Patrick wraz Denisem widząc, że Paul nie potrzebuje ich pomocy postanowili się wycofać z kuchni. Obaj poszli do swojego pokoju. Tam Denis położył się jeszcze na chwilę, zaś Patrick ze swojej walizki wyjął świeżą bieliznę, t-shert, ręcznik i kosmetyczkę. A następnie chwycił za spodnie wiszące na poręczy łóżka i ze wszystkim wyszedł z pokoju i poszedł w stronę łazienki. Aby tam wziąć prysznic. 

 W tym samym czasie, gdy Paul z pomocą rebeki przygotowywał dla wszystkich śniadanie, a Patrick był w łazience. Pomału zaczęli budzić się Jimmy i Joey. Jimmy widząc że jest sam w pokoju, postanowił wstać z łóżka i pójść sprawdzić, gdzie jest Paul. Widząc, że Paul wraz z Rebeką przygotowują śniadanie postanowił pójść do pokoju Denisa i Joeya. 

Tam wraz z bratem i szwagrem zaczęli rozmawiać o wczorajszym dniu i zachowaniu Joelle, aż do powrotu Patricka z łazienki. 

Pół godziny później, wraz z Chrisem, którego Rebeka obudziła gdzieś tak dziesięć minut temu, wszyscy zasiedli do stołu. Wiedząc, że Patrick wraz z braćmi i szwagrem wracają do Niemiec dopiero wieczorem, Chris w podzięce za pyszne śniadanie zrobione przez Paula zaprosił wszystkich na wycieczkę za miasto. A dokładnie do ośrodka agroturystycznego, w którym hodowane są alpaki i kozy, a który znajdował się trzydzieści kilometrów od Brukseli. Patrick znał dobrze to miejsce. Wraz z Chrisem i pozostałymi chłopakami z zespołu jechali tam, aby się zrelaksować. Więc bez wahania zgodził się pojechać. Inaczej było z pozostałymi panami, którzy na początku nie chwiali nigdzie wyjeżdżać po za miasto, ale po namowie Patricka i słowach jego, jak tam jest pięknie Joey, Jimmy, Paul i Denis zgodzili się. Po chwili wszyscy ustalili, że dobrą godziną na wyjazd tam będzie godzina dwunasta, tak aby Patrick wraz z braćmi i szwagrem mogli zdążyć na samolot, który mają po dwudziestej. Ustalili też, że po drodze kupią coś do picia w lokalnym sklepiku, a coś do jedzenia zamówią w karczmie, która znajduje się nie opodal ośrodka agroturystycznego.  

O ustalonej godzinie wszyscy wyszli z mieszkania Crisa, a następnie wsiedli do busa wynajętego przez niego. Po chwili odjechali w stronę wioski, w której znajdował się ośrodek. Po drodze na cepeenie kupili kilka napojów do picia i coś do przegryzienia. Kupili jeszcze dla wszystkich kawę na wynos, tak dla wzmocnienia.

Po ponad półgodzinnej jeździe wszyscy dojechali na miejsce. A dokładnie do malowniczej osady drewnianych domków, który każdy z nich miał narysowaną grafikę jakieś rośliny i zwierząt. Wśrud nich był piętrowy dom drewniany na elewacji którego grafika przedstawiała alpaki i kozy. Co oznaczało, że to gospodarstwo zajmujące się hodowlą alpak i kóz.

- Rany jak tu pięknie. – powiedział Jimmy rozglądając się po wiosce

- A mówiłem, że nie będziecie żałować. – powiedział Patrick spoglądając na brata

- Dobra chodźcie, zobaczycie zwierzęta. – powiedział Chris wchodząc na teren gospodarstwa

Wszyscy poszli za Chrisem. Tam od gospodarzy dostali marchewkę do karmienia alpak. A po kilku minutach znaleźli się w zagrodzie pełnych alpak. Tam każdy podszedł do zwierzęcia i zaczął się nim zajmować. 

Chris widząc, że Patrick w oddali od innych jest już od dwudziestu minut. Postanowił podejść do niego i z nim porozmawiać na temat tajemniczej Wiki. 

- Co jest Chris. – powiedział Patrick widząc, jak skrada się kumpel do niego

- A nic. – powiedział niepewnie Chris podchodząc do jednej z alpak, które w tym czasie karmił Patrick 

- Jane. Mów o co ci chodzi.

Chris wziął głęboki oddech, a następnie spytał się Patricka o tajemniczą Wiktorię.

- Powiesz mi kim jest ta tajemnicza Wiki o którą się kłóciłeś z Joelle.

- Co? – zdziwił się Patrick słysząc słowa kumpla 

- Kim jest Wiki. Już dwa razy słyszałem jej imię, a ty ani razu nic nie powiedziałeś. 

- A to. Wiki to moja dobra przyjaciółka. – powiedział Patrick karmiąc alpakę

- Przyjaciółka. To czemuś nigdy mi o niej nie powiedziałeś.

- Bo dużo by mówić. 

- Paddy znam cię opowiadaj.

Patrick spojrzał z uśmiechem na kumpla, a następnie zaczął opowiadać kim jest Wiktoria. Opowiedział co dokładnie zrobiła dla niego Wiktoria, gdy ten miał myśli samobójcze. Opowiedział także, że to dzięki Wiktorii Patrick pokochał Boga. Opowiedział także co zrobili Hans z Emmą, żeby ich pogodzić.

- Jeśli ją aż tak kochałeś, to dlaczego nie byliście razem. – spytał Chris

- Nie raz próbowałem jej wyznać miłość, ale nie potrafiłem, bałem się. A gdy się już odważyłem to ona była z innym.

- A teraz. Jesteście razem.

- Na razie zdobywam jej zaufanie. Po tej bójce z jej byłym trochę sobie u niej nagrabiłem. 

- Jakiej bójce? – zdziwił się Chris

- A z czasów młodości, pobiłem się z jej chłopakiem, nawet nie pamiętam o co w tedy poszło.

- A obecnie kogoś ma. 

- Z tego co wiem to nie. 

- To masz szanse u niej. 

- Wiem, ale muszę u niej sobie zapracować. 

- Cieszę się stary, że znów jest ktoś kto cię wesprze w trudnych chwilach.

- Dobra Chris dość o mnie. Powiedz mi lepiej co planujesz, zakładasz własny zespół czy dalej zemną będziesz współpracował.

- A chcesz wracać na rynek muzyczny. – spytał Chris spoglądając na Patricka 

- Tak. Zresztą nie mogę rzucić muzyki, bo Wiktoria siłą mnie zaprowadzi do pewnego kolesia.

- Co? O czym ty mówisz? – zdziwił się Chris

- A wiesz co to zabawna historia. Hans dał mi namiary na pewnego kolesia, który jest w Niemczech menadżerem gwiazd. 

- Ale co w tym wszystkim ma wspólnego ta dziewczyna.

- Wiktoria zrobiła mi awanturę, gdy usłyszała, że chce rzucić show biznes. Powiedziała, że siłą mnie zaprowadzi do niego czy chce tego czy nie chce. – powiedział ze śmiechem

- Już ją lubię. – powiedział ze śmiechem Chris – A wracając do naszej rozmowy. Jasne, że chce dalej z tobą współpracować. Nawet myślę o przeprowadzce do Niemiec, żebyśmy mieli bliższy kontakt. 

- Świetnie by było. – ucieszył się Patrick

- Tylko najpierw muszę przekonać Rebekę. A jak to się uda, to będę szukał jakiegoś mieszkania dla nas w Monachium.

- Jak by co to służę pomocą w sprwie mieszkania dla was. 

- Dzięki stary. 

Patrick wraz Chrisem, jeszcze przez jakieś półgodziny rozmawiali w oddali od innych. Dopiero po czasie widząc, jak Joey ich woła podeszli do niego, Paula i Jimmyego, którzy w tym czasie razem karmili jedną z kóz. Podeszli także do nich Denis i Rebeka. Joey widząc wszystkich koło siebie przekazał im, że przed chwilką skontaktował się z Antonim i poinformował go, że za dwa tygodnie ktoś z nich przyjedzie do Polski i odbierze testament. Jimmy się ucieszył i powiedział, że sam by też pojechał odwiedzić ciocie, ale najpierw musi o tym porozmawiać z żoną. Joey słowa brata powiedział, że po powrocie do Monachium zrobią krótkie spokojnie, by ustalić kto jedzie z nim. 

Po informacji od Joeya wszyscy zostali na farmie jeszcze przez kilka minut, a następnie postanowili się przejść po malowniczej wiosce. Spacer po wiosce trwał może godzinę, półtora. Trudo to powiedzieć ile trwał spacer. Okolica była tak przepiękna, że nawet nie zauważyli, jak zleciał im czas podczas spaceru. 

Po solidnym dotlenieniu wszyscy postanowili pójść do karczmy, aby coś przegryźć. Zostawili więc samochód na parkingu pod farmą, a następnie pieszo poszli w stronę karczmy, która znajdowała się kilka domów dalej od gospodarstwa. Tam zamówili lokalne jedzenie i coś do picia. Spędzili tam chyba niecała godzinę. A następnie zdecydowali, że wrócą pomału do Brukseli, by zdąży na lotnisko. Wsiedli więc do busa i odjechali w stronę miasta. Tam u Chrisa spędzili jeszcze ze dwie godziny, a następnie Chris odwiózł ich na lotnisko.

W drodze na lotnisko Patrick niespodziewanie dostał smsa. Będąc ciekawy od kogo wyjął więc telefon z wewnętrznej kieszeni katany i zaczął go czytać.. Widzą od kogo jest wiadomość i jaką posiada treść uśmiechną się, a następnie poinformował wszystkich.

- Chłopaki wiadomość z ostatniej chwili. – powiedział trzymając telefon w ręku – Dorotii urodziła. 

- Co? … -  zdziwili się wspólnie Paul z Denisem 

- O czym ty mówisz. – powiedział Joey spoglądając na Patricka, który siedział z przodu na miejscu pasażera 

- Właśnie dostałem wiadomość od Wiki, Dorotii dziś urodziła. Mają z mężem drugą córkę. 

- Ale nowina. Już widzę jak ciocia szaleje. Wczoraj wrócił syn marnotrawny do domu, a dziś wnuczka się urodziła. – powiedział ze śmiechem Denis

- Co… To w ten weekend Janek wrócił do Polski. – powiedział zdziwiony Jimmy 

- Tak. Z tego co wiem od Wiki to od kilku dni jest w Polsce, a wczoraj zajechał do domu. 

- Znając ciocię to chyba szaleje z radości. 

- I to na pewno. – zaśmiał się Paul

- O matko, już widzę, jak Maite szaleje, jak dowie się, że jej najlepsza przyjaciółka urodziła kolejne dziecko. – powiedział Jimmy

- Może lepiej jej nie mówmy. – powiedział Denis spoglądając na Jimmyego

- To się nie sprawdzi stary. Zapomniałeś, że Kaira z Angelo widzieli Wiktorię. Na pewno po latach dziewczyny nawiązały kontakt. Czyli Wiki dzwoni do Kairy, a Kaira do Maite. Na pewno szalona już wie. 

- I to na pewno. – powiedział Paul spoglądając na Denisa 

- Szlak. Całkiem zapomniałem. 

- Właśnie.

Po niespełna godzinie Chris zajechał na lotnisko. Na parking wszyscy się pożegnali i podziękowali Chrisowi i jego dziewczynie za gościnie, a następnie poszli w stronę lotniska. Patrick wraz z braćmi i szwagrem wiedząc, że są własnym samolotem, od razu poszli w stronę hangarów z których wyprowadzany był ich samolot …



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 24: Hope - MIchael Patrick Kelly

Rozdział 26: I Really Love You - The Kelly Family

Rozdział 25: The Children Of Kosovo - The Kelly Family