Rozdział 30: Diamonds & Metals - Michael Patrick Kelly

 

Polska

Po weekendzie pełnym wrażeń Wiktoria musiała wrócić do rzeczywistości. Wraz z Antonim ustaliła, że właśnie dziś zrobią zebranie w firmie, na którym będą wszyscy kierowcy budowy i architekci, … a także Igor, który od pewnego czasu jest ich wspólnikiem.

Tego dnia Wiktoria wstała po godzinie siódmej. Wiedząc, że w tym tygodniu wyprowadzanie psa należy do niej ubrała się od razu do wyjścia. W przedpokoju założyła psu smycz i razem z nim wyszła z mieszkania. Idąc w stronę windy spojrzała przez balkon, by upewnić się czy czasami gdzieś nie stoi Igor. Widząc, że jest czysto szybkim krokiem weszła do winny i zjechała nią na duł, a następnie po wyjściu z klatki skręciła w stronę parku. Tam zrobiła wraz z psem kilka dużych okrążeń. Wiedząc, że ma dopiero na dziewiątą do pracy Wiktorią się nie śpieszyła. Spacerkiem szła, tak, aby Jog mógł się załatwić solidnie. 

Po dwudziestu minutach Wiktoria wróciła do domu. Słysząc, że jest ktoś w łazience zapukała do drzwi. 

- Co. – powiedział męski głos

- Długo się będziesz jeszcze mył.

- Dopiero co weszłem

- A ok. Tylko nie nabałagań, bo ja po tobie wchodzę. – powiedziała oddalając się od łazienki

- Dobra, już dobra. 

Wiktoria po słowach Tomka poszła do kuchni. Widząc pustą miskę Joga nasypała jemu suchego pokarmu, a następnie dolała wody. Po chwili podeszła do jednej z półki i wyjęła z niej szklankę, a następnie chwyciła za butelkę wody stojącą na stole i nalała sobie szklankę wody. Na dźwięk głosu Ani, która w tym czasie wchodziła do kuchni Wiktoria spojrzała w stronę drzwi kuchennych.

- O cześć. – powiedziała Wiktoria spoglądając na przyjaciółkę 

- Hej, a ja myślałam, że jesteś u siebie. – powiedziała zdziwiona Ania 

- A czemu. – powiedziała upijając łyk wody

- Bo ci telefon dzwonił. 

- A Michael, miał mi dać znać, że już wrócił z Brukseli.

- A co on tam robił? – spytała Ania podchodząc do lodówki

W tym tygodniu to Ania zajmowała się przygotowaniami śniadań dla wszystkich. Więc Wiktorię nie dziwiło jej wczesne wstanie przyjaciółki.

- Pojechał wraz ze swoimi braćmi po resztę swoich rzeczy.

- A dobra. Na co Wiki masz apetyt. – powiedziała Ania zaglądając do lodówki

- Zjem to co zrobisz. – powiedziała wypijając resztę wody ze szklanki 

- Kanapki z ogórkiem i pomidorem, czy może tosty dla wszystkich zrobić, a są jeszcze parówki.

- Parówki to ty zrób mężowi, tylko sprawdź datę ważności. A nam zrób t osty i jakąś sałatkę, bo znając twojego męża to nie zje takiego czegoś jak tosty. – powiedziała Wiktoria podchodząc do zlewu, aby wypłukać szklankę

- Może masz racje. Dobra to zrobię nam tosty, a jemu parówki. 

Ania wyjęła z lodówki wszystkie potrzebne składniki, a następnie zaczęła się brać za przygotowywanie śniadania. 

- A Ania ty już byłaś w łazience, czy jeszcze nie. – spytała Wiktoria widząc wychodzącego z łazienki Tomka 

- Tak, byłam przed Tomkiem. Możesz iść.

- Cześć wiedzmy. Co planujecie na śniadanie. – powiedział Tomek wchodząc do kuchni 

- Dla ciebie parówki, dla nas tosty. – odpowiedziała Ania spoglądając na męża 

- A ok.

Wiktoria wyszła z kuchni, a następnie poszła do swojego pokoju. Tam z szuflady komody wyjęła świeżą bieliznę, a następnie chwyciła za domowe ciuchy i ze wszystkim poszła do łazienki. W łazience wzięła poranny prysznic, a następnie wymyła zęby i zrobiła sobie delikatny makijaż. Po chwili wyszła z łazienki i wraz z rzeczami, które wcześniej miała na sobie poszła do swojego pokoju. Po drodze minęła się z Agnieszką, która od razu po wyjściu Wiktorii z łazienki poszła się umyć.

W pokoju u siebie Wiktoria powiesiła dżinsy, w których była z psem na wieszak i wsadziła do szafy. Mając otwartą szafę wyjęła z niej czarną spódnicę typu midi, a także błękitną bluzkę koszulową. Po chwili wszystko razem ułożyła na łóżku, by sprawdzić czy kolorystyczne ubranie pasuje do siebie. Widząc, że wszystko gra chwyciła za telefon, by sprawdzić, co napisał do niej Patrick. Niestety nie był to sms od Patricka tylko od Doroty, która poprosiła siostrę by ta odebrała ją i jej świeżo narodzona córkę ze szpitala gdzieś tak po godzinie dwunastej, bo Adama niespodziewanie został wezwany na komendę. Wiktoria odpisała siostrze, że z chęcią odbierze ją ze szpitala. Będzie miała wymówkę by wyrwać się z pracy.

 Po odpisaniu wiadomości Dorocie wrzuciła telefon do torebki, a następnie poszła do kuchni na śniadanie. Tam usiadła obok Agnieszki, która wraz z Tomkiem i Ania siedzieli przy stole. Czekali tylko na Kingę, która jeszcze myła się w łazience. 

Nie czekając na Kingę dziewczyny wraz z Tomkiem przystąpili do śniadania. Ania wiedząc ile tostów zje siostra odstawiła jej na talerz cztery tosty, a do miseczki nałożyła jej sałatki. Pozostałymi zaś tostami dziewczyny zaczęły się zajadać. 

Po smakowitym śniadaniu Wiktoria poszła do swojego pokoju. Tam przebrała się w wyjęte wcześniej ubrania. Robiła to pomału, bo na samą myśl, że ma spotkać się z Igorem odechciewało jej się iść do pracy. Po przebraniu się chwyciła za torebkę i wyjęła z niego telefon, by sprawdzić czy ktoś do niej pisał lub dzwonił. Widząc, że nikt do niej nie dzwonił wrzuciła z powrotem telefon do torebki, a następnie wraz z nią wyszła ze swojego pokoju. Z szafki na buty w przedpokoju wyjęła czarne sandałki na słupku, a następnie je założyła. Przed wyjściem postanowiła, się jeszcze pożegnać z dziewczynami, które w tym czasie były w domu. Tomka już nie było, pięć minut wcześniej wyszedł do pracy. 

- Dobra  moje psiapsiółki idę do pracy. – powiedziała wchodząc do kuchni, w której przebywały jeszcze Ania i Kinga

- Pa, buziak na drogę. – powiedziała Ania zajęta w tym czasie sprzątaniem ze stołu

- Powodzenia z Igorem. – powiedziała Kinga, która w tym czasie dokańczała swoje śniadanie 

- A nawet mi niemów. A gdzie Aga.

- W pokoju szykuje się do pracy. – powiedziała Ania spoglądając na Wiktorię

- Aga, ja już idę. Na razie kochana. – powiedziała Wiktoria w stronę pokoju Agnieszki

- Wiki poczekaj. – powiedziała Agnieszka ze swojego pokoju

- Co jest Aga. Do pracy się śpieszę. 

- Nic się nie stanie, jak się spóźnisz pięć minut. Sama mówiłaś wczoraj, że nie chce ci się iść do pracy wiedząc ze będzie Igor. – powiedziała Agnieszka wychodząc ze swojego pokoju

- To ja wiem ale po co mnie zatrzymujesz. 

- Podwieziesz mnie do pracy. Proszę, proszę, proszę. 

- Przecież do pracy masz rzut beretem. 

- Tak to prawda. Ale najpierw muszę iść do urzędu gminy po dokumenty dotyczące nowych inwestycji. A wasza firma jest niedaleko urzędu gminy. Więc po co mam iść pieszo, jak mogę się zabrać z tobą. – powiedziała Agnieszka zakładając pantofle. Agnieszka tego dnia miała na sobie czarne cygaretki, białą bluzkę zapinaną z tyłu i zielony żakiet.

- No dobra choć. – powiedziała Wiktoria odwracając się w stronę wyjścia 0

Agnieszka przed wyjściem pożegnała się jeszcze z dziewczynami. A następnie wraz z Wiktorią wyszły z mieszkania. Widząc, że winda jest zajęta nie czekając na nią postanowiły zejść schodami. A następnie po wyjściu z klatki szybkim krokiem poszły w stronę samochodu. Agnieszka jeszcze przed wejściem do samochodu odebrała telefon od koleżanki z pracy, która przekazała jej co dokładnie ma odebrać z urzędu gminy. Po krótkiej rozmowie wsiadła do samochodu i wraz z Wiktorią odjechały z pod bloku. 

Wiki pojechała prosto w stronę firmy. Do pracy miała nie daleko zaledwie trzy kilometry. Mogła by iść pieszo, ale do większość zleceń, jakie miała do zrobienia potrzebny był jej samochód. Więc nauczyła się jeździć do pracy samochodem. 

Po kilku minutach Wiktoria zaparkowała pod kamienicą, w której znajdowała się firma i wraz z Agnieszką wyszła z samochodu. Dziewczyny pożegnały się jeszcze, a następnie Agnieszka poszła w stronę urzędu gminy, który znajdował się kilka metrów od firmy. Wiktoria zaś weszła do kamienicy. Idąc schodami usłyszała dźwięk telefonu. Zatrzymała się na chwilę i wyjęła go z torebki i odczytała smsa. Był to sms od Patricka, który poinformował Wiktorie, że jest już w Monachium i że w każdej chwili mogą się z kontaktować by ustalić dokładny czas spotkania w Berlinie. Wiktoria odpisała jemu, że skontaktuje się z nim dopiero jutro i na ten temat na spokojnie porozmawiają. Dziś nie ma, jak ze względu na wyjście Doroty ze szpitala. Patrick się zgodził bo sam był jeszcze zmęczony i chciał odpocząć po podróży.

 Po krótkiej smsowej rozmowie z Patrickiem Wiktoria wrzuciła telefon z powrotem do torebki, a następnie weszła do biura. Nie widząc nigdzie Magdy poszła od razu do gabinetu z którego dobiegały głosy. 

- Cześć wszystkim. – powiedziała wchodząc do gabinetu

- Cześć Wiki. – powiedział Antoni, ubrany tego dnia w czarne dżinsy, zieloną bluzkę polo i sportowe buty

W gabinecie czekali już na nią wszyscy, z którymi Wiktoria i Antoni planowali spotkanie. A dokładnie pięciu szefów budowy wśród nich był także Bartek młodszy brat Adama. A także siedmiu architektów, z którymi firma miała podpisane umowy. Była także Magda ich sekretarka, którą Wiktoria poprosiła, aby także uczestniczyła w zebraniu. No i oczywiście … Igor, nowy wspólnik firmy AWANEX.

- No nareszcie, ile mamy na ciebie czekać. – powiedział Igor widząc wchodząca Wiktorię, ubrany tego dnia w czarne spodnie i niebieską koszulę z rękawem 

- A ty czego chcesz. – powiedziała ironicznym głosem Wiktoria

Wiktoria podeszła do jednego z wolnych krzeseł stojących przy stole. Powiesiła na nim torebkę. Wyjątkowo jej się udało, że nie była blisko Igora. Usiadła miedzy Antonim, a panem Kazimierzem najstarszym szefem budowy, który do emerytury, miał nie cały rok.

- Zwołujesz spotkanie, a sama się na nie spóźniasz. 

- Rany boskie, jaki punktualny. O głupie pięć minut robisz mi aferę. 

- Wiki zrobić ci kawy. – spytała Magda, która siedział nie opodal Wiktorii. Magda tego dnia miała na sobie niebieską sukienkę z krótkim rękawem i czarne baleriny 

- Sieć kochana zrobię sobie sama. 

- No jeszcze gdzieś idziesz zamiast zaczynać zebrania. 

- Igor daj jej spokój. Mi się nie śpieszy więc mogę jeszcze poczekać. – powiedziała Weronika, brunetka o krótko ściętych włosach. Ubrana tego dnia w beżowe cygaretki, biały t-shert i białe sportowe buty. Weronika była jednym z architektów z którymi firma miała podpisany kontrakt. 

- Mi też się nie śpieszy. Zresztą zebranie nie zaczyna się nigdy z umówioną godziną spotkania. Bo zawsze ktoś może się spóźnić na spotkanie. – powiedział Antoni 

Wiktoria wyszła z gabinetu i poszła do pokoju socjalne o. Tam zrobiła sobie kawę i wyjęła na talerz ciastka wyjęte przez nią z szafki. I wraz ze wszystkim wróciła do gabinetu.

Antoni widząc wracającą Wiktorię postanowił zacząć zebranie. Ale niespodziewanie Wiktoria weszła mu w słowo

- Słuchajcie…

- A Antek, bo zapomnę. Dziś jestem tylko do trzynastej. Jadę po Dorotę do szpitala. – powiedziała zbliżając się do krzesła 

- Dosia po trzech dniach wychodzi już ze szpitala. – powiedziała zaskoczona Magda upijając łyk swojej kawy 

- Tak i poprosiła mnie, abym ją odebrała ze szpitala.

- Nie mogłaś tego powiedzieć Antkowi po zebraniu. – powiedział Igor spoglądając na Wiktorię

- Nie, bo wtedy już mnie nie będzie w biurze.

- Wiki pozdrów ją od nas. – powiedziała Weronika

- Jasne dziewczyny. Przekaże jej wasze pozdrowienia.

- Jak to? A Adam nie miał ją dziś odebrać. – powiedział zdziwiony Antoni spoglądając na siostrę

- Miał ale wezwali go na komendę. – powiedziała siadając przy stole

- Znając jego kumpli. To sprawa była gruba, na bank wróci z prezentami dla małej. – powiedział ze śmiechem Bartek podnosząc się z krzesła i odstępując od stołu. Bartek ubrany tego dnia był w strój roboczy

-  Właśnie. – powiedziała ze śmiechem Wiktoria 

- A ty gdzie idziesz. – powiedział ironicznym głosem Igor widząc wychodzącego z gabinetu Bartka 

- Odlać się. 

- Dobra siostra masz wolne. 

Bartek wyszedł z gabinetu i poszedł w stronę toalety, która znajdowała się na schodach zaraz za biurem.

Parę minut później Antoni widząc wracającego Bartka postanowił zacząć zebranie.

- Dobra wszyscy już są. Każdy ma dla siebie coś do picia. Więc możemy zacząć. – powiedział Antoni widząc siadającą obok niego Wiktorię – Czy jeszcze ktoś chce gdzieś wyjść. – dodał spoglądając na wszystkich

- Nie, możemy zacząć. – powiedziała Jacek, szatyn krótko ogolony, ubrany tego dnia w strój roboczy. Jacek był jednym z szefów budowy, a zarazem synem pana Kazimierza.

- Dobra, słuchajcie. Mamy z Wiktorią pewien pomysł, i bardzo chcielibyśmy się, abyście się do nas dołączyli. Chcielibyśmy pomóc bardzo młodej dziewczynie, która po pożarze chce wyremontować swój dom i adoptować swoje młodsze rodzeństwo. 

- I po to robicie zebranie. – zdziwił się Igor – Jak nam zapłaci to jej wyremontujemy. – dodał upijając łyk swojej kawy

- No i tu jest haczyk. 

- Tylko mi nie mów, że dziewczyna nie ma pieniędzy.

0- Niestety, ale nie ma. 

- To jak wy chcecie jej pomóc. – spytała Weronika 

- Przez fundacje „Się pomaga”. – powiedziała Wiktoria po kilku minutowej ciszy 

- Że co? – zdziwiły się wspólnie Magda i Aneta, blondynka o krótko ściętych włosach, ubrana tego dnia w beżową bluzkę, czarną spódnicę i czarne baleriny. Aneta była kolejnym architektem z którym firma miała podpisany kontrakt

- Już wam tłumaczę. Dziewczyna podlega pod fundacje „Się pomaga”. Kontaktowałam się już z prezesem tej fundacji. Poinformowano mnie, że na remont tego domu potrzebne jest jakiś milion złoty. Fundacja nazbierała na razie niecałe trzysta tysięcy, brakuje jeszcze siedemset. Jak by była cała suma to by dziewczyna miała czym zapłacić za remont 

- To skąd chcesz wziąć resztę pieniędzy. – spytał pan Kazimierz 

- Chcemy się podłączyć pod fundacje i nazbierać pieniądze  wśród pracowników i naszych znajomych. A później wpłacimy to na fundacje.

- Czekaj. My mamy żebrać dla tej dziewczyny. – powiedział Igor spoglądając na Wiktorię

- Tu nie chodzi o żebranie tylko pomoc, dla drugiej osoby. – powiedział Antoni 

- Jak to nie. My nazbieramy kasę. A ona wybierze sobie inną firmę, która zarobi ten milion, a nie my.

- A ty z skąd wiesz. Może będziemy jedyną firmą, która jej pomoże. I to my jej wyremontujemy jej dom.

- Bo znam takich ludzi. Może nawet okłamała fundację, a wy o tym nie wiecie.

- Człowieku. Jej historia była pokazana w telewizji. Więc jak mogła okłamać ludzi. – powiedziała Wiktoria przy okazji upiła łyk kawy

- Czekajcie wy mówicie o tej dziewczynie co jej rodzice zginęli w pożarze. – powiedziała Magda 

- Tak o tej. 

- To ja jestem za. Sama wpłaciłam na ta fundację nie całą stówę. – powiedziała Magda upijając łyk swojej kawy

- Ja też tylko nie wiem, jak wy chcecie nazbierać te pieniądze. – powiedział Bartek

- Po przez puszki. Pamiętasz, jak w zeszłym roku zbieraliśmy pieniądze dla Jakuba syna jednego z twoich ludzi. W trzy miesiące nazbieraliśmy pieniądze na rehabilitacje chłopaka.

 - No tak, tylko, że wtedy potrzebowaliśmy tylko dwieście tysięcy. A teraz jest milion do uzbierania.

- Moje koleżanki, zgłosiły się do pomocy. Justyna już utworzyła puszkę w swoim salonie. A reszta ma dopiero w tym tygodniu postawiło puszkę w swoich miejscach pracy. 

- Adam na komisariacie też już postawił puszkę. Z tego co z nim gadałem nazbierali już jakieś dziesięć tysięcy w tydzień. – powiedział Antoni 

- To ile takich puszek chcecie postawić. – spytał Jacek 

- Sześć. Jedna na każdą grupę budowlaną plus szósta w naszym biurze.

\- To ja też jestem za. Raz się już taka akcja udała to drugi raz też się uda. 

- Właśnie. 

- A Wiki, a mogą się dołączyć do tej akcji inne branże. – spytała Swietłana, szatynka o długich włosach zaplecionych tego dnia w warkocz, ubrana w niebieskie dżinsy, beżowy t-shert i sportowe buty. Swietłana była z zawodu inżynierem budowlanym z Ukrainy. W firmie AWANEX pracowała już od dziesięciu lat. Ale dopiero od czterech lat jest uznanym szefem budowy. I naddatek jedyną kobietą w tej roli.

- Tak oczywiście. Przeciesz mówiłam, że moje przyjaciółki też ustawiły puszki w swoich miejscach pracy. A co.

- Pomyślałam o siostrze, pracuje w jednym z marketów. Mogła by pomóc przecież przez sklepy sporo ludzi się przewija. 

- Jasne, że tak. Porozmawiaj z nią. Zresztą niech każdy z was porozmawia ze swoimi bliskimi, może jeszcze się ktoś dołączy. Bo czym nas więcej, tym szybciej nazbieramy pieniądze. – powiedziała Wiktoria spoglądając na Swietłanę  

- Ok, to zwerbuję ją do pomocy. 

- Wyście chyba oszaleli chcecie naprawdę żebrać, dla jakieś gówniary. – powiedział oburzony Igor

- Co żebrać to jest zwykła pomoc. – powiedziała Wiktoria 

- Pomoc. Co to za pomoc, jak się za nią pieniędzy nie dostanie.

- Ale jest satysfakcja z tego, że ktoś będzie miał dach nad głową. – powiedział Jacek spoglądając na Igora

- Satysfakcja. – buchnął śmiechem Igor – My damy pieniądze, ktoś inny wyremontuje, a ona nawet nie podziękuje. Nie, nie zgadzam się na to. 

-  Nie musisz się zgadzać i tak będziesz przegłosowany. – powiedział Antoni 

- Słucham. Ciekawe jakim cudem. Przecież znacie zasadę, jak się jedno z właścicieli firmy nie zgodzi to pozostali nie mogą nic nowego wprowadzić.

- To prawda, ale tej zasady już nie ma. 

- Jak to? – powiedział zdziwiony Igor

- Twój ojciec wprowadził zmiany. Teraz liczy się głos większości, a nie mniejszości. 

- Ale wśród właścicieli, a nie wśród pracowników. – powiedział Igor spoglądając na Antoniego 

- Już nie. Przy głosowaniu mogą wziąć udział pracownicy na wysokich stanowiskach, z którymi firma ma podpisany kontrakt. To wszystko zasługa twojego i naszego ojca, to oni wspólnie wprowadzili te zmiany.

- I niech zgadnę wasz ojciec naciskał na te paranoiczne zmiany. – powiedział Igor ironicznym głosem spoglądając na Wiktorie i Antoniego

- A nie, wręcz przeciwnie to twój naciskał na te zmiany. – powiedział Wiktoria upijając łyk kawy 

- Co, ja pierdzielę. Nie było mnie kilka lat, a ojciec już nabałaganił.

- Więc kto jest za tym by tej dziewczynie pomóc. – powiedziała Wiktoria rozglądając się po wszystkich

- Ja. – podniosła rękę Weronika

- I ja też. – powiedział pan Kazimierz podnosząc rękę

Wiktoria wraz z Antonim widząc, jak pozostali pracownicy także zaczęli podnosić ręce, pomału zaczęli liczyć głosy. Po dokładnym policzeniu wszystkich podniesionych rąk, okazało się, że za całą tą akcją jest piętnaście osób, wraz z Wiktorią i Antonim. Jedynie Igor był przeciwny całej tej akcji. 

Igor widząc, że nikt nie poparł jego. Podniósł się z krzesła, a następnie ze złością opuścił gabinet, obrażając wszystkich.

- Banda idiotów. Jeszcze zobaczycie kto w tej firmie rządzi. – powiedział wychodząc z gabinetu

- O ho, ktoś tu nie lubi przegrywać. – powiedziała Magda spoglądając na wychodzącego Igora 

Wiktoria po słowach Magdy spojrzała w stronę wychodzącego Igora. Znała go dobrze więc nie zdziwiło ją całe to jego zachowanie.

- Typowe dla niego. Jak nie pójdzie nic po jego myśli, to zaraz wszystkich dookoła powyzywa. 

- Dobra olejmy go, i tak nie ma z niego pożytku. – powiedział Antoni upijając swoją kawę 

Po wyjściu Igora z gabinetu i opuszczenia przez niego budynku. Wiktoria skontaktowała się z fundacją i poinformowała ją, że chcą przyłączyć się do pomocy dziewczynie po przez zbieranie w puszkach. Zamówiła wspomnianych sześć puszek.


Kilka godzin później Wiktoria zakończyła pracę. Tak jak ustaliła z Antonim opuściła budynek o godzinie trzynastej, a następnie wsiadła do swojej kii 


sorento. Pojechała najpierw do domu Doroty, by z stamtąd zabrać fotelik niemowlęcy i świeże ubranie dla Doroty i maleństwa. Po zamontowaniu fotelika z pomocą pana Bogdana w samochodzie, a także po wysłuchaniu informacji, jak go odczepić i na nowo zamontować Wiktoria pojechała po Dorotę do szpitala. Tam zaparkowała na parkingu, a następnie wraz z fotelikiem i torbą świeżych ubrań poszła do szpitala po siostrę. 

Szpital, był nie duży, zaledwie cztery budynki czteropiętrowe każdy z jednym wejściem. Wiktoria poszła w stronę budynku „B”, tam na drugim piętrze znajdował się odział położniczy. Weszła do niego i schodami weszła na drugie Pietro. A następnie skręciła w stronę pokoju nr 25.

- Dzień dobry. – powiedziała wchodząc do sali – Cześć siostrzyczko. – dodała zbliżając się do łóżka na którym leżała Dorota 

- Cześć Wiki. Sorry, że cię ściągnęłam z pracy, ale Adama niespodziewanie wezwali na komendę. – powiedziała Dorota, która w tym czasie ubrana w koszulę nocną siedziała na łóżku szpitalnym

- Nie szkodzi. Dobrze się czasami oderwać od problemów. – powiedziała kładąc fotelik na podłogę 

- Jakich problemów. – zdziwiła się Dorota 

- A… później ci powiem. Tu masz świeże ubranie dla siebie i maleństwa. – powiedziała kładąc torbę na łóżku

- Widzę, że Igor znowu ci podpadł. – powiedziała zaglądając do torby

- Nawet nie pytaj. A twój mąż w ogóle mówił po co go wezwali na komendę. 

- Znając jego kumpli to zrobili sobie pępkowe.

- Na komisariacie. – zdziwiła się Wiktoria spoglądając na siostrę 

- Z nimi różnie bywa. Jak się Magda urodziła to go wtedy kumple upili w jednej z knajp. Przy Hubercie zrobili jemu imprezkę po za miastem. A teraz już mnie nic nie dziwi. 

- Bartek coś wspominał o jakiś zabawkach.

- Też może być.  Dobra, pójdziesz ze mną do łazienki pomóc mi się ubrać.

- Jasne. A pochowałaś już wszystkie rzeczy. 

- Tak, są w tamtej torbie co Natka mi przygotowała. 

Wiktoria pomogła podnieść się Dorocie z łóżka, a następnie chwyciła za torbę i wraz z Dorotą i nią powolnym krokiem wyszły z pokoju, a następnie poszły w stronę łazienki. Tam Wiktoria pomogła się Dorocie ubrać w czarne cygaretki i w turkusowy t-shert, które były w torbie przekazanej przez panią Marie, teściową Doroty. Wiktoria wyjęła jeszcze z torby sandały na płaskim obcasie i pomogła założyć Dorocie.  A następnie wszystko pochowały wspólnie do torby. Wiktoria znów pomogła przejść Dorocie z łazienki do sali. Tam czekała już na nich jedna z pielęgniarek. Blondynka po pięćdziesiątce z włosami spiętymi w koński ogon, która przywiozła córeczkę Doroty. Dorota odebrała małą od pielęgniarki, a następnie przebrała ją w świeże ubranko i wsadziła do fotelika. Wiktoria zaś wyjęła z szafki torbę, z którą Dorota przyjechała, a następnie chwyciła za drugą i wraz z nimi z sali informując Dorotę, że po nią wróci tylko torby wsadzi do bagażnika. Wiktoria wyszła ze szpitala i poszła prosto do samochodu. Otworzyła bagażnik, a następnie wsadziła torby do bagażnika. Po chwili wróciła po Dorotę i wraz z nią i maleństwem wsiadły do samochodu i odjechały w stronę domu Doroty. 

W drodze do domu Dorota widząc minę siostry postanowiła porozmawiać z nią. 

- Powiesz co się stało. – spytała Dorota spoglądając na siostrę 

- A nic pożarliśmy się trochę z Igorem, ale i tak poszło po naszej myśli. – powiedziała zatrzymując się na światłach

- Mówisz o tej akcji co planujecie zorganizować. 

- Tak. Igor nazwał to żebractwem.

- Co? – zdziwiła się Dorota – Pomoc dziewczynie nazwał żebractwem. – dodała 

- Tak. Jeszcze wkurzył się jak się dowiedział, że jego ojciec powprowadzał zmiany, które nie są po jego myśli. – powiedziała ruszając dalej

- Już sobie wyobrażam co się tam działo. Znając Igora to trzasnął drzwiami. 

- Jak byś zgadła.

- A Wiki wczoraj była u mnie koleżanka z pracy. Poinformowała mnie, że udało jej się przekonać dyrektora i szkoła przyłączy się do akcji. 

- Dzięki. Im nas więcej tym może szybciej zbierzemy pieniądze dla tej dziewczyny.

- Przydałoby się jakiś festyn zrobić na rzecz tej dziewczyny. 

- Rozmawiałam z prezesem fundacji festyn ma być w rodzinnym mieście dziewczyny. Zobaczą ile nazbierają pieniędzy, jak będzie za mało to wtedy zgodzą się na kolejny po za regionem. My tylko zajmiemy się puszkami.

- A dobra. To jak by się coś zmieniło to daj znać. Szkoła zrobi festyn. 

- Ok, siostra. A teraz mów, jak się czujesz. Bo zapomniałam się ciebie o to zapytać. – powiedziała spoglądając kątem oka na siostrę

- Dobrze, tylko jestem trochę osłabiona. Muszę tylko do siebie dojść. 

- To śpiesz się, bo niedługo rodzinka „K” przyjedzie.

- A wiadomo, kto do nas przyjedzie. 

- Jeszcze nie. Ok siostra dojeżdżamy. 

Wiktoria pomału dojeżdżała pod dom Doroty. Tam czekali już na nich rodzice Adama, a także pani Ela. Nie zabrakło też Natalii, która na ten dzień wzięła sobie wolne…



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 24: Hope - MIchael Patrick Kelly

Rozdział 26: I Really Love You - The Kelly Family

Rozdział 25: The Children Of Kosovo - The Kelly Family