Rozdział 35: Na na na - The Kelly Family

 

 Niemcy/Monachium 

Od powrotu Patricka z Berlina minęło już trzy dni. Do tego czasu Patrick przekazał rodzeństwu dwie dobre nowiny, które przywiózł z Berlina. Jedną to, to, że podpisał korzystny kontrakt z Oskarem Weberem. A drugą to, to, że w każdej chwili do Niemiec mogą zjechać Chris i Rebeka, która ma zostać kierownikiem nowego oddziału amerykańskiej firmy otwierającej się w Monachium. Słysząc z ust Patricka dobrą nowinę o zamieszkaniu Chrisa w Niemczech całe rodzeństwo się ucieszył. Byli uradowani, że wreszcie Patrick wróci do tego co kocha.

Tego dnia Patrick wstał, gdzieś tak po godzinie siódmej. Następnie ubrał się w sportową odzież i wyskoczył z domu by zrobić sobie poranny jogging. Tym razem postanowił zrobić sobie dłuższy jogging. Chciał lepiej się przygotować do zbliżającego się maratonu, a zarazem sprawdzić się czy jego organizm wytrzyma dłuższy etap maratonu. Postanowił pobiec tą samą trasą co zawsze biegał, ale wydłużył ją tym razem o zaledwie dziesięć kilometrów. Lubił tą trasę, bo miał przed sobą przepiękny widok na Alpy, które tak kochał, ale nie tylko, także ze względu na pola pełne zbóż i rzepaku, które się przed nim ukazywały

Po nie całej godzinie, bo tyle zajął Patrickowi poranny jogging, Patrick wrócił do domu. Choć słyszał większość osób w kuchni i nie zatrzymywał się tylko od razu pobiegł do siebie na poddasza, a następnie do sypialni. Z komody wyjął świeżą bieliznę, czarne skarpetki, które rzucił na łóżko i beżowy t-schert. Z pozostałymi rzeczami poszedł do łazienki. Tam wziął solidny prysznic, ogolił się, a następie ubrany w czarne bokserki i t-schert boso przeszedł do sypialni. Chwycił za skarpetki leżące na łóżku i założył na siebie. Następnie podszedł do krzesła stojącego przy biurku i chwycił za spodnie leżące na nim, a dokładnie za czarne dżinsy i założył je.

Podczas zakładania spodni Patrickowi niespodziewanie zadzwonił telefon. Słysząc dźwięk telefonu spojrzał na stolik nocny na którym leżał telefon. Następnie zapinając spodnie podszedł do stolika i chwycił za telefon. Widząc na ekranie numer Joeya odebrał. Chciał wiedzieć w jakiej sprawi dzwoni do niego brat o tej porze.

- Cześć brachu, co jest. – powiedział do telefonu – Coś się stało, że dzwonisz tak wcześnie. – dodał 

- Heja Paddy. Będziesz miał czas wpaść do papu Seana na spotkanie ze mną i pozostałymi braćmi. – spytał Joey  

- A co jakiś mecz jest dzisiaj, o którym ja nie wiem. – zdziwił się Patrick

Patrick choć sam był sportowcem amatorem, który brał udział w niektórych maratonach, lubił także oglądać sport. Często go można było spotkać z braćmi czy z kolegami z zespołu na oglądaniu piłki nożnej, siatkówki czy innych dyscyplin sportowych, które pojawiały się na igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach.

- Nie. Chce pogadać z wami o wyjeździe do Polski.

- Mówisz o spotkaniu z Kowalikami. – powiedział siadając na łóżko 

- Tak, chce wiedzieć czy ktoś ze mną będzie jechać, a jak nie to chce ustalić z wami co dokładnie mam mówić cioci i pozostałym. 

- Dobra nie ma sprawy, wpadnę do papu. Tylko, o której ma być to spotkanie.

- Rozmawiałem z Johnem i ustaliliśmy z młodym, że spotkamy się u niego, gdzieś tak po dwunastej, zanim pap będzie otwarty. Wtedy nie będzie tłumu i światków podczas naszej rozmowy. 

- Ok, nie ma sprawy. To wpadnę.

- Dobra to weź ze sobą Denisa. Może będzie chciał z nami pojechać.

- Niema sprawy. 

- Ok Paddy, to widzimy się u Seana. Ja kończę bo już mi Tania tutaj fochy strzela, że od rana na telefonie wiszę.

- Dobra nie ma sprawy, pozdrów ją. – powiedział Patrick ze śmiechem słysząc słowa brata

Po skończonej rozmowie z Joeyem Patrick wysłał Wiktorii poranną wiadomość. Napisał jej, że ją kocha i nie może się doczekać następnego spotkania by znów ją mieć ramionach. Po wysłaniu wiadomości podniósł się z łóżka i wraz z telefonem, który schował do tylnej kieszeni spodni zszedł na dół do kuchni na śniadanie. Tam już czekali na niego ze śniadaniem Patricia, Denis i Barby, która kolejny miesiąc była pod opieką siostry. Nie było tylko Aleksandra i Ignacego, którzy wykorzystując czas wakacyjny pojechali w weekend wraz z Luką synem Joeya na kilkudniowy wypad nad morze pod namiot.

- Dzień dobry wszystkim. – powiedział wchodząc do kuchni

- Cześć stary. – powiedział Denis, który w tym czasie zaparzał kawę – Tobie też kawa. – dodał spoglądając na Patricka 

- Tak.

- Paddy, już myślałam, że będzie trzeba cię budzić. – powiedziała Patricia, która w tym czasie przygotowywała kanapki z sałatą, pomidorem, ogórkiem i cebulą dla wszystkich na śniadanie

- A czemu. – zdziwi się Patrick podchodząc do niej, aby się z nią przywitać – Cześć siostra. – dodał witając się z siostra 

- Bo tyle czasu się nie pojawiałeś. – powiedziała Patricia witając się z Patrickiem

- Joey dzwonił gadałem z nim chwile. – powiedział podchodząc do Barby, a następnie przywitał się z nią 

Po przywitaniu się z siostrami podszedł do stołu. I widząc przy nim Denisa, który podawał, już kawę dla wszystkich przywitał się także z nim. Przy okazji wykorzystał chwilę, że Denis jest też w kuchni i postanowił poinformować go o męskim spotkaniu w papie Irland

- A właśnie stary. Joey zaprasza nas do papu. Mamy się spotkać z nim, gdzieś tak po dwunastej. – powiedział Patrick podchodząc do stołu

- O tej porze do papu. – zdziwiła się Patricia kładąc talerz z kanapkami – A po co macie iść do papu. – dodała spoglądając na Patricka

- No właśnie. – powiedział zdziwiony Denis 

- Joey chce pogadać o zbliżającym się wyjeździe do Polski. – powiedział siadając do stołu

- Wyjeździe, przecież nie mamy w tym roku żadnego koncertu w Polsce. – zdziwiła się dalej Patricia siadając obok Denisa przy stole

Barby po przygotowaniu sałatki podała ją do stołu, a następnie usiadła obok Patricka.

- Chodzi o najbliższe spotkanie z Kowalikami. – powiedział spoglądając na Patricie

- A zapomniałam, przecież on jedzie w ten weekend do Antona. 

- A po co ja. – powiedział dalej zdziwiony Denis upijając łyk swojej kawy

- Chce wiedzieć kto z nim pojedzie. A jak nie, to co ma mówić cioci. – Patrick chwycił za miskę z sałatką i nałożył sobie na talerz trochę sałatki, a następnie chwycił za jedna z kanapek i zaczął się zajadać.

- To wszyscy tam nie jedziemy. – powiedziała rozczarowana Barbie słysząc słowa brata, która w tym czasie zajadała się sałatką

- Nie. Joey jedzie po testament ojca. I sprawdzić czy ciocia będzie chciała kontynuować z nami znajomość. – powiedziała Patricia upijając łyk swojej kawy

- A szkoda. – powiedziała Barby ze spuszczona głową – Myślałam, że zobaczę się z Wiki. – dodała po czasie.

- Najpierw trzeba wymacać sytuacje, jaka jest w Polsce po tym wszystkim co się stało kilka lat temu. – powiedziała Patricia spoglądając na Barbie

- Ale Joey mówił, że oni nie są źli za to wszystko. 

- To prawda, ale mówić, a nie widzieć to jest duża różnica. A po drugie kochana to ty masz w piątek dodatkowe badania, o które niespodziewanie poprosił lekarz. Więc po co masz tam jechać. – powiedziała Patricia dalej spoglądając na siostrę – Zresztą my chyba też tam nie pojedziemy. – dodała spoglądając na męża 

- Nie. Nie będziemy się narażać cioci. – powiedział Denis zajadając się kanapką – Najpierw niech Joey sprawdzi atmosferę u Kowalików. – dodał po chwili 

- Ja chyba też nie pojadę. – powiedział Patrick upijając łyk swojej kawy 

- A to czemu, nie chcesz się spotkać z Wiki. – powiedziała zdziwiona Barby spoglądając na brata 

- W ten weekend chce pojechać, do chłopaków do Francji. Chce upewnić się czy na pewno Joelle nic nie narozrabiała. A jeśli chodzi o Wiki, to przecież ją widziałem podczas chrztu małej. – Patrick nie przyznał się nikomu, że widział się z Wiktorią kilka dni wcześniej

- Tak, ale teraz byście mieli więcej czasu na rozmowę. 

- Rany siostra, w każdej chwili będziemy mogli porozmawiać. To nie było ostatnie nasze spotkanie. – powiedział w stronę siostry

- A Paddy, myślisz, że Joelle mogła coś wykombinować. – powiedział Denis spoglądając na Patricka 

- Oni twierdzą, że nie. Ale na wszelki wypadek wolę się upewnić i jechać do mich. 

- A ojciec przełożony coś mówił podczas waszych rozmów przez telefon. 

- Tylko to co wcześniej mówiłem, że jest wszystko w porządku. – powiedział upijając łyk swojej kawy

- Dobra to jedź na spokojnie. I dowiedz się wszystkiego. – powiedziała Patricia spoglądając na brata

- Więc co stary jedziesz tam ze mną. 

- Ok, to pójdę tam z tobą. Zresztą trochę się przewietrzę. 

- Tylko piwa tak wcześniej nie pij. Bo jutro masz mnie wieść na spotkanie z dziennikarzami. Mam z rana wywiad w telewizji. – powiedziała Patricia spoglądając na męża

- Dobra wiem, o to się nie martw.  

- Jak by co to go przypilnuję. – powiedział ze śmiechem Patrick

Śniadanie w rodzinnej atmosferze trwało jeszcze przez kilka minut. Następnie widząc, że jest po godzinie dziesiątej Patrick poszedł do siebie na poddasze. Tam wiedząc dobrze, że ma jeszcze czas do wyjścia z Denisem do papu, postanowił zadzwonić do Chrisa i powiadomić go o podpisaniu umowy z Oskarem. Przy okazji podpytać kumpla kiedy dokładnie się przeprowadza do Monachium. Wyjął więc telefon z kieszeni, a następnie wykręcił numer do kumpla.

- Siema Chris, masz chwilę. – powiedział słysząc głos w telefonie stojąc w tym czasie przy aneksie kuchennym. Patrick chwycił za butelkę z wodą, która stała nie opodal okna, następnie ze suszarki stojącej obok zlewu zdjął szklankę, aby nalać sobie do niej wodę. 

- Jasne stary. I co skontaktowałeś się z tym facetem w Berlinie. – powiedział głos w telefonie

- Tak. Podpisałem z nim umowę. Nowy skład zespołu wybieramy już w trójkę. – powiedział idąc wraz ze szklanką w stronę kanapy, by na niej usiąść

- W trojkę, jaka trójkę. – zdziwił się Chris 

- No tak ty, ja i Oskar. – powiedział siadając wygodnie na kanapie wraz ze szklanką wody

- Czekaj, jak to ja. – dziwił się dalej Chris

- No tak, przekonałem go, że bez ciebie nie wracam na scenę. 

- I on się dał przekonać.

- Tak. Zaczynamy współpracę, jak tylko zjedziesz do Niemiec. – powiedział upijając łyk wody 

- To teraz to naprawdę muszę zjechać. – powiedział ze śmiechem Chris 

- No właśnie znasz już datę waszej przeprowadzki. 

- Jeszcze nie. Ale Rebeka mówiła że mamy pomału się pakować i czekać tylko na wiadomość, bo w każdej chwili może dostać termin wyjazdu. 

- Rozumiem, to dasz znać, kiedy, co się będzie u was działo.

- Jasne. A Paddy, zanim ja zjadę do Niemiec to on ci już dał coś do roboty. – spytał zaciekawiony Chris

- Nie będziemy czekać na ciebie. I wtedy podpiszemy całościowy kontrakt. 

- A co z twoją charytatywnością. Zgodził się. Bo Pier cały czas na to narzekał.

- Tak. Do czasu założenia nowego zespołu mogę sie udzielać charytatywnie, nie ma z tym problemu. Nawet mówił, że to dobra reklama dla niego na początek naszej współpracy. – powiedział upijając łyk wody

- To dobrze. A teraz mów, jak tam randka z dziewczyną. Udana. 

- Udana. Spędziliśmy wspólnie cały weekend. – powiedział upijając łyk wody

- To dobrze. Ważne, że jesteś szczęśliwy.

- Dzięki stary. Na razie zdobywam jej zaufanie. – powiedział spoglądając na zegarek, widząc zbliżającą się jedenastą postanowił pomału zakończyć rozmowę z Chrisem – Dobra Chris muszę kończyć, bo za godzinę mam spotkanie z braćmi w Papie. 

- Nie ma sprawy stary. Jak coś będę wiedział to dam ci znać. 

- Dobra. To na razie. 

- Na razie. 

Po zakończonej rozmowie z Chrisem Patrick wypił resztę wody, która znajdowała się jeszcze w szklance, a szklankę położył na stolik. Następnie spojrzał do telefonu, widząc, że ma jeszcze ponad czterdzieści procent naładowanej baterii w telefonie schował go do kieszeni. Po chwili stał i poszedł do sypialni. Tam chwycił za kluczyki od samochodu, które leżały na komodzie, a także za portfel, leżący obok nich. Klucze schował do kieszeni spodni, w portfelu zaś sprawdził  czy ma gotówkę, czy ma brać jeszcze ze sobą kartę płatniczą. Widząc, że ma jeszcze pieniądze w portfelu postanowił zostawić kartę w domu. Wyjął wiec ją z portfela i zostawił na komodzie. Portfel zaś schował do tylnej kieszeni spodni. Następnie zszedł na duł. Tam przy schodach czekał już na niego Denis. Panowie ustalili, że pojadą jednym samochodem. Patrick wiedząc, że ma już przy sobie kluczyki do swojego samochodu zaproponował, że pojadą jego samochodem. Denis wiedząc, że musiał by iść do kuchni po swoje kluczyki, bo właśnie tam je zostawił, od razu się zgodził na propozycje Patricka. Następnie panowie pożegnali się z Patricią i Barby, wyszli z domu i wsiedli do samochodu Patricka, a następnie odjechali w stronę Monachium.

Po drodze do miasta Patrick jeszcze zatankował na pobliskiej stacji paliw. Denis widząc, jak Patrick się szykuje do wyjścia z samochodu, by zapłacić za paliwo, poprosił szwagra by ten kupił jemu kawę, bo potrzebuje kolejnej kofeiny aby się obudzić. Patrick wyszedł z samochodu, a następnie poszedł zapłacić za benzynę. Po kilku minutach wrócił do samochodu z kawą dla Denisa. Następnie odjechał w stronę Monachium i już więcej się nie zatrzymywał. 

Po niespełna godzinie Patrick zajechał pod pap. Wiedząc, że jest jeszcze zamknięty. Panowie weszli od zaplecza. W środku czekali już na nich Paul, Joey i Jimmy no i oczywiście Sean, który był za razem właścicielem papu. Jedynie Johna nie było, który dojechał na miejsce kilka minut później.

- Siema chłopaki. – powiedział Patrick wchodząc do papu od zaplecza 

- Cześć wam. – powiedział Denis wchodząc za Patrickiem 

- No hej. – Powiedział Jimmy widząc wchodzących brata i szwagra

- Cześć wujku, coś do picia. – spytał Sean widząc wchodzących wujków – Widzę, że nie muszę się pytać wujka Denisa co chce. – dodał widząc, jak Denis trzyma w reku kubek z kawą 

Patrick wraz z Denisem widząc siedzących braci przy barze usiedli obaj koło nich. 

- Daj mi jakiegoś soku. – powiedział Patrick siadając obok Joeya 

- A gdzie John? – spytał Denis siadając obok Paula 

- Zaraz będzie. Miał po drodze coś jeszcze do załatwienia. – powiedział Joey 

Sean odsunął się od papu i poszedł na zaplecze. Tam wyjął z lodówki butelkę soku jabłkowego i wraz z nią wrócił do papu. Chwycił za jedną ze szklanek stojących na barze, wytarł ją, a następnie nalał do niej soku i podał Patrickowi. Patrick widząc przed sobą szklankę ze sokiem, chwycił za nią, a następnie upił łyk soku.   

Kilka minut później do papu przyjechał spóźniony John. Usiadł obok Patricka, a następie poprosił Seana, także o jakiś sok. Sean słysząc słowa wujka, chwycił za kolejną szklankę. Wytarł ją, a następne nalał do niego pozostałą cześć soku, który został w butelce i podał Johnowi.

Joey widząc, że już wszyscy są na spotkaniu, postanowił zacząć rozmowę dotyczącą wyjazdu do Polski.

- Dobra panowie. W ten weekend planuję wraz z Tanią jechać do Antona po testament. – powiedział Joey rozglądając się po wszystkich – Ktoś jedzie ze mną. – dodał po chwili

- Z Tanią? A po co ona jedzie z tobą? – spytał zdziwiony Jimmy słysząc słowa brata

- Ona chce się spotkać z Natali, obecną żona Antona i z tego co wiem, także z dziewczynami. 

- Ja z tobą pojadę. – powiedział John upijając łyk soku – Jak ty bierzesz Tanie, to ja wezmę ze sobą Maite, bo mi nie daruje tego, jak ją zostawię sama w domu, a ja będę odwiedzał Kowalików. – dodał po czasie 

- Nie ma sprawy, ktoś jeszcze z nami jedzie. – spytał Joey

- Ja bym pojechał tylko czy Maike mnie puści, słysząc gdzie jadę. – powiedział Jimmy

Po słowach Jimmiego wszyscy się zaśmiali. Dobrze wiedzieli, że każdy by chciał odwiedzić ciocię Eli po latach.

- Zresztą ktoś musi z Barby iść na badania. I zostać z nią. – dodał po chwili Jimmy

- O to się nie martw Patricia z nią pojedzie i zostanie, bo my nie jedziemy. – powiedział Denis upijając łyk kawy kupionej wcześniej na stacji paliw 

- To wy nie jedziecie. – powiedział zdziwiony Jimmy

- Nie. Pati powiedziała, że najpierw trzeba wyczuć atmosferę u Kowalików. Czy na pewno chcą mieć z nami kontakt, po tym wszystkim co Barby zrobiła Wiktorii.

- Masz racje trzeba najpierw to wyczuć. – powiedział Jimmy po chwili dodał – A dacie sobie z nią radę. 

- Tak, jedź.

- Dobra Jimmy jedziesz z nami. I weź ze sobą Maike, bo czym nas więcej tam pojedzie tym lepiej. Może nam się nie oberwie wtedy od cioci.

- OK. Na pewno się ucieszy, że z nami jedzie.

- Ktoś jeszcze z nami jedzie. – spytał Joey 

- Ja niestety nie jadę. Maite jest na urlopie, a restauracją musi działać. Przecież jej nie zamkniemy nawet na kilka dni, gdy teraz jest sezon urlopowy. – powiedział Paul

- Rozumiem. A wiesz może kiedy ona wraca. – powiedział Joey spoglądając na Paula

- Nie. Wiem tylko to, że pojechali wraz z Angelo i jego rodziną na Maderę. Więc póki jej nie ma to ktoś musi interesu pilnować. 

- Dobra. Czyli do Angelo nie mam co dzwonić, jak jest z nią na tym urlopie. – powiedział Joey, po chwili dodał spoglądając na Patricka – A ty Paddy jedziesz z nami. 

- Niestety nie. – powiedział Patrick upijając łyk soku

- Jak to. – zdziwili się wszyscy oprócz Denisa, który już wiedział dlaczego Patrick nie jedzie do Polski

- Nie jedziesz odwiedzić Wiki. – dodał zdziwiony Jimmy

- Nie. W ten weekend chciałbym pojechać do Franci do chłopaków. A jeśli chodzi o Wiki, to przecież widziałem się z nią kilka tygodni temu w Berlinie. – Patrick skłamał, nie chciał informować nikogo, że z Wiktorią widzieli się parę dni wcześniej

- Do Francji? A po co? – dopytywał się Jimmy

- Co Joelle znowu coś narozrabiała. – dodał John

- Z tego co mi powiedzieli to nie.

- To po co jedziesz. – dopytywał się dalej Jimmy 

- Wolę się sam upewnić, że to co mówią jest prawda. A po drugie zresetuje się trochę podczas pobytu w zakonie.  

- Znowu wujek ma kryzys. – powiedział Sean, który cały czas przebywał za barem

- Nie mam żadnego kryzysu. Po prostu chcę sprawdzić, czy u nich wszystko w porządku. – powiedział Patrick spoglądając na Seana – I przy okazji zresetować się. – dodał upijając łyk soku

- Ok. A ty młody jedziesz z nami. – powiedział Joey spoglądając na Seana

- Z chęcią bym odwiedził ciocie Eli, ale nie ma kto baru przypilnować. – Sean od urodzenia znał rodzinę Kowalik. Pani Ela pomogła Kathe w wychowaniu syna i doradzała. Dla pani Eli Sean jest przyszywanym wnukiem.

- A twoja mama coś mówiła o wyjeździe do Polski. – spytał Joey

- Nie. Ale znając jej plany to w ten weekend ma jakiś koncert. – powiedział zastanawiająco Sean 

- A no tak. Coś wspominała podczas jednej z prób. – powiedział John upijając łyk soku 

- Ok, czyli jedziemy w trójkę i nasze żony. 

- Z tymi żonami to raczej poczekaj. Muszę się mojej spytać czy na pewno z nami pojedzie. Czy czasami nie ma innych planów. – powiedział Jimmy 

- To dzwońcie teraz do nich i poinformujcie je o wszystkim. Bo ja muszę jeszcze dziś Antonowi dać znać o naszym przyjeździe. 

- Jasne. 

Po słowach Joeya Jimmy wraz z Johnem wyjęli z kieszeń telefony, a następnie odsunęli się od pozostałych. Maike, żona Jimmiego słysząc w jakiej sprawi dzwoni jej mąż od razu się zgodziła pojechać do Polski i odwiedzić rodzinę Kowalików. Ustalili także wspólnie, że dzieci zostawią na ten czas pod opieką rodziców Maike, którzy ucieszą się na pewno z pobytu wnuków u nich, bo dawno dzieciaki ich nie odwiedzali. Natomiast Maite, żona Johna na początku nie za bardzo chciała jechać do Polski i odradzała też mężowi. Bała się, że ciocia Eli będzie ich unikała i nie będzie chciała z nimi rozmawiać po tym wszystkim co się kiedyś wydarzyło. Dopiero po namowie męża i wytłumaczeniu przez niego, że ciocia jest dla niego, jak druga matka i pamięta dobrze, że nigdy nie podniosła na nich głosu, jak coś złego wyszło, zgodziła się pojechać do Polski.

Jimmy wraz z Johnem, po skończonych rozmowach ze swoimi żonami, poinformowali Joeya, że one także jadą na spotkanie z rodzimą Kowalików. Joey słysząc słowa braci ucieszył się, że jego żona nie będzie sama jechać w męskim towarzystwie. Ustalił także z braćmi, że cała szóstka pojedzie wynajętym przez nich busem, który jeszcze dziś wynajmą, żeby nikt im nie sprzątną go z przed nosa, bo ich obecny samochód jest w warsztacie w naprawie. Wiedząc, że mają siedem godzin jazdy autostradą do rodzinnego miasta Wiktorii, ustalili też że wszyscy razem wyjadą, gdzieś tak po godzinie trzeciej w nocy, aby tam być w godzinach południowych. Jimmy zaproponował też, aby wszyscy na zmianę kierowali busem, a nie tylko jeden. Joey z Johnem zgodzili się na propozycję Jimmiego, wiedząc że każdy z nich nie będzie aż tak bardzo zmęczony, gdy dojadą na miejsce. Ustalili także z pozostałymi co dokładnie mają mówić o nich podczas pobytu w Polsce.

Po niespełna dwóch godzinach, bo tyle trwało to spotkanie wszyscy pomału zaczęli się rozjeżdżać do domów. W papie został jedynie Sean, który pomału szykował lokal do otwarcia. Joey od razu pojechał załatwiać busa. Natomiast Patrick, Denis, Jimmy i John pojechali do domów. John wraz ze swoją żoną zaczęli pomału szykować się do wyjazdu. Tak samo było z Jimmym, który wraz z Maike zaczęli się pakować. Maike przed przyjazdem męża zawiozła od razu dzieci do swoich rodziców i poinformowała rodziców o ich wyjeździe do Polski i w jakiej sprawie tam jadą, a także że da im znać kiedy dokładnie planują wrócić. Jimmy zawiózł jeszcze Patricii zapas leków Barby, by ta nie musiała dokupywać. Joey zaś po załatwieniu wszystkich spraw z busem i powrocie do domu skontaktował się od razu z Antonim starszym bratem Wiktorii i powiadomił go ile dokładnie osób z nim przyjedzie. Po skończonej rozmowie, tak samo jak jego bracia Joey wraz z żoną zaczęli się szykować do wyjazdu.  

Patrick wraz z Denisem dojechali do domu. Tam przekazali Patricii i Barby, kto jedzie do Polski i co zaplanowali. Denis powiadomił żonę, że w każdej chwili Jimmy dowiezie leki dla Barby, tak aby jej nie zabrakło. Patricia słysząc słowa męża i brata była zadowolona, że Jimmy wraz z Johnem jadą do Polski, że Joey nie będzie tam sam i nie będzie musiał się tłumaczyć, że jest sam.  


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 26: I Really Love You - The Kelly Family

Rozdział 27: Calling heaven - The Kelly Family

Rozdział 25: The Children Of Kosovo - The Kelly Family